To jedyny park w Polsce na liście UNESCO. Twórca Parku Mużakowskiego poświęcił mu pół życia i wszystkie pieniądze, a potem się dla niego rozwiódł
Prawdziwy park krajobrazowy to taki, który można objeżdżać konno przez dwie godziny i nie spotka się tego samego widoku – uważał Hermann von Pückler Muskau. Ten książę wszystko robił z rozmachem. Ba, nawet z pewną dozą szaleństwa. Spędzał czas na podróżach i romansach, a w przerwach projektował parki. Miał bzika na punkcie kobiet i zieleni. To dzięki temu szaleństwu stworzył cud, uznany przez UNESCO za „arcydzieło geniuszu ludzkiego, wyjątkowy przykład parku krajobrazowego, który wywarł ogromny wpływ na europejską sztukę ogrodową i wyznaczył nowe tendencje”. Parkowym alejkom kochliwy książę nadał imiona swoich miłości…
RAJ AWANTURNIKA
Park, który zaprojektował Pückler (tytuł książęcy otrzymał w 1822 r.), miał zaćmić wszystko, co w tej dziedzinie już istniało. I faktycznie nie ma takiego drugiego w Europie. W 1945 r. obiekt, znany dziś jako Muskauer Park/Park
Mużakowski, podzieliła granica. Tzw. część rezydencjonalna – około 320 ha – została w Niemczech, natomiast ponad 520 ha zieleńca przypadło Polsce. Dzięki temu mamy dzisiaj jedyny w kraju park na liście UNESCO. Znajduje się na terenie ziemi lubuskiej, a za jego wrota można uznać Łęknicę.
W ogrodnictwie zaczynał się nowy etap. Zieleni wypielęgnowanych ogrodów nie oddzielał już od reszty świata mur ani płot. Teraz granica się zacierała, a architekci krajobrazu tworzyli w myśl idei: cała przyroda to ogród. Zapatrzony w angielskie wzorce i inspirowany pejzażami niemieckich malarzy, książę marzył o wielkim parku, w którego sercu stanęłaby średniowieczna warownia. „Powinien być jak galeria, co kilka kroków powinno się widzieć nowy obraz” – tłumaczył. Według jego zamysłu w parku miały przenikać się natura i kultura. Obok łąk, stawów, rzeki i lasu współtworzyły go też wsie, rolnictwo i przemysł. Zresztą Pückler co chwila wpadał na inny pomysł. Co do jednego miał tylko pewność: jego kosztowna pasja wymagała sponsora. Ruszył więc do Berlina szukać bogatej żony.
KOSZTOWNA UTOPIA
Łużycki Casanova, bo taki dostał przydomek, nie musiał się specjalnie wysilać. Wyraźnie podniecał wyobraźnię dam. Sam stawiał jednak poprzeczkę wysoko. Nie krył, że szuka kobiety wyjątkowej: nie tylko urodziwej oraz majętnej, ale i mądrej. Mądrość, jak się później okazało, miała objawiać się przymykaniem oka na różne wybryki męża. Wkrótce Pückler dokonał wyboru; oświadczył się o dziewięć lat starszej rozwódce, pięknej 41-latce Lucie Annie Wilhelminie von Pappenheim, córce kanclerza Niemiec. Lucie miała piękną córkę i wychowanicę, które również nie były obojętne Hermannowi. Zachwycony obrotem spraw,
zaręczyny postanowił uczcić lotem balonem nad Berlinem. Miał jednak pecha. Wiatr zniósł go do Poczdamu, gdzie wylądował na drzewie.
Państwo Pückler zamieszkali w Muskau. Poza wielką przyjaźnią łączyła ich miłość do… parku. Wraz z Lucie pojawiły się pieniądze, więc książę mógł kontynuować prace. Do współpracy zaprosił jednego z najwybitniejszych architektów Karla Friedricha Schinkla, twórcę m.in. pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim i dworu księcia Radziwiłła w Antoninie. Schinkel zaprojektował małe budowle parkowe, uzupełniające krajobraz. Miał też przebudować zamek. Zabrakło jednak pieniędzy.
„Park angielski był nawet droższy od wersalskiego, bo przycinanie krzewów i żywopłotów w Wersalu było dużo mniej kosztowne niż kontrolowanie, aby roślinność rosła tak, jak życzył sobie tego Pückler” – tłumaczy prof. Kozina. Poza tym, jeśli twórca parku angielskiego chciał, żeby w konkretnym miejscu powstało wzgórze, to powstawało i już. Jako arystokrata książę czuł się powołany do tego, aby upiększać świat. Jego ogród miał polepszać charaktery. Książę wierzył, że człowiek może wykreować dobro dla wszystkich. Dlatego nie karał nawet za kradzież drzewek. Liczył, że złodzieje „nauczą się kraść w bardziej cywilizowany sposób, nie niszcząc przy okazji młodych roślin”.
ŁUŻYCKI CASANOVA
Jednak mimo swoich górnolotnych pomysłów, najwięcej czasu książę spędzał na ziemi,to znaczy między drzewami. Teren, którym dysponował, jest niezwykle wdzięczny. Znajduje się tu jedna z największych na świecie i widoczna nawet z kosmosu morena czołowa – Łuk Mużakowa – długości 40 km. Książę mistrzowsko wykorzystał zastany krajobraz. Park miał wyglądać tak, jakby każdy obraz stworzyła w nim natura. Pückler zmeliorował teren, uzupełnił go o sztuczne uskoki i cieki wodne, tworzył jeziora, zasadził ponad milion drzew i krzewów. Od cystersów z Jemielnicy kupował wiekowe lipy, które sadził w Muskau. W parku pracowało ponad dwieście osób.
Książę miał wizję, lecz nie głowę do ekonomii. Po raz kolejny zabrakło pieniędzy. A kieszenie księcia pustoszały nie tylko przez park, ale i jego rozliczne romanse. Lucie znosiła aż za wiele. „Piękna kobieta to klejnot, dobra kobieta to skarb” – zaznaczał często Hermann, mając na myśli nie tylko pieniądze żony, ale i jej tolerancję. Zresztą bez ogródek zwierzał się żonie ze swoich miłosnych podbojów. Wobec świata zachowywał dyskrecję i gdy jedna z kochanek pojawiła się w Muskau, natychmiast ją odprawił.
O tym, jak niebywale spokojną osobą musiała być pani Pückler, świadczy wspólna decyzja, jaką podjęli małżonkowie, gdy znaleźli się już na granicy bankructwa. Książę miał (znów) ożenić się dla pieniędzy! Dobro Muskau przede wszystkim. Pücklerowie wzięli więc rozwód i książę ruszył na łowy do stolicy posażnych panien i wdów, czyli do Londynu. Tak jak niegdyś szukał w Berlinie Lucie, teraz wypatrywał kolejnej zdobyczy. I choć w ciągu ośmiu miesięcy złożył aż 1400 wizyt, nie znalazł odpowiednio bogatej kandydatki. Co prawda, pojawiały się posażne panny, ale ich majątek nie rekompensował ich brzydoty. Książę miał zresztą pecha. Gazety ujawniły, że jest spłukany i w jego poszukiwaniach nie ma nic romantycznego. Drzwi salonów zamknęły się.
LITERAT I PODRÓŻNIK
Podróżując po Anglii, Walii i Irlandii, książę zwiedzał słynne parki. Pisał setki listów do eksżony. Przedstawiał w nich szczegóły, zarówno poszukiwań narzeczonej, jak i podróży. To właśnie te opisy miały okazać się realnym majątkiem. Zostały wydane jako „Listy zmarłego” i zrobiły oszałamiającą karierę. Pückler zasiadł w jednym rzędzie z Schillerem i Goethem. Wkrótce okazało się jednak, że książę doskonale czuje się i w innym gatunku. Kiedy w 1830 r. prace w parku trzeba było ponownie spowolnić z powodu ciągłego braku pieniędzy, wydał „Sugestie na temat krajobrazowej sztuki ogrodowej”. Opisał w nich dokładnie swój park, ilustracje zaś zamówił u najlepszych malarzy. Dzieło to inspirowało potem całe zastępy architektów.
Halina Krajewska – architekt krajobrazu, projektantka ogrodów zabytkowych i specjalistka w dziedzinie rewaloryzacji parków – mówi, że książę stał się na terenie Niemiec twórcą stylu „beautiful”. Był to powrót do tworzenia krajobrazów na wzór malarskich pejzaży. Dokonał też rzeczy bardzo trudnej. Nie dość, że pracował na tak wielką skalę, to w swój park wpisał Nysę, której biegowi nadał wymyślone przez siebie kształty. Dla stworzenia jeszcze bardziej romantycznej atmosfery kazał przekopać sztuczną odnogę rzeki, nazywaną odtąd Nysą Hermanna. Tarasy wznoszące się nad doliną osiągnęły wysokość 50 m ponad poziom rzeki. Park się rozrastał, a książę dobijał już do pięćdziesiątki. Urodziny świętował na Malcie, a następnie ruszył w dalszą podróż do krajów Orientu. Wrócił po sześciu latach. Stęskniona eksżona (Lucie miała wtedy 64 lata) wyszła mu naprzeciw. I przeżyła szok. Jej tolerancja – po raz pierwszy odkąd się znali – została wystawiona na prawdziwą próbę.
PERŁA Z ABISYNII
Zza wielbłąda, strusia i krokodyla wyłoniła się jeszcze jedna „pamiątka” z podróży. Książę zakupił na targu niewolników 12-letnią piękność z Abisynii. Olśniewająca Ajiameh Mahbuba miała być rzekomą córką księcia, zabitego wraz z jej braćmi przez handlarzy żywym towarem.
Czarna Perła zamieszkała w Muskau w jednym skrzydle zamku, zaś w drugim stale rezydowała Lucie. Dziewczynka szybko stała się ulubienicą służby. Książę chełpił się nią w towarzystwie. Po Berlinie jeździli powozem zaprzężonym w jelenie. Jego biografowie twierdzą, że Mahbuba była jedyną istotą, którą Pückler bezwarunkowo kochał. I był uwielbiany w taki sam sposób. Jednak nie było go przy egzotycznej piękności, gdy umierała. Dziewczyna nie wytrzymała zimnego klimatu Niemiec. Hermann był akurat w Berlinie, dokąd pojechał za rozżaloną eksżoną. Mahbubie wysyłał czekoladki i listy. Każdy zaczynał się od słów: „Cara mia Mahbuba” (Moja ukochana Mahbubo). Kiedy wrócił do Muskau, obsypał grób ukochanej kwiatami, a potem pochował jej serce gdzieś w Parku Mużakowskim. Wystawił jej pomniczek, a jedna ze ścieżek w parku otrzymała nazwę Drogi Cary.
Ale żeby było sprawiedliwie, żonie poświęcił Szmaragdowe Jeziorko Lucie i Łąkę Łez (tam miała płakać po rozwodzie). Z kolei na cześć córki żony z pierwszego małżeństwa powstała Droga Helminy, zaś Ścieżka Słowika miała upamiętniać gorący afekt księcia do śpiewaczki Henrietty Sontag. Sarze Austin, która przetłumaczyła jedną z książek księcia na angielski, przypadła Ścieżka Sary. Park Pücklera był pełen wspomnień i emocji.
PARK GRANICĄ PODZIELONY
Niestety, w 1845 r., po 30 latach tworzenia parku, Pückler musiał sprzedać posiadłość. Razem z Lucie przeniósł się do Branitz (gdzie… zaczął tworzyć następny park). Prace w dobrach mużakowskich kontynuował kolejny właściciel Fryderyk Niderlandzki. Nad ogrodami czuwał natomiast uczeń Pücklera Eduard Petzold. To dzięki niemu zostały wprowadzone kolejne pomysły Zielonego Księcia. Nie oszczędziła jednak parku II wojna światowa. Rozminowywano go jeszcze wiele lat później. Część po polskiej stronie ucierpiała też w czasach PRL-u. Dopiero od dwudziestu lat trwają polsko-niemieckie prace nad
rewaloryzacją parku. Wytyczone zostały ścieżki rowerowe. Odtworzono Most Podwójny, przerzucony przez Nysę Łużycką. Ponownie stanął kamień Pücklera z medalionem księcia.
Po niemieckiej stronie został zamek, który spłonął w 1945 r. i dopiero niedawno powrócił do świetności. Na terenach parkowych po polskiej stronie zachowały się okazałe buki, graby, lipy i platany. Żyje wśród nich ponad sto gatunków ptaków. Tu też można znaleźć jedno z najwspanialszych skupisk dębów w Polsce. Nadane przez księcia nazwy: Pogańska Dolina, Arboretum czy Park na Tarasach działają na wyobraźnię. W 1820 r. mieszkali tu Łużyczanie. Wieś po dzisiejszej polskiej stronie nazywała się Stary Kobielin i została wykupiona przez księcia, a mieszkańcy wysiedleni. Stąd jedną z atrakcji parku są ruiny łużyckiej świątyni z XIV w. Dodatkowego uroku dodaje okolicy stare zagłębie, liczące 60 kopalni odkrywkowych, na którego terenie pozostało wielkie, jedyne w Polsce pojezierze antropogeniczne (skupisko zbiorników wodnych, powstałych w wyniku działalności ludzkiej). Składa się na nie 110 takich zbiorników. W obecnej części polskiej stał też potężny Dąb Hermanna. Niestety, drzewo spłonęło. Na jego zgliszczach zasadzony został młody dąb. Symbolizować ma odradzanie się tego jedynego, wyjątkowego parku w Europie. Parku, w którym leży gdzieś serce przywiezionej z Afryki dwunastolatki.
Komentuje dla nas prof. Irma Kozina – historyk sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, autorka książki „Park Mużakowski”:
Park księcia Hermanna von Pückler-Muskau w Mużakowie jest najpiękniejszym przykładem angielskiej sztuki ogrodowej na kontynencie europejskim, a więc poza Wyspami Brytyjskimi. Ośmielam się twierdzić, że Arkadia i Puławy są przy nim po prostu malutkie. Jego twórca wykreował malowniczy pejzaż, stosując zamiast pędzla żywą roślinność, zmieniającą kolor w zależności od pór roku. Park funkcjonuje zarazem jako zabytek historyczny, kolekcja krajobrazów odznaczających się wyjątkowym pięknem przyrodniczym i pomnik, utrwalający pamięć po wybitnym literacie i artyście czasów romantyzmu.