Iza Cisek: Jak się dziś miewa flirtowanie, czarowanie, epatowanie zmysłowością? Czy sztuka uwodzenia nie została trochę zapomniana?
Agnieszka Ornatowska, Psycholog, certyfikowana trenerka NLP: Nie tylko jest zapomniana, ale w dodatku niedoceniana, ponieważ ludzie zazwyczaj uwodzą się nawzajem tylko i wyłącznie w momencie, kiedy się poznają. A potem, kiedy już zaczynają być oficjalnie parą, to uwodzenie znika – już nie musimy być mili, już nie musimy się podobać, bo już jesteśmy ze sobą. Uwodzimy na początku znajomości, kiedy jesteśmy młodzi, kiedy nie mamy partnera – a potem już w zasadzie nie.
Czyli zanikła sztuka uwodzenia po uwiedzeniu?
– Dokładnie. I tu dobrze jest wrócić do początku, czyli do samego znaczenia słowa „uwodzenie”. Niektórzy uważają, że uwodzenie ma mieć cel i skończyć się bliskością, seksem – i tylko o to chodzi. Mało już jest kobiet, które po prostu są uwodzicielskie w stosunku do wszystkich mężczyzn, i podobnie mało jest mężczyzn, którzy są uwodzicielscy w stosunku do wszystkich kobiet – tylko i wyłącznie po to, żeby było nam wszystkim miło! Powszechnie to się kojarzy bardzo jednoznacznie. A ja uwodzenie rozumiem jako relację, która ma być ciekawa, zaskakująca, fascynująca i w takim znaczeniu można mówić o uwodzeniu przez cały czas trwania związku. Ale też ze znajomymi, z którymi bawimy się, jednocześnie świetnie się ze sobą czujemy, żartujemy, jesteśmy nawzajem dla siebie fascynujący. I myślę, że o takim uwodzeniu ludzie zapomnieli.
Co gorsza, uwodzenie ma nie najlepszą reputację, kojarzy się np. z manipulacją. Czy to nie jest podobna sytuacja jak w przypadku NLP, czyli programowania neurolingwistycznego, którym się pani zajmuje?
– W ciągu ostatnich kilku lat powstało całe mnóstwo szkół uwodzenia – głównie dla panów, tych dla pań jest znacznie mniej. I faktycznie, w tym przypadku chodzi tylko o zdobycie kobiety czy mężczyzny. I podobnie jak z NLP jest tak, że większości osób wydaje się, iż można na kogoś wpłynąć bez względu na to, czy druga osoba będzie tego chciała, czy nie. Prawda jest taka, że niezależnie od tego, czy mówimy o technikach NLP w kontekście uwodzenia, sprzedaży czy kontaktu z drugą osobą, to są to tylko i wyłącznie narzędzia. I tylko i wyłącznie od danej osoby zależy, jak ich użyje. To jest tak jak z nożem, którym można zrobić komuś kanapkę, ale także kogoś skrzywdzić.
Dlaczego jest więcej szkół uwodzenia dla mężczyzn?
– Bo panowie szukają prostych i konkretnych narzędzi. Moi koledzy – trenerzy NLP, którzy często prowadzą takie zajęcia, mówią, że ich klienci to przeważnie mężczyźni w wieku 20–30 lat. To ludzie, którym nie udaje się nawiązywać kontaktu, nie potrafią podrywać i znaleźć partnerki, więc idą do szkoły uczyć się uwodzenia.
Kiedy ja prowadziłam kursy z uwodzenia dla kobiet, zauważyłam, że średnia wieku wynosiła 40–50 lat. Przychodziły panie, które przez całe życie wierzyły w naturalność, w to, że jeśli będą po prostu takie, jakie są, to wszystko się poukłada. Dodatkowo nie dbały odpowiednio o relacje i o to, żeby iskrzyło przez cały czas. W końcu kolejne relacje się rozpadały albo były niesatysfakcjonujące i wtedy kobiety te dochodziły do wniosku, że jednak potrzebują jakichś narzędzi.
Czy na kursach dla mężczyzn i kobiet przekazuje się podobną wiedzę?
– I tak, i nie. Panowie muszą się nauczyć mówić tak, żeby wywoływać emocje u kobiet – żeby nam się pięknie ich słuchało. Kobietę uwodzi się głosem i tym, co się mówi, bo to na nas, kobiety, najmocniej działa. Natomiast my, kobiety, musimy trochę odpuścić mężczyznom i zrozumieć, że oni wypowiadają zdecydowanie mniej słów na dzień niż my. Szkoły dla pań i panów różną się merytorycznie. Największy problem mężczyźni mają z podejściem do kobiety, zwłaszcza tej, która im się podoba. Przełamanie tego lęku, zagadanie, nawiązanie kontaktu jest dla nich krytycznym momentem. A potem takie poprowadzenie rozmowy, żeby była dla kobiety interesująca. Natomiast w przypadku przedstawicielek płci pięknej skupiamy się na poczuciu własnej atrakcyjności. I na poukładaniu przekonań. Potem większość rzeczy wychodzi nam naturalnie: potrafimy rozmawiać o emocjach, potrafimy sprawić, żeby ktoś się dobrze z nami czuł, dopasowujemy się. Dostałyśmy to w spadku po naszych prapraprzodkiniach, które same opiekowały się dziećmi, musiały umieć je obserwować, zająć się nimi, zabawić. Sam proces rozmowy i uwodzenia jest więc dla kobiety prosty i zupełnie naturalny.
Żeby móc uwodzić innych, trzeba najpierw umieć uwodzić samą/samego siebie?
– Trzeba się czuć pociągającym i atrakcyjnym. To jest najważniejsza rzecz, której uczymy ludzi na szkoleniach – jak doceniać siebie, zauważać to, co ma się w sobie ładnego, atrakcyjnego. Trzeba znaleźć w sobie to coś, co się może podobać, odszukać swoją wewnętrzną wartość, a przede wszystkim doskonale czuć się w swoim ciele. Bardzo ważne jest, aby zacząć myśleć o drugiej płci, że jest OK – możemy bowiem nosić w sobie różne przekonania, także te, które nie pomagają w kontaktach. Jeżeli to potrafię, to korzystanie z narzędzi przychodzi naturalnie. Wszystko, czego uczę, powstało z obserwacji sposobu, w jaki ludzie się dogadują i co odpowiada za to, co sprawia, że jest nam razem łatwo, wesoło i przyjemnie.
Czy możemy nauczyć się czegoś od słynnych uwodzicieli, takich jak Casanova?
– Zarówno w sukcesie biznesowym, jak i uwodzicielskim można zaobserwować pewne prawidłowości. Kiedy Casanova uwodził kobiety, cała jego uwaga była skupiona tylko na nich. W każdej widział coś wyjątkowego, każda była piękna w jego oczach. A kiedy kobieta się dobrze czuje w relacji z mężczyzną, daje się uwodzić – bo jeżeli dobrze się bawi i słyszy swoją atrakcyjność w słowach mężczyzny, widzi jego zainteresowanie, wtedy łatwo wchodzi w relację. W drugą stronę działa to dokładnie tak samo. Jeżeli kobieta umie sprawić, żeby facet czuł się z nią doskonale, czuł, że jest wyjątkowy, mógł mówić o tym, co go interesuje czy fascynuje, i jeszcze żeby oboje się przy tym śmiali i dobrze ze sobą bawili – to sukces uwodzicielski zapewniony!
Jedna z moich klientek – długowłosa, długonoga, z dużym biustem, miała taki problem, że po pierwszej randce panowie nigdy nie chcieli się z nią dalej umawiać. Kiedy jej powiedziałam, żeby pytała mężczyznę o to, co go interesuje, odparła, że byłoby nudno, gdyby on mówił o swojej pracy, samochodach albo gdyby się okazało, że jest mało rozmowny. W rezultacie żeby rozmowa płynęła, ona opowiada o swojej pracy. Zapytałam ją o to, czy chce, żeby dobrze jej się rozmawiało z mężczyznami, czy pragnie, żeby się z nią spotykali? To było dla niej wielkie odkrycie, że może rozmawiać z mężczyzną o tym, co jego interesuje. W końcu znalazł się odpowiedni mężczyzna, z którym ta kobieta do dziś jest w związku.
Jak się uwodzić w stałym w związku?
– Związek jest jak delikatna mimoza. Jeśli na nią chuchniesz, skuli listki, jeśli zapomnisz podlewać przez miesiąc – uschnie. Psycholog społeczny Bogdan Wojciszke w swojej „Psychologii miłości” napisał, że relacja między dwojgiem ludzi składa się z namiętności, bliskości i zaangażowania. Na samym początku pojawia się namiętność, na jej bazie powstaje bliskość, a potem dochodzi zaangażowanie. Namiętność wygasa najszybciej, a kiedy to się dzieje, ta druga osoba przestaje nas kręcić. Znika więc też bliskość i zostaje samo zaangażowanie – kredyt, wspólny adres i tyle. A nie o to chodzi!
Żeby dobrze nam było przez długie lata, cały czas musimy być dla siebie interesujący i dlatego dobrze jest się uwodzić. Cały czas sprawiać, żeby druga osoba chciała być ze mną, a nie z tą ogromną liczbą atrakcyjnych osób, które są wokół nas. A da się to zrobić bardzo prosto. Kiedyś, na samym początku znajomości byliśmy przecież dla siebie najpiękniejsi, najbardziej atrakcyjni, najbardziej fascynujący – dobrze jest więc sięgać pamięcią do początków związków, celebrować wszelkie rocznice, oglądać zdjęcia, rozmawiać, jak to było.
Dzięki temu powracamy do emocji, które nam wtedy towarzyszyły, a które kojarzą się z namiętnością. W związku nieraz zapominamy, że ta druga osoba się stara, po prostu ze mną będąc. I to jest wyraz jej miłości – warto to zauważyć, docenić, podziękować. Kolejna rzecz to jest kontakt fizyczny – na samym początku zakochani dotykają się, trzymają się za ręce, obejmują się. Budowanie namiętności oraz bliskości naprawdę warto pielęgnować.
Co wrzuciłaby pani do skrzyneczki z niezbędnymi „narzędziami” dla uwodzicielki i uwodziciela?
– Po pierwsze znajdź w sobie to, co ci się podoba, podkreślaj to, bądź z tego dumna/dumny. I wiedz, czego chcesz – jakiej chcesz relacji, jakiego człowieka szukasz. Jeżeli chodzi o techniki, ważne jest dopasowanie. Tu przydatna jest technika NLP, która pozwala łatwo nawiązać kontakt niewerbalny – siadamy w podobnej pozycji jak osoba, z którą rozmawiamy, wykonujemy podobne gesty, mówimy w podobny sposób, jeżeli chodzi o szybkość i głośność. Klasyczna technika, która ma w sobie wielką moc. Po drugie pozwól człowiekowi opowiadać o sobie, pytaj o jego życie, ponieważ dla każdego z nas jego własne sprawy, problemy, zainteresowania to najważniejszy i najciekawszy temat, jaki istnieje. Ostatnia rzecz to atmosfera, w jakiej przebiega uwodzenie – ma być lekka, zabawna, przyjemna, trochę jak taniec, trochę jak gra między nami. Warto wypróbować te narzędzia, nie zrażać się porażkami i po prostu dobrze się bawić!