Ludzkość znalazła życie na Marsie. A potem zachowała się jak obcy z filmów sci-fi

Odnalezienie jakiejkolwiek formy życia na innym globie niż Ziemia byłoby jednym z największych odkryć za naszego życia. Gdyby bowiem okazało się, że w Układzie Słonecznym, na dwóch różnych planetach, na których panowały drastycznie różne warunki fizykochemiczne oraz atmosferyczne było w stanie rozwinąć się i przetrwać życie, moglibyśmy założyć, że podobnie jest w całym wszechświecie. W naszym układzie planetarnym poszukiwania życia zazwyczaj dotyczą chmur Wenus, powierzchni Marsa oraz głębin oceanicznych wewnątrz księżyców takich jak Europa czy Enceladus. Jak dotąd jednak żadnego życia na żadnych z tych globów nie udało się znaleźć. Choć to nie do końca prawda.
Innowacyjny aku

Innowacyjny aku

Zdecydowanie najbardziej badanym obiektem Układu Słonecznego na przestrzeni ostatnich kilku dekad jest Mars. Liczba docierających tam orbiterów, lądowników, łazików, a nawet latających dronów jest absolutnie bezprecedensowa. Nawet obecnie po powierzchni Marsa jeżdżą dwa duże łaziki amerykańskie (Curiosity i Perseverance), dopiero co swoją misję zakończył chiński łazik Zhurong oraz amerykański lądownik InSight, a na orbicie wokół Czerwonej Planety znajdują się sondy zarówno amerykańskie, jak i chińskie i indyjskie.

Część badaczy jednak wskazuje na coś bardzo nietypowego. Otóż życie na Marsie teoretycznie mogliśmy wykryć już niemal pięćdziesiąt lat temu, kiedy na powierzchni Marsa wylądowały lądowniki Viking. Kwestia wykonanych w ramach tej misji pomiarów nigdy nie została do końca wyjaśniona i pozostaje jedną z większych zagadek planetologii. Możliwe, że na przełom w tym przedłużającym się impasie, będziemy musieli poczekać, aż do czasu, gdy na Ziemię dotrą próbki pobrane z powierzchni Marsa przez łazik Perseverance i dostarczone w ramach misji Mars Sample Return.

O co chodzi z tym życiem odkrytym przez lądownik Viking?

W 1975 roku w podróż na Marsa wystartowały dwa próbniki Viking 1 oraz Viking 2. Choć był to dopiero początek eksploracji Marsa przez ludzkość, to zadanie postawione przed oboma lądownikami było niezwykle ambitne. Instrumenty zainstalowane na pokładzie Vikingów miały za zadanie spróbować wykryć prymitywne formy życia na powierzchni Marsa. Aby nie pomylić potencjalnego marsjańskiego życia z mikroorganizmami zawleczonymi przez lądownik z Ziemi, oba lądowniki wyjałowiono, umieszczając je w piecu w wysokiej temperaturze, a następnie zamykając w szczelnym pojemniku biologicznym, który został otworzony dopiero na orbicie Marsa.

Ogólnie misje obu lądowników zakończyły się przesłaniem na Ziemię ogromu informacji dotyczących geologii, ukształtowania terenu na Marsie, atmosfery marsjańskiej i wielu innych parametrów, których dotychczasowe badania z orbity nie były w stanie nam dostarczyć. Powszechnie przyjmuje się, że eksperymenty odpowiedzialne za poszukiwanie życia na Marsie nie były w stanie dostrzec żadnych jego oznak na powierzchni Czerwonej Planety. Jednak sprawa nie jest taka jednoznaczna, jak można by było uważać.

Owszem, większość eksperymentów nie przyniosła pozytywnych wyników, jednak w jednym z nich instrumenty zarejestrowały śladowe ilości chlorowanych związków organicznych. Podówczas jednak uznano, że muszą to być zanieczyszczenia przywiezione z Ziemi.

Co więcej, w jednym z eksperymentów woda zawierająca skłądniki odżywcze oraz radioaktywny węgiel zostały dodane do gleby marsjańskiej. Założenie było takie, że jeżeli w glebie istnieje jakieś życie, to mikroorganizmy zużyłyby składniki odżywcze i wyemitowały węgiel w formie gazowej. I faktycznie, w pierwszym eksperymencie udało się zarejestrować obecność takiego gazu. Przy drugim i trzecim podejściu już się to nie udało. Wyniki zatem były niejednoznaczne. Pół wieku później jednak wciąż nie ma pełnej zgody do tego co tak naprawdę się stało na powierzchni Marsa.

W swoim najnowszym artykule prof. Dirk Schulze-Makuch z Uniwersytetu Technicznego w Berlinie przekonuje, że być może właśnie w ramach tego eksperymentu odkryliśmy życie na Marsie, a następnie je unicestwiliśmy. Skąd taki pomysł? Według planetologa woda w eksperymencie mogła po prostu zabić mikroorganizmy, sprawiając, że w drugim i trzecim eksperymencie już nie emitowały one radioaktywnego gazu. Argumenty? Obecnie znamy wiele przykładów mikroorganizmów żyjących na Ziemi w ekstremalnym środowisku, które doskonale radzą sobie, wykorzystując wilgoć zawartą w powietrzu. Podlanie ich zbyt dużą ilością wody po prostu jest je w stanie zabić. Być może tak też było w przypadku Vikingów. Próbując odkryć tam jakiekolwiek formy życia, w rzeczywistości je utopiliśmy.

Według Schulze-Makucha możliwe jest, że komórki, z których zbudowane jest marsjańskie życie, wypełnione są nadtlenkiem wodoru. Gdyby tak było, miałoby one źródło tlenu, niską temperaturę zamarzania i właściwości higroskopijne. Można powiedzieć, że takie formy życia byłyby wprost idealnie przystosowane do życia na Marsie. Jedynym ich problemem było to, że nie były gotowe na interakcje z robotami przybyłymi na Marsa z innej, odległej planety.

Więcej:Mars