Kiedy słyszymy w serwisach informacyjnych o tym, że średnie temperatury w jakimś okresie wzrosły o 0,5-1 stopień Celsjusza, nie robi to na nas wrażenia. Wydaje nam się wszak, że nie ma zasadniczo żadnej różnicy między 20 a 21 stopniami Celsjusza. Takie podejście wynika jednak z całkowitego niezrozumienia sytuacji. Nie chodzi tu bowiem o chwilową temperaturę w jednym miejscu, a o średnie temperatury globalne. Wystarczy sobie tutaj wyobrazić, ile energii trzeba dostarczyć, aby całą atmosferę planety takiej jak Ziemia podgrzać o 1 stopień Celsjusza. Z takiej perspektywy sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Czytaj także: Zmiany klimatyczne wdzierają się do stolicy. Miliony ludzi trzeba przenieść w zupełnie nowe miejsce
Dużo bardziej do nas przemawiają sytuacje graniczne. Gdy mieszkańcy Tuvalu czy Malediwów alarmują, że w ciągu najbliższych kilku dekad będą musieli znaleźć sobie nowe miejsce na Ziemi, bo dotychczasowe zniknie pod wodą, dociera do nas powaga sytuacji. To samo dotyczy np. przenoszenia stolicy Indonezji w zupełnie inne miejsce, bowiem do połowy obecnego stulecia, 1/3 powierzchni dotychczasowej stolicy znajdzie się pod wodą.
W Wenezueli właśnie odnotowano równie obrazowy dowód na zmiany klimatyczne. Były lodowce i już ich nie ma.
Tego jeszcze nie było we współczesnym świecie. Wenezuela właśnie stała się pierwszym krajem, który stracił wszystkie swoje lodowce. Podejmowane w ostatnich latach desperackie wysiłki na rzecz ochrony ostatniego lodowca spełzły na niczym.
Tutaj warto zauważyć, że mówimy o kraju, który zaledwie sto lat temu miał na swoim terytorium aż sześć lodowców, które pokrywały łącznie powierzchnię rzędu 1000 kilometrów kwadratowych.
Na przestrzeni stu lat sytuacja tychże lodowców jednak się zmieniała, aby w XXI wieku znacząco przyspieszyć. Już w 2011 roku władze informowały, że z sześciu znanych lodowców pozostał zaledwie jeden. Był to lodowiec Humboldta znajdujący się w Parku Narodowym Sierra Nevada. Od tego momentu uważnie przyglądano się zmianom zachodzącym na lodowcu znanym także pod nazwą La Corona. Niestety z roku na rok jego powierzchnia nie tylko malała, ale także mała coraz szybciej.
W marcu 2024 roku naukowcy z Uniwersytetu Andyjskiego przyznali, że w Wenezueli oficjalnie nie ma już lodowców. To, co pozostało po lodowcu Humboldta, nie spełnia już kryteriów prawdziwego lodowca. Jego powierzchnia bowiem wynosi zaledwie 0,4 proc. jego pierwotnych rozmiarów.
Jeszcze kilka dekad temu, lodowiec zajmował powierzchnię niemal pięciu kilometrów kwadratowych. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że kiedykolwiek skurczy się on tak bardzo, że przestanie być lodowcem. Przyjmuje się, że lodowiec musi mieć powierzchnię co najmniej 10 hektarów (0,1 km kw.) Tymczasem obecne pomiary wskazują, że Humboldt ma powierzchnię zaledwie 2 hektarów i co najwyżej jest polem lodowym, ale już nie lodowcem.
Czytaj także: Chińczycy zbudują kolejny Wielki Mur. Tym razem będzie chronił przed innym zagrożeniem
Co szczególnie przeraża w przypadku Wenezueli, jest tempo zmian. Naukowcy wskazują bowiem, że w latach 1953-2019 pokrywa lodowa w tym kraju skurczyła się o 98 procent. To naprawdę krótki czas, jak na tak poważne zmiany. Badacze wskazują, że w ostatnich latach tempo ubywania lodu było już naprawdę przerażające, osiągając poziom 17 procent rocznie po 2016 roku. Z tego też powodu naukowcy postanowili przykryć pozostałość po lodowcu grubą osłoną z geowłókniny, starając się stworzyć swoistą izolację. Na nic się to jednak nie zdało.
Warto tutaj zwrócić uwagę, że choć Wenezueli przytrafiło się to jako pierwszej, to z pewnością nie jest to ostatni taki kraj. Mimo licznych deklaracji, mimo ogromnych wysiłków i intensywnego przechodzenia na odnawialne źródła energii i odchodzenia od energetyki opartej na paliwach kopalnych, zmiany klimatu nie zatrzymują się tak szybko, jak byśmy sobie tego życzyli. Mało tego, nie jesteśmy w stanie ustalić, czy w ogóle jesteśmy w stanie na obecnym etapie zmiany klimatu jeszcze zatrzymać. Wkrótce możemy się spodziewać podobnych doniesień z innych rejonów świata.