Z określeniem „księżyc” należy tutaj uważać. O ile w doniesieniach popularnonaukowych określa się czasami Kamo’oalewę „drugim księżycem Ziemi”, to w rzeczywistości jest to obiekt, który nie tyle krąży wokół Ziemi, co porusza się wokół Słońca po tej samej orbicie co Ziemia. W rzeczywistości jednak znajduje się on na tyle daleko od nas, że pozostaje poza strefą grawitacyjnej dominacji Ziemi, czyli poza tzw. strefą Hilla.
Kamo’oalewa została odkryta w trakcie poszukiwań planetoid, które mogłyby potencjalnie zagrozić Ziemi. Ten konkretny obiekt jednak w żaden sposób nam nie zagraża.
Pięć lat po odkryciu tego obiektu, naukowcy przyglądający mu się za pomocą spektrometrów wykazał, że skład chemiczny jego powierzchni bardzo przypomina skład chemiczny niektórych skał księżycowych. Pojawiła się zatem teoria mówiąca, iż Kamo’oalewa może być fragmentem Księżyca, który został wybity z jego powierzchni w jakimś kosmicznym zderzeniu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak wystarczy spojrzeć na Księżyc, nawet gołym okiem, aby stwierdzić, że jest on wprost usiany mniejszymi i większymi kraterami, które powstały właśnie w takich kosmicznych zderzeniach na przestrzeni ostatnich ponad 4 miliardów lat.
Międzynarodowy zespół naukowców postanowił zatem sprawdzić tę teorię i wykorzystać symulacje numeryczne najpierw do określenia, jakie uderzenie pozwoliłoby na oderwanie tak masywnego fragmentu Księżyca, i jaki krater powstałby w wyniku takiego uderzenia na naszym jedynym naturalnym satelicie. Informacje uzyskane w ten sposób następnie należało dopasować do potencjalnych trajektorii, które mogłyby doprowadzić wyrzucony z Księżyca fragment w miejsce, w którym obecnie znajduje się Kamo’oalewa.
Skoro udało nam się znaleźć w otoczeniu Ziemi obiekt, który został wybity z powierzchni Księżyca, to zapewne jest ich tutaj znacznie więcej.
W swojej pracy naukowcy uwzględnili również fakt, że takie fragmenty Księżyca wyrzucone w uderzeniu raczej nie mają szansy pozostać przesadnie długo w pobliżu Ziemi, a zatem skoro widzimy Kamo’oalewę wciąż w otoczeniu Ziemi, do jej powstania musiało dojść stosunkowo niedawno, co oznacza, że do wyboru pozostają jedynie stosunkowo młode kratery na powierzchni Srebrnego Globu.
Czytaj także: Ziemia ma drugi księżyc! Niezwykłe odkrycie polskiego astronoma
Obliczenia przyniosły zaskakujące wyniki. Okazało się bowiem, że najbardziej prawdopodobnym miejscem narodzin kwazi-satelity jest 22-kilometrowej średnicy krater Giordano Bruno na niewidocznej stronie Księżyca. Jego wiek szacuje się na zaledwie 1-10 milionów lat. Cechy widmowe zarówno planetoidy, jak i skał z tego krateru są bardzo do siebie podobne. Co więcej, w obu znajdują się fragmenty piroksenów.
Jakby tego było mało, naukowcy ustalili, że w wyniku uderzenia planetoidy w miejsce, w którym powstał krater Giordano Bruno, z powierzchni Księżyca mógł oderwać się fragment skalny, który mógłby trafić w miejsce, w którym aktualnie znajduje się Kamo’oalewa.
Co jednak najciekawsze, wkrótce będziemy mieli szansę ostatecznego potwierdzenia powyższych ustaleń. Tak się bowiem składa, że chińska agencja kosmiczna przygotowuję już od kilku lat przygotowuję misję kosmiczną Tianwen-2 (Tianwen-1 była pierwszą i zarazem udaną chińską misją marsjańską). Celem misji będzie dotarcie do Kamo’oalewy, wylądowanie na jej powierzchni, pobranie próbek regolitu i przywiezienie ich na Ziemię. Będziemy mieli wtedy ostatecznie ustalić, czy ta niewielka planetoida w rzeczywistości kilka milionów lat temu stanowiła część Księżyca.
Warto tutaj jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że krater Giordano Bruno nie jest jedynym kraterem na Księżycu. Ich mnogość wskazuje zatem na to, że Ziemia może posiadać znacznie więcej takich koorbitalnych towarzyszy, których jeszcze dotąd nie odkryliśmy.