Zagadkowy obiekt mógł być powiązany z wystrzeleniem rakiety Long March 3C. Tej użyto w 2014 roku, gdy realizowana była misja Chang’e 5-T1. Nowy rozdział w tej historii nastąpił z kolei w marcu ubiegłego roku, kiedy to ładunek uderzył w niewidoczną stronę Księżyca, czego pokłosiem okazało się powstałe podwójne zagłębienie.
Czytaj też: Martwa pozostałość po gwieździe nie taka martwa. Nigdy takich rozbłysków nie obserwowano
Analizując zgromadzone informacje, amerykańscy naukowcy doszli do wniosku, że częścią ładunku był tzw. booster rakiety, lecz natura obiektu numer dwa pozostaje obiektem spekulacji. Członkowie zespołu badawczego zajmowali się tym tematem od dawna, ponieważ śledzili tajemniczy obiekt na przestrzeni siedmiu lat.
Sprawa stała się szczególnie intrygująca w momencie, gdy wykryty został cel nazwany WE0913A. Poruszał się on z dużą prędkością w przestrzeni między Ziemią a Księżycem i od początku zastanawiał badaczy. Ci nie wiedzieli bowiem, z czym mogą mieć do czynienia. Szukając odpowiedzi na pytanie o pochodzenie tego obiektu, zaczęli śledzić jego trajektorię i prowadzili obserwacje przez siedem lat. Jaki był finał tej sprawy? Roztrzaskanie się WE0913A na Srebrnym Globie.
Do uderzenia niezidentyfikowanego obiektu w niewidoczną stronę Księżyca doszło w marcu ubiegłego roku
A dokładniej rzecz ujmując: na jego niewidocznej stronie. Przypominamy, iż naturalny satelita naszej planety pozostaje z nią w tzw. obrocie synchronicznym, który sprawia, że Księżyc jest zwrócony w naszym kierunku zawsze tą samą stroną. Oczywiście mitem jest to, iż nie wiemy, co znajduje się po niewidocznej stronie Księżyca. Jej pierwsze zdjęcia zostały wykonane już w połowie ubiegłego wieku, a przed czterema laty umieszczono tam nawet lądownik. Dokonali tego Chińczycy w ramach misji Chang’e 4.
Teraz wróćmy do WE0913A. Ustalenia w tej zagadkowej sprawie zostały niedawno zaprezentowane na łamach Planetary Science Journal. Przeprowadzone analizy początkowo sugerowały, iż chodzi o górny stopień rakiety Falcon 9, która została wykorzystana w lutym 2015 roku do wyniesienia satelity DSCOVR. Z czasem naukowcy zmienili jednak przypuszczalną wersję wydarzeń.
Czytaj też: Wow! James Webb odkrywa piaskowe chmury w atmosferze pobliskiej egzoplanety
Teraz najbardziej przekonujący scenariusz bierze pod uwagę udział rakiety Long March 3C. Ta miała zostać użyta w 2014 roku do realizacji misji Chang’e 5-T1. Co ciekawe, Chińczycy twierdzili, iż booster spłonął wtedy w atmosferze naszej planety przy ponownym wejściu, lecz rzeczywistość – przynajmniej według Amerykanów – była zgoła odmienna. Problem polega na tym, że nawet jeśli znamy pochodzenie jednego obiektu, który rozstrzaskał się o powierzchnię Księżyca, to wielką niewiadomą pozostaje ten drugi. Zdaniem autorów może chodzić o dodatkowe obciążenie, mające stanowić przeciwwagę dla dwóch silników odpowiedzialnych za utrzymanie stabilności na orbicie. Niestety, niewykluczone, iż nigdy nie poznamy pełnego wyjaśnienia tej zagadki.