Ile kosztowała korona króla Polski? A ściślej – ile kosztowało to najważniejsze zezwolenie na koronację z papieską akceptacją? Oficjalny cennik podobno nie istniał. Zainteresowanym pozostawiano wolną rękę. Tym bardziej że chodziło o wyeliminowanie rywala, a zatem przelicytowanie jego możliwości finansowych. Zresztą problem dotyczył czasów rozbicia dzielnicowego. Później, w dobie wyborów elekcyjnych, wystarczało przekupić grupę magnatów, hierarchów kościelnych lub określone stronnictwo polityczne, którzy nie tylko za pieniądze, ale także za obietnice konkretnych urzędów na królewskim dworze forsowali określonego kandydata.
RZETELNY KANDYDAT
W XIII i XIV wieku polskie delegacje wyruszały do Rzymu i do Awinionu – ówczesnych siedzib papieży – trzykrotnie. Posłowie byli wyposażeni w argumenty polityczne, w pisma polecające do ważnych urzędników kurii, a przede wszystkim w odpowiednie zasoby finansowe, z konkretnym przeznaczeniem na łapówki, które miały spowodować pozytywną decyzję papieską.
Największego pecha miał książę Henryk IV zwany Probusem, czyli Rzetelnym. Jak mało który z władców dzielnicowych był znakomicie przygotowany do założenia korony królewskiej. Bardzo dobrze wykształcony, ceniony na dworach naszych czeskich i niemieckich sąsiadów, doskonały organizator, świetnie gospodarzący w swoim wrocławskim księstwie. Kiedy uzyskał tron księcia krakowskiego, miał już szeroko otwartą drogę do polskiej korony. Cesarz niemiecki nie zgłaszał zastrzeżeń, co więcej, sam nawet chciał mu nadać tytuł królewski. Jednakże arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka, uznał, że nie godzi się przyjmować korony z rąk osoby świeckiej, w dodatku Niemca. Niezbędna była tu pełna akceptacja papieża.
O DWÓCH TAKICH, CO OTRULI KSIĘCIA
Książę przystał na ten warunek. Wysłał zatem do Rzymu, do papieża Mikołaja IV, swojego zaufanego dworzanina Jana z Goćwina, pełniącego wówczas funkcję „legisty”, czyli doradcy prawnego, aby ostatecznie potwierdził prawo ówczesnego księcia wrocławskiego, krakowskiego i sandomierskiego do polskiej korony. Aby przychylnie nastawić papieża do swojej prośby, ofiarował mu w podarunku 10 tysięcy grzywien (jedna grzywna równała się wtedy 210 gramom srebra). Kolejne dwa tysiące grzywien mieli otrzymać jako łapówki kardynałowie z otoczenia papieskiego, aby optowali za przyspieszeniem decyzji papieskiej.
Jan z Goćwina, mając w ręku tak wielki majątek, nie oparł się pokusie oszukania i księcia, i papieża. Trzecią część otrzymanych środków wymienił na fałszywe monety. Otoczenie papieskie zbyt dobrze znało jednak wartość pieniądza. Kiedy oszustwo wyszło na jaw, sprawca uciekł do Wenecji ścigany przez służby papieskie i książęce.
Jak wynika z zapisu „Kroniki zbrasławskiej”, sprawca oszustwa w obawie przed karą postanowił uwolnić się od niej za pomocą… śmierci Henryka IV. Lekarzem nadwornym Probusa był wtedy Jakub z Goćwina, rodzony brat oszusta. Tenże medyk otrzymał od brata z Wenecji silną włoską truciznę, którą nasycił książęcy nóż do krajania chleba. Specyfik okazał się skuteczny.
23 czerwca 1290 roku książę Henryk IV rozstał się z życiem. Na łożu śmierci przebaczył skrytobójcy. Nie wiadomo, co stało się z medykiem. Czy dotarł do brata w Wenecji i w zamożności dożył swoich dni, czy też spotkała go kara z rąk prawdziwych mocodawców zabójstwa księcia? W licznych zagranicznych kronikach inicjatywę otrucia Probusa przypisuje się bowiem jego adwersarzowi (a w ostatnich latach sojusznikowi) księciu Henrykowi V Brzuchatemu. Władca ten siłą zajął księstwo wrocławskie, które Probus w testamencie zapisał księciu głogowskiemu Henrykowi III. Kroniki wspominają także, że w gronie inicjatorów zabójstwa znajdowały się też inne, niewymienione z nazwiska, znaczące persony. Znając brak skrupułów i bezwzględność, z jaką rozprawiał się z rzeczywistymi i potencjalnymi rywalami do korony książę Władysław Łokietek, nie można wykluczyć, że on także należał do grona „znaczących person”.
PRZEKUPIĆ PRZEKUPUJĄCEGO
Henryk Probus w swym testamencie na kolejnego kandydata do korony wyznaczył władcę Wielkopolski Przemysła II. Książę starania o królewski tytuł również rozpoczął od Rzymu. Nie popełnił jednak błędu Henryka IV. Nie oszczędzał na kosztach, jak byśmy to dzisiaj określili, delegacji służbowych. Wysłał tam nie jednego dworzanina – jak Probus – lecz kilkuosobową ekipę, oczywiście obficie zaopatrzoną finansowo. Posłowie mieli za zadanie skutecznie korumpować urzędników kurii rzymskiej, patrząc przy tym sobie wzajemnie na ręce.
Tym razem dworzanie okazali się lojalni. Nie tylko dotarli z pieniężnymi prezentami nawet do Wilhelma de Sancto Genimiano, najbardziej wpływowej osoby na papieskim dworze, ale przede wszystkim przekupili… konkurencję. Otóż równolegle z Przemysłem II o polską koronę ubiegał się wtedy czeski król Wacław II. Czynił to z poparciem możnowładców i duchowieństwa Małopolski. Podobnie jak wielkopolski książę również wysłał do Rzymu swojego zaufanego dworzanina magistra Aleksego. On także miał korumpować watykańskich urzędników. Tymczasem to Wielkopolanie „znaczną kwotą” – jak zapisano w „Kronice zbrasławskiej” – przekabacili Aleksego. Przekupny poseł w imieniu Wacława II oficjalnie zrezygnował z polskiej korony, zachowując dla siebie fundusze swojego króla. Nie cieszył się jednak długo majątkiem. Za to, „że potajemnie załatwił sprawę koronacji księcia kaliskiego na króla polskiego, spotkała go surowa kara”. Z polecenia Wacława II zamordowano go jeszcze we Włoszech. Część pieniędzy odzyskano. Ale królem został Przemysł II.
Bonifacy VIII prawdopodobnie wydał tylko ustną zgodę na tę koronację. Nie odnaleziono bowiem dotychczas ani w Polsce, ani w Stolicy Apostolskiej żadnego dokumentu wystawionego w tej sprawie przez kurię papieską. Na wieść o zdradzie magistra Aleksego oburzony Wacław II wysłał natychmiast poselstwo do… Przemysła II, aby ten dobrowolnie zrezygnował ze zdobytego podstępnie tytułu królewskiego. Polską odpowiedzią była natychmiastowa koronacja Przemysła II.
Czeski król zaprotestował u papieża, wysyłając pismo, w którym stwierdził, że Polak koronę zdobył „dowcipem i wilkiem, a nie zasługami i prawem”, i dlatego powinna być mu odebrana. Zapowiedział, że jeśli jego życzeniu nie stanie się zadość, „potrafi zrealizować swoje żądania wobec polskiej korony zbrojną ręką”. Jedyną reakcją Stolicy Apostolskiej na owo pismo było… milczenie. Jak zwykle w trudnych przypadkach Rzym nie zajął żadnego stanowiska, nie wydał też oświadczenia.
Przemysł II królem Polski był zaledwie niecałe 8 miesięcy. Zginął, zamordowany w Środę Popielcową 8 lutego 1296 roku we wsi Sarniki pod Rogoźnem. Ciężko rannego, uprowadzonego z Rogoźna króla, dobił jeden z porywaczy Jakub Kaszuba. W odległym tle uprowadzenia i zabójstwa króla pojawia się również Władysław Łokietek. Już wkrótce to on miał zabiegać o przychylność Watykanu.
MISSION IMPOSSIBLE
Biskup włocławski Gerward był wypróbowanym przyjacielem księcia Władysława. Uchodził za bardzo zręcznego dyplomatę. Dlatego książę, ubiegając się o koronę, właśnie temu duchownemu powierzył misję jej uzyskania. Rzeczywiście biskup robił co mógł, chociaż miał niezwykle trudne zadanie. Trudne z winy samego zainteresowanego.
Łokietek był bowiem dwukrotnie obłożony klątwą kościelną. Raz za bestialstwo i świętokradztwo jego wojsk podczas pobytu w Wielkopolsce, a ponownie za nierespektowanie wyroku sądu papieskiego w sporze z bp. Janem Muskatą. Istniała także świecka przeszkoda do koronacji. Otóż Władysław Łokietek był… lennikiem króla czeskiego. 23 sierpnia 1299 r. w Klęce książę złożył przysięgę lenną i obietnicę uroczystego hołdu w Pradze Wacławowi II. Wydarzenie to potwierdził odpowiedni dokument. Lennik zaś, bez zgody swojego seniora, nie mógł się ubiegać o żadne zaszczyty. Seniorem zaś pozostawał czeski król.
W dodatku władca Czech Jan Luksemburski, jako spadkobierca Wacława II, rościł sobie prawo do polskiej korony. W tej sprawie wysłał także poselstwo do papieża, a jednym z argumentów pognębiających kontrkandydata było stwierdzenie, że królowie czescy nigdy nie zwolnili Władysława Łokietka z obowiązków lennych.
Biskup Gerward znalazł się więc w bardzo trudnej sytuacji. Tym bardziej że do sprawy ewentualnej koronacji polskiego księcia włączyli się Krzyżacy. Skarżyli się, że Łokietek w walce z Zakonem używa pogańskich oddziałów litewskich i tatarskich. Za to groziła kolejna klątwa.
Włocławski biskup postanowił najpierw wysłać do papieża petycję. Gerward przedstawił ją w czerwcu 1318 roku w Sulejowie, gdzie zebrali się możni i hierarchowie polscy. Obecni pokornie prosili papieża, aby w swej łaskawości raczył wyrazić zgodę na koronację księcia krakowskiego. Przedstawili nieszczęścia, jakie spadały na kraj, pozbawiony koronowanego władcy, ze strony pogan i schizmatyków. Jedyne, co mogłoby ostatecznie położyć kres tej tragicznej sytuacji kraju, który regularnie opłacał świętopietrze, byłoby podniesienie Władysława Łokietka do godności króla.
Petycja petycją, ale potrzebne były także odpowiednie środki finansowe na korumpowanie papieskich urzędników. Tym razem Władysław Łokietek, znany powszechnie ze swego skąpstwa i pazerności, nie poskąpił srebra i złota. Decyzja okazała się trafna, gdyż po przybyciu biskupa Gerwarda do Awinionu światło dzienne ponownie ujrzała skarga biskupa Muskaty. Biskup krakowski protestował przeciwko pozbawieniu go przez polskiego księcia wszystkich funkcji i dostojeństw w Krakowie, wbrew wyrokowi papieskiemu z 1309 roku.
Gerward wykazał się niezwykłym talentem dyplomatycznym i umiejętnością właściwego wydawania powierzonych mu środków. Mimo wszystkich tych istotnych przeszkód udało mu się uzyskać od Jana XXII niecodzienną, choć w sumie pozytywną, decyzję w sprawie korony. Ostatecznie bowiem papież – za pomocą bardzo zawiłej argumentacji – nie mianował Łokietka królem Polski, ale nie odmówił mu prawa do ubiegania się o tytuł króla krakowskiego. Janowi Luksemburskiemu przyznał wyraźnie prawo do wielkopolskiego królestwa Przemysła II i Wacława II, ale również nie stwierdził jednoznacznie, że przysługuje mu tym samym tytuł króla Polski. Jan XXII podkreślił jednocześnie, że ewentualna koronacja Władysława Łokietka powinna się odbywać tak, aby „niczyje prawa nie zostały naruszone”. Nie sprecyzował jednak, o jakie prawa chodzi i na czym te naruszenia miałyby polegać.
Łokietek natychmiast, łamiąc papieskie ustalenia, koronował się w Krakowie jako król Polski. Papież nie oponował. Dlaczego? Pewną odpowiedź na to pytanie znaleźć można w „Roczniku lubuskim” z 1320 roku. Napisano w nim: „Jan XXII otrzymał za osiągnięcie [przez] Władysława Łokietka tytułu królewskiego mnogą ilość pieniędzy i ten zrobił wszystkich ludzi swojego królestwa po wieczne czasy czynszownikami, w ten sposób, iż każdy człowiek co roku obowiązany jest dawać [papieżowi] jednego denara, który to denar nazywa się denarem Świętego Piotra”. Papież milczał, bo Władysław Łokietek, znany z niedotrzymywania danego słowa, mógł w każdej chwili ujawnić tronową transakcję.