Dość strachu! Oswajamy lęk przed lataniem

Żeby prawdopodobieństwo śmierci w wypadku lotniczym było naprawdę duże, trzeba by latać codziennie przez 19 tys. lat.
Dość strachu! Oswajamy lęk przed lataniem

Jeśli czytasz ten tekst, czekając na samolot, egzemplarz „Coachingu” prawdopodobnie z każdą chwilą staje się coraz bardziej zrolowaną i zmiętą ofiarą twojego stresu. Skąd to wiemy? Latania boi się co piąty z nas i – jak podejrzewamy – większość tych, którzy właśnie czytają ten poradnik. Co zrobić, żeby pokonać strach przed samolotami? Dobrze, jeśli zjawisz się na lotnisku odpowiednio wcześniej. Przespaceruj się po terminalu, popatrz na grupkę pilotów maszerujących zdecydowanym krokiem. Myślisz, że tak wyglądają ludzie wyruszający na pewną śmierć?

 

System awaryjny

Starannie omijaj lotniskowy barek – drink dla kurażu,  który polecają sobie wszyscy bojący się latać, to jedna z większych pułapek, podobnie jak brane tuż przed startem środki na uspokojenie. „Nigdy nie wiadomo do końca, jak alkohol czy leki uspokajające zadziałają w zestawieniu z adrenaliną. Przed lotem dobrze jest zjeść lekki posiłek, najlepiej bogaty w glukozę, która obniża stres. Unikać natomiast należy wszystkiego, co podniesie poziom ekscytacji, czyli wszelkich napojów pobudzających, w tym mocnej kawy. Na pokładzie można wypić jednego drinka, ale nie więcej, bo z powodu zmniejszonej ilości tlenu w samolocie człowiek szybciej się upija” – tłumaczy dr Hanna Bednarek ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, prowadząca badania z psychologii lotniczej. I dodaje, że do samolotu warto się ciepło ubrać, najlepiej na cebulkę – pozbędziemy się wrażenia, że drżymy ze strachu, choć w rzeczywistości to dygotanie z zimna.

Żeby ograniczyć stres, dobrze jest przyjechać na lotnisko  sporo wcześniej. Dzięki temu unikniesz napięcia w kolejkach, zwłaszcza jeśli okaże się, że przez pomyłkę zapakowałeś do głównego bagażu coś, czego nie wolno wziąć na pokład. „Potem te wszystkie stresy nie tylko przenoszą się na lęk związany z samym lotem, ale wręcz zostają z nim utożsamione. Dlatego ci, którzy boją się latać, powinni być na lotnisku przynajmniej dwie godziny przed odlotem” – radzi doktor Bednarek.

Spacerując po lotnisku, podejdź do ekranu, na którym  wyświetlane są informacje o przylotach – zobacz, ile samolotów wylądowało w ciągu ostatniej godziny bez żadnych problemów. Tylko jednego dnia drogą powietrzną podróżuje sześć milionów pasażerów i nic złego im się nie dzieje, ale raczej nie usłyszysz o tym w wiadomościach. Żeby prawdopodobieństwo śmierci w wypadku było naprawdę duże, musiałbyś latać codziennie przez 19 tys. lat. Prawdopodobieństwo awarii silnika w nowoczesnym samolocie pasażerskim wynosi jeden do 10 milionów. „Panika bierze się często z tego, o czym słyszymy w mediach. A tam dobry news to prawdziwa rzadkość” – tłumaczą Simon Briscoe i Hugh Aldersey-Williams, autorzy książki „Panicology”.

Według nich strach przed lataniem bierze się z poczucia braku kontroli – gdy siedzimy za kierownicą samochodu, mamy wrażenie, że jesteśmy jego panami, a gdy wsiadamy do samolotu, cali oddajemy się w ręce obsługi0. „I bardzo dobrze” – uśmiecha się Grzegorz Polaniecki, szef czarterowej linii Enter Air. „W przeciwieństwie do kierowców samochodów, których kompetencje bada się zwykle raz w życiu, tuż przed wydaniem im prawa jazdy, piloci przechodzą ciągłe szkolenia i ćwiczenia na symulatorach lotu. Dzięki temu wiedzą dokładnie, krok po kroku, jak się zachować w najtrudniejszych sytuacjach, w najbardziej wymyślnych i niesprzyjających warunkach, a wszystkie manewry w takich okolicznościach wychodzą im niemalże odruchowo” – tłumaczy Polaniecki. Bezpieczeństwo przede wszystkim – to główne hasło konstruktorów samolotów, którzy zadbali o to, by niemal każda część maszyny, z silnikami na czele, miała swój system awaryjny.

 

Bezpieczne turbulencje

Trudniej o tym wszystkim przekonać nasz organizm. Gdy z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę wznosimy się na wysokość 11 kilometrów, nasz zmysł wzroku, znajdujący się w uchu wewnętrznym błędnik i odpowiedzialne za zmysł orientacji proprioceptory obecne na całym ciele nie radzą sobie z przetwarzaniem sygnałów dotyczących zmiany położenia i utraty poczucia grawitacji. Poza tym zmiany ciśnienia, zwłaszcza przy starcie i lądowaniu, wywołują bolesny ucisk na błony bębenkowe. Dodatkowy dyskomfort pojawia się chwilę po starcie (na wysokości około 500 metrów), gdy przez chwilę mamy wrażenie, że samolot zaczyna opadać, a silniki pracują jakby ciszej. „Ta zmiana ustawień mocy silnika jest normalna, wymagają jej międzynarodowe przepisy. Chodzi o to, żeby obniżyć poziom hałasu w okolicach lotniska” – tłumaczą autorzy książki „Flying without fear” („Latanie bez lęku”), psychologowie i piloci z linii Virgin Atlantic, prowadzący na co dzień kursy opanowywania strachu przed lataniem (patrz: ramka na s. 45).

Zupełnie normalne są też turbulencje, na pewno nie stanowią niebezpieczeństwa. Richard Conway, coach i szef programu „Flying without fear” w Virgin Atlantic, porównuje je ze śladami na wodzie. „Tak jak na rzece tworzą się drobne fale czy kręgi, tak samo jest ze znajdującym się cały czas w ruchu powietrzem. Turbulencje są jak ślad zostawiony przez łódkę. A to, że piloci każą w tym czasie zapiąć pasy nie tylko pasażerom, ale i stewardesom, to nie kwestia zagrożenia upadkiem samolotu na ziemię, ale na przykład uderzenia się o wózek z napojami” – tłumaczy współautor „Latania bez lęku”.

Co robić, gdy już siedzimy wygodnie w fotelu, a ponure  myśli wciąż przychodzą nam do głowy? Najważniejsze to nie być bezczynnym. Można słuchać muzyki lub audiobooka (polecamy słuchawki-zatyczki do uszu, uwolnią od słuchania dźwięków silnika czy płaczu siedzących nieopodal dzieci), ale najlepiej robić coś, co zajmie mózg, a dokładnie jego część odpowiedzialną za racjonalne myślenie. Idealne jest na przykład rozwiązywanie krzyżówek albo sudoku, nieźle robi też czytanie książek albo planowanie tego, co będziemy zwiedzać po wylądowaniu. Dzięki temu pobudzamy lewą półkulę, która odpowiedzialna jest za racjonalne myślenie, a wyciszamy prawą – wyobrażeniowo-lękotwórczą.

 

Panikologia statystyczna 

A jeśli jednak ogarnia nas panika? Autorzy „Latania bez  lęku” uważają, że przede wszystkim nie można do niej dopuścić. Za każdym razem, gdy tylko czarne myśli przychodzą nam do głowy, należy sobie wizualizować wielki czerwony znak „stop” albo zdecydowanie się karcić (w myślach, ewentualnie szeptem) – im wcześniej zareagujemy na lęk, tym łatwiej będzie go opanować. Całkiem inną metodę proponuje dr Marlena Kossakowska z sopockiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jej zdaniem jeśli nie potrafimy przegonić wizji katastrofy, powinniśmy sobie tę katastrofę zwizualizować. „Paniczny lęk czasem można oswoić poprzez przeżycie tego, czego się boimy. Jeśli zaakceptujemy naszą śmierć, przestaniemy wreszcie o niej myśleć” – twierdzi Kossakowska, która prowadzi badania nad fobiami. Ona  sama w ramach uspokajania się często wyobraża sobie siebie po wylądowaniu. „Widzę, jaka jestem pogodna, zadowolona i żywa – i nie mogę doczekać się tej chwili” – mówi.

Oswoić lęk można też przez wygadanie się. Co prawda  obsługa pokładowa przeszkolona jest w radzeniu sobie z atakami paniki, ale zwykle rola słuchacza spada na współpasażera, dobrze więc, jeśli w miarę możliwości nie podróżujemy w pojedynkę. „Jeśli nasz towarzysz jest uosobieniem spokoju, pocieszy nas i utwierdzi w przekonaniu, że nie ma bezpieczniejszego środka komunikacji. Jeśli jednak jest tak samo zdenerwowany jak my, to zwierzanie się może nas wzajemnie nakręcać” – mówi Kossakowska. Jeśli więc, zajmując miejsce, usłyszymy, że siedzący obok pasażer nachalnie dopytuje stewardesę o staż pracy pilota („Czy aby na pewno nie jest to jego pierwszy lot”?) lub ma zastrzeżenia do parametrów technicznych maszyny („Wydaje mi się, że to skrzydło jest jakoś przekrzywione”), najlepiej zmienić miejsce. „Chociaż z drugiej strony sąsiedztwo jeszcze bardziej zalęknionego od nas towarzysza też bywa korzystne, bo gdy zaczynamy go przekonywać, że wszystko będzie dobrze, sami się uspokajamy” – dodaje Kossakowska. Jako koronnego argumentu w uspokajaniu współpasażera najlepiej używać statystyk. A te są jednomyślne – zawsze wynika z nich, że najbezpieczniejszym środkiem transportu jest samolot.

Według autorów „Panicology” ofiar śmiertelnych na milion przebytych kilometrów jest w wypadku samochodu 2,8, pociągu – 0,4, a chodzenia na własnych nogach – 49! Z wyliczeń Międzynarodowej Organizacji Transportu Lotniczego za rok 2009 wynika natomiast, że jeden wypadek lotniczy przypada na 1,4 mln lotów. Bo jak mówią ci, dla których latanie samolotem to chleb powszedni: wsiadając do samolotu, nareszcie jesteś bezpieczny. Najbardziej ryzykowna część podróży to trasa taksówką z domu na lotnisko.

Dobrze, że się boimy po co na lotniskach są kaplice – wyjaśnia ksiądz Zbigniew Stefaniak, kapelan z warszawskiego lotniska Chopina.

Milena Rachid-Chehab:  Podobno jak trwoga, to do Boga. Jeśli tak, w kaplicach na obu terminalach lotniska Chopina powinno być wyjątkowo tłoczno.

ks. Zbigniew Stefaniak:  Aż tak to  nie, ale w ciągu dnia bywa tu sporo osób. Kaplica jest trochę jak poczekalnia dla pasażerów pierwszej klasy, ale dostępna dla wszystkich. Jest ładnie, ściany są wyciszone tak, że nie dochodzą lotniskowe komunikaty (oprócz alarmowych), a to sprzyja wyciszeniu i uspokojeniu. Mamy nawę ekumeniczną, do której często przychodzą muzułmanie, buddyści i przedstawiciele innych wyznań. Czasem ludzie też podchodzą do mnie w terminalu i proszą o modlitwę. Nie da się ukryć, że wiele osób odczuwa przed lataniem ogromny lęk.

M.R.-Ch.: Z czego on wynika?

ks. Z.S.: Myślę, że wzmagają go nasze  inne lęki. Czasem jest to strach przed niewiadomą, do której właśnie podróżujemy, na przykład gdy się przeprowadzamy albo zmieniamy miejsce pracy. A czasem to wynika z lęków bardziej duchowych, transcendentalnych. Ale to dobrze, że się boimy.

M.R.-Ch.: Dobrze?

ks. Z.S.:  Tak. Lęk uświadamia nam naszą kruchość i to, że nie jesteśmy samowystarczalni. Pokazuje, że musimy się otworzyć na Boga i na drugiego człowieka.

M.R.-Ch.: Ale chyba nie mówi tego ksiądz tym, którzy właśnie boją się wejść na pokład samolotu?

ks. Z.S.: Oczywiście, że nie. Tym przypominam, że nad ich lotem czuwa Pan Bóg i odpowiednie służby. No i mam dla nich obrazek z modlitwą Jana Pawła II za podróżujących samolotami i za odpowiedzialnych za ich lot.

 

 

BRYTYJSKIE LINIE LOTNICZE VIRGIN ATLANTIC  WPROWADZIŁY KURSY POKONYWANIA LĘKU PRZED LATANIEM (ich śladem poszła między innymi Alitalia). ZAJĘCIA KOSZTUJĄ OKOŁO 250 FUNTÓW (PONAD 1000 ZŁ) i odbywają się regularnie na lotniskach w całej Wielkiej Brytanii. Ponieważ organizatorzy chwalą się 90-procentową skutecznością, kolejki są nawet kilkumiesięczne (zwłaszcza w wypadku kursów dla dzieci). Oprócz części teoretycznej i ćwiczeń z psychologami w programie jest lot samolotem, podczas którego objaśniane jest dokładnie, co i jak działa, bo dzięki temu łatwiej zapanować nad lękiem. Organizatorzy programu „Flying without fear” stworzyli także aplikację na iPhone’a i stronę internetową (FlyingWithoutFear.co.uk), na której na bieżąco odpowiadają na pytania internautów. W brytyjskich księgarniach dostępna jest również książka pod tym samym tytułem. Jej główną część stanowią odpowiedzi na najczęściej zadawane – czasem bardzo dziwne – pytania ludzi, dla których lot samolotem jest jednym wielkim koszmarem.

Ich wątpliwości rozwiewają psychologowie, coache i piloci. Oto niektóre z tych pytań.

Dlaczego pod siedzenia nie włożycie spadochronów zamiast tych idiotycznych kamizelek ratunkowych?

Odp.: Prosta prawda jest taka, że – uwierz lub nie – na pokładzie samolotu jesteś bezpieczniejszy niż poza nim. Na kursach często pada to pytanie. David Gott, starszy trener załogi w zakresie bezpieczeństwa, opowiada wtedy o tym, jak kiedyś skoczył ze spadochronem, ale żeby móc to zrobić, przeszedł kilkugodzinne szkolenie. Czy wyobrażasz sobie, żeby każdy lot zaczynał się od godzinnej demonstracji używania spadochronu? I tak niezwykle mało prawdopodobna jest sytuacja zagrożenia, a nawet jeśli do niej dojdzie i pilot będzie musiał lądować na wodzie (pamiętaj, że wypełniony powietrzem samolot zachowuje się wtedy jak łódź, a wyjścia awaryjne umieszczone są ponad lustrem wody), kamizelki spełnią swoją funkcję.

Które siedzenie w samolocie jest najbezpieczniejsze?

Każde jest bezpieczne. Istnieje wiele mitów dotyczących latania. Mówi się na przykład, że w wypadku lądowania awaryjnego nie warto – wbrew zaleceniom – skłonić głowy do kolan, bo wtedy najłatwiej złamać kark. Innym mitem dotyczącym wyboru siedzeń jest twierdzenie, że w razie wypadku tył samolotu najprawdopodobniej urwie się pierwszy, a prawdopodobieństwo, że nic ci się nie stanie, jest największe, jeśli usiądziesz na przedzie pokładu. Ten mit jest tak silny, że czasem nawet przednie siedzenia są droższe od innych. Z przyjemnością informujemy, że to bzdury. Siedzenie to kwestia osobistych preferencji: niektórzy wolą siedzieć z przodu, bo tam jest odrobinę ciszej, inni wolą przy skrzydle, bo chybocze trochę mniej niż w innych częściach pokładu (niektórzy siadają tam dlatego, bo mogą cały czas obserwować, czy silniki pracują prawidłowo!).

Co by się stało, gdyby pilot dostał ataku serca?

Piloci lecący za sterami samolotu kontrolują się nawzajem. Jeśli jeden pilot umrze albo po prostu źle się poczuje, inny automatycznie przejmuje jego obowiązki (z tego powodu także każdy pilot dostaje inny posiłek – ryzyko ewentualnego zatrucia jest wtedy wyjątkowo niskie). Załoga samolotu wie, co robić w takich sytuacjach, wie, jak przeprowadzić akcję ratunkową. W takich wypadkach pilot ma też obowiązek lądować na najbliższym lotnisku.

Siedziałem przy oknie, gdy nagle zaczęła na mnie kapać woda. Czyżby coś przeciekało?
 
Klimatyzacja umieszczona  jest wzdłuż całej kabiny samolotu. Gdy krótko przed startem włącza się ją (a wcześniej przez pewien czas była wyłączona), zdarza się, że kapie trochę wody – to produkt uboczny procesu chłodzenia. Wszystko jest absolutnie normalne.

Czy mamy szansę przeżyć, jeśli rozbijemy się w morzu?
 

Przede wszystkim załoga  samolotu umie lądować na wodzie tak, by nie spowodować katastrofy. To jedna z umiejętności, którą piloci regularnie doskonalą na symulatorach. Poza tym samolot jest wypełniony powietrzem, więc najpierw będzie się unosił na wodzie. Obsługa samolotu jest wytrenowana do takich sytuacji, a na pokładzie oprócz kamizelek ratunkowych dla każdego pasażera umieszczono też liczne tratwy ratunkowe.