Nie rób tego, matko – powiedział oficer policji, który dostał nakaz aresztowania Kasturby, jeśli ta zdecyduje się przemawiać publicznie. Wiedziała, że musi stawić czoła wyzwaniu, zwłaszcza że Mahatma Gandhi był w więzieniu. „Kobiety Indii muszą wykazać się teraz odwagą i zapałem!” – wykrzyczała. „Wszystkie, bez względu na wyznanie i kastowe pochodzenie, powinny przyłączyć się do walki”. Chwilę później została aresztowana. Był rok 1942. Ostatnie miesiące spędzone w areszcie w pałacu Aga Khan w Punie musiały być dla niej piekłem. Przeczuwała, że tym razem nie wyjdzie z więzienia żywa. Przewlekłe zapalenie oskrzeli, astma, niewydolność nerek i zaburzenia akcji serca nie zostawiały żadnych złudzeń. 22 lutego 1944 r. Mahatma usłyszał jej krzyk. Kiedy przybiegł i usiadł na brzegu łóżka, położyła głowę na jego kolanach. Pięć minut później nie żyła. „Umarła moja lepsza połowa. Po sześćdziesięciu latach niezmiennej przyjaźni nie potrafię wyobrazić sobie bez niej życia” – powiedział Gandhi.
KIEDY MĄŻ MÓWI…
W 1882 r., w wyznaczonym przez astrologów dniu, odbył się ślub 13-letnich dzieci: Mohandasa Karamćanda Gandhiego i Kastur (po ślubie przyjęła imię Kasturba). Byli zaręczeni już sześć lat wcześniej. „Dwójka niewinnych dzieci nieświadomie wrzucona w ocean życia” – wspominał to wydarzenie Gandhi. „Mimo że byliśmy w tym samym wieku, szybko objąłem pozycję autorytarnego męża” – wyznał w autobiografii. Miał zdecydowanie jednoznaczną wizję małżeństwa: „Kiedy mąż mówi jedno a żona drugie, życie staje się smutne. W naszym przypadku wystarczy, że mąż powie jedną rzecz, a żona jest gotowa to zrobić”.
Sześć lat po ślubie, po ukończeniu liceum, Gandhi zdecydował się na wyjazd do Londynu na studia prawnicze. Nauka została sfinansowana dzięki sprzedaży rodowej biżuterii żony, choć nikt nie spytał jej o zdanie. Rozłąka z mężem szybko stała się dla Kasturby codziennością, którą przyjmowała bez słowa sprzeciwu. Została wówczas sama na 3 lata, wychowując ich pierwszego syna Harilala.
Z taką samą łatwością, z jaką odrzucał wygody domowego ogniska, Gandhi poświęcał się walce o dobro ogółu i przyjmował długie miesiące niewoli. Przy swojej bezinteresownej służbie dla narodu potrafił być bezwzględny, wyniosły i zaborczy wobec najbliższych. Nie radząc sobie z chorobliwą zazdrością, zabraniał Kasturbie opuszczać dom bez pozwolenia. Ta jednak potrafiła postawić na swoim. Na złość mężowi wychodziła do świątyni, tłumacząc się później swoją skądinąd głęboką religijnością. Również dyskusje między małżonkami na temat wychowania dzieci zdawały się nie mieć końca. Podczas gdy serce podpowiadało Kasturbie, że ojciec zaniedbuje synów, Gandhi utrzymywał, że nie powinni cieszyć się żadnymi przywilejami. „To już nie jest mój syn” – powiedział po latach, dowiedziawszy się, że Harilal jest alkoholikiem i prostytutką. Kiedy zaś młodszy Manilal wbrew jego zakazowi pożyczył bratu pieniądze, Mohandas wyrzucił go z aśramy, nakazując wyjazd do Madrasu. Tam anonimowo miał się utrzymać z własnej pracy. Jedynie za sprawą perswazji Kasturby Mohandas zdecydował się w końcu zarekomendować Manilala jednemu z tamtejszych pracodawców. „Niestosowania przemocy nauczyłem się od mojej żony” – pisał we wspomnieniach Gandhi. „Z jednej strony jej zdeterminowany opór wobec mojej woli, z drugiej ciche podporządkowanie się cierpieniu, które powodowałem, sprawiały, że wstydziłem się sam przed sobą”.
Kasturba tak samo jak Gandhi poświęciła życie idei. Tak samo jak on była więziona, agitowała ludzi do walki, żyła w ubóstwie. Przez całe życie trwała w jego cieniu. „Źródłem mojej godności jest podążanie za moim mężem” – oświadczyła. Była jego prawą ręką, najbliższym towarzyszem i najbardziej oddanym wyznawcą. On nie zawsze odpłacał się tym samym. Dla walczącego o niepodległość Indii Mohandasa rodzina znajdowała się bowiem na drugim planie.
Rok 1893, w którym Gandhi przyjął posadę w hinduskiej firmie prawniczej w Afryce Południowej, był punktem zwrotnym w jego życiu. Szok, jakiego doznał po zetknięciu się z dyskryminacją żyjących tam Hindusów, sprawił, że zaangażował się w walkę o ich prawa. W rezultacie roczny kontrakt przedłużył się do ponaddwudziestoletniego pobytu na Czarnym Kontynencie. Dzięki jego staraniom tamtejsza rozproszona i nieświadoma swoich praw hinduska społeczność przekształciła się w jednorodną siłę, wywierającą presję na brytyjskich władzach. Po trzech latach Mohandas nagłośnił sprawę w Indiach, aby po pół roku znów wyruszyć w dziewiętnastodniowy rejs przez Ocean Indyjski i ponownie zejść na ląd w durbańskim porcie. Tym razem z żoną, dwoma synami i siostrzeńcem.
Dla Kasturby, która w czasie rejsu po raz pierwszy w życiu założyła skarpetki i buty, podróż ta stała się wielkim przeżyciem. Była jedyną w swojej rodzinie kobietą, która wyjechała za granicę, łamiąc tym samym kastowy zakaz podróżowania przez ocean. Wkrótce, na żądanie swojego męża – przeciwnika systemu kastowego, odeszła od przestrzegania szeregu norm związanych między innymi z jedzeniem, piciem czy zakazem noszenia w domu butów. Konflikt między lojalnością wobec Mohandasa a tradycjami, zgodnie z którymi była wychowywana, czasem dawał o sobie znać. Kiedy pewnego razu jeden z gości państwa Gandhich nie opróżnił swojego pojemnika na nieczystości, odczuła to szczególnie boleśnie. Przyzwyczajona, że czynność tę zawsze wykonywali za nią „niedotykalni”, Kasturba zmusiła się do posprzątania. Nie wiedziała jednak, że Mohandas obserwował całe zdarzenie. „Byłem daleki od zadowolenia, patrząc, jak z niesmakiem niesie pojemnik. Chciałem, żeby robiła to z radością” – wspomina w autobiografii Gandhi. „Nie będę znosił tego nonsensu w moim domu” – powiedział do żony podniesionym głosem. „To pozwól mi odejść” – odkrzyknęła Kasturba. Tracąc panowanie nad sobą, Gandhi otworzył drzwi i wypchnął żonę na zewnątrz. Wtedy po policzkach Kasturby popłynęły łzy: „Nie masz wstydu? Gdzie mam iść? Nie mam tu żadnej rodziny!” – krzyczała.
WOJOWNICZKA
Styczeń 1908 roku. W założonej przez Gandhiego komunie w Phoenix w Afryce Południowej trwa huczna uroczystość. To tradycyjna hinduska ceremonia agarni, związana z rozpoczęciem siódmego miesiąca ciąży Gulab, żony Harilala. Kiedy wszyscy zgromadzeni siadają do stołu, przychodzi telegram z Johannesburga: „Mohandas został skazany na dwa miesiące więzienia”. Powód? Zlekceważenie obowiązku zarejestrowania się, któremu podlegali wszyscy Hindusi. Kasturba chowa twarz w dłoniach. Wie, że jedyny posiłek w afrykańskich więzieniach to ziemniak albo garść ryżu.
Po chwili odsuwa swój talerz: „Od dziś będę jadła tylko jeden posiłek dziennie. Wyłącznie mleko i owoce” – oświadcza.
Od tego momentu za każdym razem, kiedy Mohandas ogłasza głodówkę, Kasturba pości razem z nim. Jest mu w pełni oddana, mimo że za sprawą pewnego listu odkrywa, że nigdy nie będzie najważniejsza w życiu swojego męża. Kiedy się rozchorowała, rząd zaproponował Gandhiemu zwolnienie z więzienia, aby umożliwić mu opiekę nad żoną. Ten jednak bez wahania odrzucił tę propozycję, a Kasturbie wysłał list: „Bardzo mi przykro, że nie mogę się teraz Tobą opiekować. Poświęciłem się całkowicie walce satjagrahy (…) Jeśli zachowasz odwagę i konieczną dietę, wyzdrowiejesz. Gdybyś jednak, na moje nieszczęście, odeszła (…) nie stanie się nic złego. (…) Kocham Cię tak mocno, że nawet gdy umrzesz, będziesz dla mnie wciąż żywa”. (Satjagraha – z sanskr. upieranie się przy prawdzie; propagowana przez Gandhiego pacyfistyczna metoda zbiorowej walki o niepodległość Indii wyrażająca się w nieposłuszeństwie i niewspółpracowaniu z Brytyjczykami).
Pomimo takich słów Kasturba potrafiła odnaleźć w sobie dość sił, aby stanąć do czynnej walki w obronie tego, o co walczył jej mąż. „Wy, kobiety, musicie zabrać głos, musicie protestować. Musicie iść do więzienia tak jak mężczyźni” – powiedział do niej Gandhi po tym, jak w Afryce Południowej wprowadzono prawo unieważniające wszystkie niechrześcijańskie śluby. 23 września 1913 r. szesnastoosobowa grupa, w tym kilka kobiet, ruszyła na granicę z prowincją Transwal, żeby zaprotestować i dać się zaaresztować. Na czele pochodu szła Kasturba. Po powrocie do Indii, podczas gdy Mohandas wspierał plantatorów indygowca, ona uczyła kobiety i dzieci czytania i pisania, rozmawiając z nimi również o podstawowych sposobach dbania o zdrowie. Widząc, że coraz więcej mężczyzn zamykanych jest w więzieniach, zrozumiała, że przyszedł czas na kobiety. Jeździła od miasta do miasta, namawiając do pikietowania przed rządowymi sklepami z alkoholem. W rezultacie sprzedaż alkoholu spadła, przynosząc straty Brytyjczykom. „Jak nikt inny potrafiła przetłumaczyć nauki Gandhiego na prosty przekaz, który poruszał dusze milionów kobiet. Dzięki niej kobiety w najbardziej odosobnionych wioskach Indii zrozumiały, że one też mogą być ważną częścią walki o niepodległość swojego kraju” – w ten sposób fenomen Kasturby tłumaczy jej wnuk Arun Gandhi. „Jesteśmy żonami wojowników. Musimy dać im odwagę. Jeżeli my będziemy odważne, to oni też!” – podnosiła na duchu kobiety, podczas gdy ich mężowie, synowie i bracia wyruszali na słynny marsz solny. Kiedy Gandhi wzywał Hindusów do bojkotu zagranicznych produktów, Kasturba paliła publicznie swoje ukochane, szyte za granicą sari. Kiedy namawiał do przędzenia bawełny jako sposobu na walkę z biedą, siedziała u jego boku, przędła na kołowrotku i namawiała kobiety, aby ją naśladowały. Kiedy był w więzieniu, brała na siebie jego obowiązki, zagrzewała do walki tracących nadzieję Hindusów i zarządzała aśramą. Jednocześnie toczyła walkę przeciwko społecznym podziałom w życiu prywatnym. „Bóg stworzył nas wszystkich” – skomentowała fakt, że wraz z mężem zaadoptowali córkę zamiatacza. Była tak samo uparta, wytrzymała i odważna jak Mohandas. A biorąc pod uwagę, że nie bała się węży ani spania po ciemku, można uznać, że była nawet odważniejsza…
MATKA, ŻONA, ALE NIE KOCHANKA
Po powrocie z Afryki państwo Gandhi osiedli w rodzinnym Gujaracie. W 1936 r. przenieśli się w okolice Wardhy w stanie Maharastra, gdzie założyli otwartą dla wyznawców wszystkich religii i członków wszystkich kast aśramę Sevagram. Tam, otoczona uczniami i gośćmi Mohandasa, Kasturba cały dzień nosiła przy sobie wiatrak, żeby odganiać od męża muchy i insekty. Usługiwanie mu rozpoczynała tuż po modlitwach, na które wstawała o 4 rano. Jeśli sama nie gotowała posiłków, to nadzorowała ich przygotowanie. Po obiedzie masowała mężowi stopy, a kiedy ten odpoczywał, przędła bawełnę. Wieczorem przygotowywała kolację i towarzyszyła mu, kiedy ją jadł. Potem oboje kładli się spać. W osobnych łóżkach. Myśl o przyjęciu ślubów czystości narodziła się w umyśle Mohandasa jeszcze w Afryce. Już tam zaczął przynosić pracę do domu i kłaść się do łóżka, kiedy Kasturba już spała. Pragnął jej, ale nie chciał, aby była instrumentem, a on niewolnikiem pożądania. „Satiagrahi (czyli wojownik »biernego oporu«) musi być bardziej skoncentrowany na swoim celu niż tańczący na linie” – tłumaczył. Konflikt między tym, co fizyczne, a tym, co duchowe, sprawił, że poczuł potrzebę wyrzeczenia się pragnień. Życie seksualne porzucił w wieku 37 lat. „Zrozumiałem, że jeżeli ktoś chce służyć ludzkości całą swoją duszą, nie może być uwikłany w przyjemności życia rodzinnego i w wychowywanie dzieci” – pisał w autobiografii. „Nie mogłem żyć jednocześnie w ciele i w duchu… Perspektywa ślubów wywołała we mnie euforię, otwierała nieograniczone możliwości służby”. W ostatnich latach życia Gandhi eksperymentował z czystością cielesną, dzieląc łoże z nagimi młodymi kobietami. Tłumaczył, że w ten sposób chce osiągnąć najwyższą formę celibatu, czyli zachować totalną samokontrolę. Narzucenie żonie czystości w połączeniu z autorytarną pozycją, jaką wobec niej przyjął, według wielu było wyrazem despotyzmu. Stosunek Kasturby do eksperymentów męża pozostaje nieznany. Sam Gandhi twierdził, że pomysł o przyjęciu celibatu jej się spodobał. I być może tak było, znane są jej słowa, które mogłyby to poświadczać: „Cokolwiek Bapu zadecyduje, jest dla mnie dobre. Jestem o tym przekonana”.
Wybuch drugiej wojny światowej stał się pretekstem do wzmożonej walki o niepodległość Indii. Już od początku lat 30. życie Gandhich zamykało się w błędnym kole aresztowań, postów, zwolnień i kolejnych aresztowań. Ostatnie wspólne chwile spędzili w więzieniu. Mimo że była już bardzo słaba, Kasturba do końca swoich dni przestrzegała religijnych postów i wegetariańskiej diety, odmawiając wypicia zalecanego jej przez lekarza wołowego rosołu. „Proszę nie dawać jej już lekarstw. Modlitwa jest dla niej jedynym lekarstwem. Proszę też nie dawać jej jedzenia. Nic, oprócz miodu i wody” – miał powiedzieć na kilka dni przed śmiercią żony Gandhi. „Jeśli bóg chce, to pozwoli jej żyć. Jeśli nie, to pozwolę jej odejść, ale nie zgadzam się, aby była faszerowana lekami”.
„Skromna, delikatna i nieśmiała – nie nadawała się właściwie do roli lidera. (…) Nie zdawała sobie nawet sprawy ze szczególnego miejsca, jakie zajęła w świadomości narodu indyjskiego. Tę odważną kobietę z wielkim i dobrym sercem miliony Hindusów nazywało Ba, czyli Matką” – głosiła pierwsza strona „The Times of India” w dzień po jej odejściu. Wśród pozostałych po jej kremacji prochów znaleziono pięć bransoletek, które założyła w dniu ślubu.
Spóznione przeprosiny
Na amerykańskiego kolekcjonera Jamesa Otisa posypały się w Indiach gromy po tym, jak w kwietniu 2009 r. wystawił na aukcji przedmioty należące do Mahatmy Gandhiego. Kolekcjoner włączył się do dyskusji i przeprosił wszystkich, którzy mogli poczuć się dotknięci faktem, że zbiór nie trafił od razu do Indii. Podkreślił, że szedł za przykładem Gandhiego, który całe życie rozdawał swoje rzeczy biednym. „Zarabianie na nich nigdy nie było moim celem” – powiedział. Okazało się, że dochód z aukcji był przeznaczony na wsparcie organizacji, które propagują idee Gandhiego w świecie. A okrągłe okulary, zegarek, sandały, talerz i miskę należące do ojca narodu za 1,8 mln dolarów kupili: hinduski biznesmen Vijay Mallya i minister kultury Indii. Zanim aukcja się rozpoczęła, Otis zaproponował rządowi indyjskiemu, że podaruje mu przedmioty Gandhiego pod warunkiem, że 5 proc. rocznego budżetu państwa zostanie przeznaczonych dla biednych. Indie odrzuciły jednak tę propozycję.