Zięby Darwina to grupa kilkunastu niewielkich, podobnych do siebie gatunków ptaków odkrytych przez Karola Darwina podczas wyprawy HMS Beagle. Ich odpowiednia klasyfikacja zajęła trochę czasu, ale zgodnie z obowiązującym stanem wiedzy, wszystkie zięby Darwina należą do rodziny tanagrowatych. W historii są uznawane za klasyczny przykład radiacji adaptacyjnej, ale prawda jest taka, że Karol Darwin wcale się nimi szczególnie nie zainteresował. Ba, nie miał nawet pełności, że warto je klasyfikować, mimo różnorodności wyglądu i przystosowań.
Czytaj też: Wilki znowu zaskakują. Przez lata nie mieliśmy pojęcia, że są do tego zdolne
Ale było zwierzę, które szczególnie zainteresowało słynnego przyrodnika. Pod koniec 1832 r. Darwin spotkał się twarzą w twarz z małym szarym lisem na wybrzeżu wyspy Chiloé w Chile.
Lis, któremu zawdzięczamy teorię ewolucji
Darwin przed wyprawą HMS Beagle słyszał, że na Chiloé żyją lisy i że wyglądają one inaczej od krewnych ze stałego lądu, ale kiedy przyrodnik zobaczył jednego z nich na własne oczy, zaniemówił. Zwierzę siedziało na skałach i obserwowało marynarzy. Darwin stworzył naukowy zapis, który mógł być wykorzystany zarówno do potwierdzenia jego statusu jako odrębnego gatunku, jak i lepszego zrozumienia procesu ewolucji.
Czytaj też: Czarne wilki coraz powszechniejsze w Ameryce Północnej. Już wiadomo, dlaczego zmieniły kolor
Lis Darwina, zwany także nibylisem Darwina (Lycalopex fulvipes) został opisany jako nowy gatunek w 1837 r. przez kolegę Darwina, Williama Charlesa Linnaeusa Martina. Od lisa kontynentalnego różni się szerszą głową, krótszymi kończynami i ciemniejszym futrem. Niezwykłe jest to, że prawie 200 lat później, zaskakująco niewiele wiemy o tych stworzeniach, głównie dlatego, że jest ich tak mało i są one tak płochliwe.
Badania DNA zwierząt z 1996 r. wykazały, że lisy Darwina są bliższe genetycznie wilkom i szakalom, niż wcześniej sądzono, a lisy przypominają tylko z wyglądu. Stąd trafniejsza jest nazwa rodzajowa nibylis. Lisy Darwina są endemiczne dla Chile, choć występują nie tylko na Chiloé, a ale także w zalesionych regionach na kontynencie. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) klasyfikuje ten gatunek jako zagrożony z tendencją do zmniejszania się populacji – obecnie na wolności żyje zaledwie ok. 700 osobników (ponad 400 na wysypie i ponad 220 na kontynencie).
Właśnie takie zwierzęta fotografuje Kevin Schafer, specjalizujący się w opowiadaniu historii mało znanych i zagrożonych gatunków na całym świecie, a także założyciel International League of Conservation Photographers. Lis Darwina w obiektywie Schafera ma w sobie coś mistycznego.
Ale trafienie na osobnika na wolności nie było łatwe – z pomocą przyszedł Jaime Jiménez z Universidad de Los Lagos i jeden z największych ekspertów od Lycalopex fulvipes. Bez jego wiedzy o zwyczajach tych pięknych, ale nieuchwytnych lisach, Schafer nie zrobiłby tak spektakularnego zdjęcia. Historia została przytoczona przez bioGraphic Magazine należącego do California Academy of Sciences.