Po dekadach przerwy, w ostatnich miesiącach na Księżycu zrobiło się tłoczno. Bezustannie lądują na nim jedne sondy kosmiczne, a rozbijają się drugie. W najbliższych miesiącach i latach tej aktywności będzie jeszcze więcej. W stronę Księżyca będą latały m.in. chińskie, japońskie, czy indyjskie sondy kosmiczne. Do tego amerykańskie przedsiębiorstwa komercyjne będą dostarczały na powierzchnię Srebrnego Globu ładunki w ramach programu CLPS. W końcu już za kilka lat po ponad 50 latach powrócą tam ludzie, którzy tym razem mają zamiar stworzyć tam swoje stałe bazy, do których bezustannie będą latać. Wszystko to wskazuje na to, że czas najwyższy, aby ustalić jedną wspólną miarę czasu na Księżycu.
Jakby nie patrzeć, kiedy robi się tłoczno, synchronizacja zdarzeń w danym miejscu pozwala porządkować aktywność i zapewniać bezpieczeństwo. Dotąd, gdy na Księżycu naraz lądowała jedna sonda kosmiczna, nie miało to aż takiego znaczenia. W najbliższych latach może to się jednak zmienić. Na orbicie wokół Księżyca pojawi się więcej orbiterów, statków kosmicznych, lądowników, łazików, a nawet załogowa stacja kosmiczna Gateway.
Czytaj także: To będzie księżycowa kapsuła czasu. Esencja ludzkości na 24 szafirowych dyskach
Uporządkowanie czasu na Księżycu pozwoli lepiej monitorować aktywność, precyzyjnie określać moment odpalania silników sond kosmicznych, startów, lądowań, cumowania do stacji kosmicznej i wiele innych.
Na początku kwietnia urzędnicy Białego Domu zlecili oficjalnie agencji kosmicznej NASA ustanowienie koordynowanego czasu księżycowego.
Prace nad tym zadaniem mają się zakończyć do końca 2026 roku, czyli mniej więcej do wtedy, kiedy pierwsza amerykańska misja załogowa w XXI wieku wyląduje na powierzchni Srebrnego Globu.
Można tutaj zapytać, co zajmie naukowcom tyle czasu. Okazuje się jednak, że pomiar czasu jest bardziej skomplikowany, niż się wydaje, nawet mimo tego, że naukowcy chcą stworzyć jeden uniwersalny czas dla całego Księżyca, bez tworzenia różnych stref czasowych na powierzchni globu. Wyzwaniem jest jednak stworzenie czasu, który będzie uwzględniał tempo rotacji Księżyca wokół jego własnej osi, inne przyciąganie grawitacyjne i wiele innych aspektów.
Jak zauważają badacze, ze względu na znacznie mniejsze przyciąganie grawitacyjne na Księżycu, czas płynie tam nieco szybciej niż na Ziemi. Każdego dnia na Księżycu upływa jakieś 58,7 mikrosekundy więcej niż na naszej planecie. Co więcej, ze względu na niejednorodny rozkład masy we wnętrzu Księżyca, wartości te różnią się od siebie w zależności od tego, w którym miejscu na Księżycu postawimy zegar.
Czytaj także: Wiemy, kiedy człowiek znowu stanie na Księżycu
Jedna uniwersalna strefa czasowa pozwoli na mierzenie czasu faktycznie upływającego na Księżycu i pomoże koordynować zdarzenia w jego otoczeniu. Oczywiście, wszystko zależy od tego, czy wszystkie potęgi kosmiczne mające ambicje eksploracji Księżyca także uznają czas ustalony przez amerykańskich naukowców i tym samym do niego będą odnosić się w swoich harmonogramach.
Pierwsze dwie dekady XXI wieku minęły nam na umiarkowanej aktywności na powierzchni Księżyca. Ostatnie kilka lat jednak wskazuje, że to już przeszłość. W planach są już dziesiątki bezzałogowych misji księżycowych oraz misje załogowe, które realizowane będą przez Stany Zjednoczone, Chiny oraz Indie. Co więcej, we współpracy z międzynarodowymi partnerami Amerykanie chcą stworzyć bazę załogową w okolicach południowego bieguna Księżyca. Takie same plany na własną bazę mają Chiny i Rosja. Można zatem przypuszczać, że za 10-20 lat Księżyc nie będzie już przypominał spokojnego, milczącego globu, jakim jest dzisiaj. Ten czas właśnie się kończy i dobrze będzie za jakiś czas móc powiedzieć, o której godzinie (księżycowej) się dokładnie skończył.