Setki milionów dolarów jednak nie w piach? Następca pocisku ARRW ma ogromny sens dla USA
Na początku marca w sieci pojawiły się “ciekawe” zdjęcia, które zaczęły sugerować, że rozwijany od lat pocisk AGM-183 ARRW (Air-launched Rapid Response Weapon) może jednak nie został skierowany do kosza. Prawda była jednak inna – Siły Powietrzne USA rzeczywiście z niego zrezygnowały, ale umowa to umowa i stąd właśnie kontynuacja testów owocu programu, którego realizacji podjęła się firma Lockheed Martin. Marzenia lotnictwa USA o superpocisku pogrzebał najpewniej nieudany test z zeszłego roku, choć dopiero kilka miesięcy później dowiedzieliśmy się o jednoznacznym zakończeniu.
Czytaj też: Ciemne chmury nad wojskiem USA. Takiego czegoś aż trudno wytłumaczyć
Dokładne przyczyny problemów z ARRW nie są publicznie dostępne, ale od dawna wspomina się o problemach z systemem sterowania boostera, które nie działały prawidłowo podczas sekwencji startowej. Nie jest to byle problem, bo ten właśnie element napędowy pocisku miał za zadanie wznieść pocisk na wysoki pułap i rozpędzić go do prędkości hipersonicznej, a następnie uwolnić tak zwany pojazd boost-glide z głowicą bojową, który następnie zanurkowałby na obrany cel.
Czytaj też: Zobaczył UFO i je narysował. Odtajniono kolejne dokumenty lotnictwa USA
Na papierze wszystko wygląda prosto, ale w praktyce cała ta sekwencja jest szalenie trudna do zrealizowania, w czym nie pomaga fakt, że mowa tutaj o rozwijaniu prędkości hipersonicznych, a więc warunkach, które rządzą się własnymi prawami. Czy więc setki milionów dolarów przeznaczonych na realizację programu ARRW pójdą w piach? Tak się składa, że najpewniej nie, a to przez potencjalnego następcę o podobnych możliwościach. Wedle najnowszych doniesień sporo znaków wskazuje na to, że następca ARRW może być już w fazie planowania i to nawet w ramach programów tajnych. Wszystko przez naukę, którą lotnictwo USA wyniosło z rozwoju tego właśnie pocisku i ciągle tak naprawdę wynosi, bo ostatni test AGM-183 ma mieć miejsce lada chwila.
Przypomnijmy, że początkowo ARRW miał stać się pierwszą operacyjną bronią hipersoniczną Sił Powietrznych USA, ale program napotkał na wyzwania, które skierowały skupienie lotnictwa na rozwój HACM. Różnice między tymi pociskami są ogromne, bo choć oba mają osiągać prędkości hipersoniczne, to ARRW robi użytek z pojazdu typu boost-glide, który cechuje się odmiennym profilem lotu i tym samym rodzi większe wyzwania w kwestii jego przechwycenia. Innymi słowy, miała to być wręcz amerykańska superbroń do zwalczania szczególnie ważnych i tym samym odpowiednio chronionych celów.
Czytaj też: Pokonał białaczkę i wirusa HIV. “Pacjent Miasta Nadziei” niesie nadzieję innym chorym
Jak więc będzie naprawdę i czy rzeczywiście Siły Powietrzne USA będą kontynuować swoją hipersoniczną podróż w kierunku? Odpowiedź na to pytanie przyniesie tak naprawdę przyszłość oraz kolejne oficjalne programy, które planują Stany Zjednoczone w zakresie swojego hipersonicznego uzbrojenia.