Międzynarodowy zespół ekspertów opracowujący tzw. The Lancet Countdown, czyli coroczną ocenę sytuacji klimatycznej na powierzchni Ziemi wskazuje na to, że już za dwie-trzy dekady z powodu ekstremalnie wysokich temperatur będzie umierało nawet pięć razy więcej ludzi niż obecnie. Co więcej, jak na razie nie widać żadnych oznak tego, aby ten trend miał się zdecydowanie odwrócić.
Owszem, obserwujemy w ostatnich latach intensywne wysiłki w sektorze odnawialnych źródeł energii. Na całym świecie buduje się nowe farmy wiatrowe i pokrywa tysiące hektarów panelami fotowoltaicznymi. Nie zmienia to jednak faktu, że jednocześnie w zeszłym roku pobito rekord ilości gazów cieplarnianych wyemitowanych w wyniku spalania paliw kopalnych. Co więcej, wszystko wskazuje, że potężne dotacje wielu rządów oraz inwestycje wielu banków wciąż napędzają wydobywanie i wykorzystanie paliw kopalnych.
Efekt jest taki, że ekstremalne susze pojawiają się z roku na rok na coraz większym obszarze, narażając kolejne miliony ludzi na ryzyko głodu, brak dostępu do wody pitnej. Co więcej, należy zwrócić także uwagę na to, że komary rozprzestrzeniają się na coraz większym obszarze, przenosząc w nowe miejsca choroby zakaźne, obciążając w ten sposób systemy ochrony zdrowia kolejnych krajów.
Badania przeprowadzone przez naukowców wskazują wyraźnie, że w ubiegłym roku ludzie na całym świecie byli narażeni na działanie temperatur zagrażających życiu średnio przez 86 dni. Niemal dwie trzecie z tych dni było spowodowanych przez zmiany klimatyczne. Co więcej, liczba osób powyżej 65. roku życia, które zmarły z powodu upałów, wzrosła o 85 procent między okresem 1991-2000 a okresem 2013-2022. Wszystko jednak wskazuje na to, że jest to dopiero początek bardzo niebezpiecznego trendu.
Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że zakładając ocieplenie klimatu o 2 stopnie Celsjusza do 2100 roku, to już w 2050 roku liczba zgonów, które będzie można przypisać ekstremalnie wysokim temperaturom, będzie 4,7-krotnie wyższa niż obecnie. Tutaj jednak trzeba zauważyć, że jest to scenariusz optymistyczny, bowiem aktualnie zmierzamy do wzrostu temperatury do końca wieku nie o 2 stopnie Celsjusza, a o 2,7.
Problemy, które z takimi zmianami się wiążą, nie ograniczają się jedynie do wpływu wysokich temperatur na organizmy. Wszystko bowiem wskazuje, że jeżeli faktycznie dojdzie do wzrostu średnich temperatur na powierzchni Ziemi o dwa stopnie, będzie się to wiązało z przenoszeniem przez komary takich chorób jak denga na zupełnie nowe tereny. Szacuje się, że przenoszenie dengi może do końca wieku wzrosnąć o 36 procent.
Naukowcy zwracają zatem uwagę, że priorytetem dla przywódców, którzy za kilka dni zbiorą się w Dubaju na szczycie COP 28, powinno być ograniczenie ocieplenia klimatu do 1,5°C, jeżeli chcemy uniknąć poważnych problemów w sektorze zdrowia publicznego.
Paradoksem obecnej sytuacji jest także to, że to mieszkańcy najbiedniejszych krajów na świecie, które najmniej przyczyniły się do zmian klimatycznych, ponoszą aktualnie największe koszty, najdotkliwiej odczuwając ich skutki.
Zaledwie kilka dni temu przedstawiciele ONZ poinformowali, że obecnie przyjęte postanowienia pozwalają na obniżenie globalnej emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku o 2 proc. w stosunku do 2019 r. Dla kontekstu warto dodać, że aby ograniczyć ocieplanie klimatu do 1,5 stopnia Celsjusza do konta wieku, ten wskaźnik powinien wynosić nie 2 a 42 procent. Pracy do wykonania jest zatem przed nami jeszcze bardzo dużo.