Nie bez powodu od lat na lodowiec Thwaites mówi się „Lodowiec Zagłady”. Jak przypominają badacze, to właśnie jego topnienie odpowiada za 4 proc. rocznego przyrostu poziomu mórz i oceanów. Naukowcy zwracają uwagę, że gdy Thwaites stopnieje, tworzący go dotychczas lód przyczyni się do wzrostu poziomu wody w oceanach i morzach o blisko 60 centymetrów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to niewiele. Rzeczywistość jest jednak inna. Okazuje się bowiem, że ten pozornie niewielki przyrost poziomu morza całkowicie zmieni wybrzeża kontynentów na powierzchni Ziemi. Naukowcy szacują, że teren pochłonięty przez ten nadmiar wody zamieszkuje obecnie niemal sto milionów ludzi.
Jeżeli powyższe brzmi groźnie, to sytuacja jest znacznie poważniejsza. Glacjolodzy wskazują bowiem, że lodowiec Thwaites chroni inne lodowce przed coraz cieplejszą wodą morską. Kiedy zatem on zniknie, to i one zaczną topnieć. Warto podkreślić, że mówimy tu o lodowcach, które mogą podnieść poziom mórz i oceanów o kolejne trzy metry. Sytuacja jest zatem niezwykle poważna i groźna, choć na co dzień tego nie odczuwamy.
Jest jednak pewien pomysł na powstrzymanie tej kaskady topnienia lodowców.
John Moore, glacjolog z Uniwersytetu Laplandzkiego od kilku lat proponuje stworzenie podwodnych kurtyn, które miałyby chronić czoło lodowca Thwaites przed coraz cieplejszymi wodami morskimi docierającymi w jego bezpośrednie otoczenie. Według pomysłu Moore’a, dzięki takim kurtynom, lodowiec byłby otoczony warstwą chłodniejszej wody, dzięki czemu miałby możliwość stopniowego odbudowania się.
Czytaj także: Naukowcy wysłali robota pod „Lodowiec Zagłady”. Niepokojące dane
Problem jednak w tym, że owe gigantyczne kurtyny wokół czoła lodowca musiałyby się rozciągać na długości 100 kilometrów i głębokości 600 metrów pod powierzchnią wody. Prognozowany koszt takiego przedsięwzięcia jest przynajmniej na pierwszy rzut oka abstrakcyjnie wysoki. Mówimy tutaj bowiem o kwocie rzędu od 40 do 80 miliardów dolarów, nie mówiąc już o 1-2 miliardach dolarów rocznie na utrzymanie tychże kurtyn w odpowiednim stanie.
Jak jednak przekonuje pomysłodawca projektu, ochrona wybrzeży kontynentów całego świata przed rosnącym poziomem wody to koszt 50 miliardów dolarów, ale na każdy kolejny metr przyrostu.
Naukowcy zgadzają się co do jednego. Jeżeli nie podejmiemy żadnych środków zaradczych, coraz cieplejsze wody morskie z tropików będą coraz szybciej podmywać lodowiec od spodu, przyspieszając jego zagładę. Wtedy pozostanie nam jedynie zmierzyć się z jej konsekwencjami.
Problem w tym, że nie wiemy kiedy lodowiec może ulec zagładzie. Być może pozostało nam jeszcze na działanie 5, 10, a może 50 lat. Potrzeba jednak długich obserwacji, aby to ustalić. Dlatego działania zaradcze należy podjąć jak najszybciej. Co nam przyjdzie z wiedzy o tym, że do osunięcia się lodowca do oceanu dojdzie np. w 2035 roku, jeżeli ustalimy to dopiero w 2033 roku. Wtedy na działanie będzie już za późno.
Czytaj także: Łódź podwodna zaginęła pod lodowcem zagłady. Co się mogło stać?
Dlatego badacze już teraz testują niewielkie prototypy kurtyn w specjalnych zbiornikach. W najbliższych latach, jeżeli uda się zyskać finansowanie, naukowcy chcą budować coraz większe prototypy, sprawdzając, czy taka metoda ochrony lodowców byłaby skuteczna. Ostatecznie jednak, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat niezbędne będzie wysupłanie wspomnianej wyżej „dużej kwoty” na pełnoskalową wersję, która będzie mogła realnie działać na korzyść całej ludzkości.
Należy tutaj jednak podkreślić, że wielu naukowców sceptycznie patrzy na ekscentryczny pomysł glacjologa i wskazuje, że tylko ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i tym samym zahamowanie wzrostu temperatur na powierzchni Ziemi może powstrzymać katastrofę klimatyczną. Jak wskazują bowiem, cóż przyjdzie nam z odcięcia lodowca od coraz cieplejszych wód morskich, jeżeli powietrze nad lodowcem będzie na tyle ciepłe, że będzie topniał on od góry?