Lizanie monet, miętówki, a nawet… jedzenie odchodów. Jak kierowcy próbują oszukać alkomat [MITY]

Nowy rok, karnawał – okazji do wypicia nie brakuje. Nieodpowiedzialnych idiotów, którzy wsiadają po pijaku za kierownicę, stara się wyłapywać policja korzystając właśnie z alkomatów. Są też tacy, którzy dla bezpieczeństwa mają taki przedmiot w samochodzie i zanim ruszą sprawdzają czy wczorajsza impreza jeszcze o nich pamięta. Istnieje wiele metod, która mają pozwolić go oszukać, ale większość z nich okazuje się miejskimi legendami.

Test na alkohol w wydychanym powietrzu to wynalazek lat czterdziestych XX wieku. Dzięki temu można szybko, nieinwazyjnie i na miejscu sprawdzić, czy dana osoba piła czy nie. Alkomat przebija testy krwi czy moczu pod względem kosztów i praktyczności. Wykrywa obecność etanolu w oddechu. Obecnie stosowane urządzenia dzielą się na trzy typy, w zależności od wbudowanych sensorów: półprzewodnikowe, elektrochemiczne i spektrofotometryczne. Na podstawie informacji z sensora układ elektroniczny oblicza ilość alkoholu we krwi osoby badanej. 

W Polsce maksymalna dopuszczalna ilość alkoholu w wydychanym powietrzu u kierowcy wynosi 0,1 mg/l czyli 0,2 promila we krwi. Wypicie jednego piwa lub pięćdziesiątki wódki zwykle prowadzi do 0,25 promila, a więc wystarczy by przekroczyć normę. W świetle polskiego prawa protokół z badania trzeźwości alkomatem wraz z załączonymi wydrukami jest dowodem w sądzie podczas sprawy o prowadzenie samochodu po pijanemu. Dla porównania na przykład w USA oraz w Wielkiej Brytanii mogą być  podstawą do zatrzymania i wykonania testu krwi i moczu. W sądzie jednak policja z nich nie skorzysta. 

Problem w tym, że nie wszystkie urządzenia są tak samo dokładne. Istnieją także czynniki, które mogą wpłynąć na wynik, a nie wynikają ze spożycia alkoholu. U osób z refluksem gastroenterologicznym zalegające w żołądkach substancje, które znacznie dłużej wchłaniane są do krwi niż u zdrowych, mogą wpłynąć na wynik testu. Osoby z cukrzycą natomiast miewają czasem wyższy poziom acetonu we krwi, który niektóre urządzenia mylą z etanolem. Swoją drogą, taki objaw wskazuje na bardzo niebezpieczne powikłanie (kwasica ketonowa) i w przypadku jego wykrycia (na przykład zapach acetonu czy skwaśniałych jabłek w oddechu) trzeba natychmiast skontaktować się z lekarzem. 

Jak zatem próbuje się oszukiwać alkomaty? Sposobów jest kilka. Wiadomo – jeśli jest jakieś zabezpieczenie zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał je złamać. Tak powstał szereg metod i związanych z nimi mitów. 

Jeden z najpopularniejszych to lizanie miedzi (na przykład miedzianej monety, przewodu czy biżuterii), które ma obniżyć wynik.

 

To oczywiście mit, bo analizowane w urządzeniu powietrze nie pochodzi z ust, a z płuc i nic, co będziemy wkładać do nich nie zmieni sytuacji. Inną sprawą jest fakt, że o czysto miedzianą monetę dziś naprawdę trudno, większość wykonywana jest ze stopów, podobnie jak biżuteria. 

Podobnie sytuacja wygląda z płynem do płukania ust, silnymi miętówkami i innymi odświeżaczami.

Miętowy oddech „z siłą wodospadu” nie przekona urządzenia, że w naszych płucach nic nie ma. Poza tym większość płynów zawiera alkohol, zatem jest to metoda wyjątkowo nietrafiona. 

Do najbadziej dziwacznych pomysłów możemy zaliczyć tak desperackie jak zjadanie ubrań, papieru toaletowego czy fekaliów.

Rozpowiadający mity na temat takich metod przekonują, że zjadając coś co ma właściwości wchłaniające (pierwsze dwie propozycje) można „wyciągnąć” alkohol. Bzdura, owszem można spowolnić przenikanie go z żołądka do krwi (przy okazji doprowadzić się do ciężkiego zatrucia ciałem obcym lub innych kłopotów), ale nic nie „wyciągnie” tego co już trafiło do krwi. Nie ma ŻADNEGO logicznego powodu by zjadanie fekaliów miało pomóc w oszukiwaniu alkomatów. Jeśli ktoś wam to proponuje to albo ma naprawdę słabe poczucie humoru albo życzy wam jak najgorzej. 

 

Kolejnym mitem są papierosy.

Część ludzi trafiających przed amerykański wymiar sprawiedliwości wierzyła, że może oszukać urządzenie za pomocą dymu. Znów pudło. Gdy papieros się pali dodane do tytoniu cukry wytwarzają acetaldehydy, które urządzenia wykryją i zinterpretują na niekorzyść badanego. 

Jest jedna metoda, która może dać efekt, choć nie każdy będzie w stanie z niej skorzystać: hiperwentylacja. Doprowadzenie się do niej tuż przed testem może nieznacznie obniżyć wyniki. Sposób ten może okazać się pomocny jedynie w przypadku niedużego przekroczenia dopuszczalnej granicy. Hiperwentylacja pozwala opróżnić płuca z powietrza, które szybko zastępowane jest nowym, a alkohol ma przez to mniej czasu na wniknięcie do niego przez kapilary płucne. 

Czy to zawsze skuteczne? Nie gwarantujemy, lepiej po prostu dać kluczyki komuś, kto nie pije i szukać na siłę metod oszukiwania prawa. 

Źródło: IFLS