Marie Tromel, znana jako Marion du Faouet lub Marie Finefond (czyli Sprytna Marie), urodziła się 6 maja 1717 roku w małej wiosce pod miasteczkiem Faouet jako trzecie z pięciorga dzieci Féliciena Tromela i Heleny Kerneau. Za panowania Ludwika XV sytuacja chłopstwa pogarszała się w zastraszającym tempie, toteż dzieciństwo spędziła Marie jako mała żebraczka na targowisku w Faou?t. Czasem chwytała się drobnego, dorywczego handlu koronkami czy plecionkami. Dojrzewając wśród nędzy, nabierała przekonania, że życie w takich warunkach jest gorsze od śmierci i że nie zamierza się na nie godzić. Energiczna, gwałtowna i buntownicza szybko stała się przywódczynią w rodzinie. Słuchali jej nie tylko bracia, ale nawet rodzice. Miała głowę do interesów i ogromne poczucie sprawiedliwości, zdarzało się więc, że rozsądzała drobne międzysąsiedzkie spory.
Jako 18-latka poznała miłość swojego życia – drobnego szlachcica Henriego Pezrona, słynnego w całej okolicy rozbójnika o pseudonimie Hanvigen. Pezron podejrzał Marie podczas nocnej kąpieli w stawie i nie mogąc oderwać oczu od jej pięknego ciała, poprzysiągł sobie ją poślubić. Przystojny i sławny Hanvigen z pewnością imponował kobiecie z takim charakterem. We dwoje szybko wzięli w posiadanie cały region. Początkowo trzon bandy stanowili bracia i siostry Marion. Zuchwała, odważna i sprytna miała posłuch i to ją zbójnicy wybrali na swego herszta. W najlepszym okresie swoich rządów Marion zarządzała blisko 80-osobową bandą. Grabili drobnych kupców, rzemieślników, co bogatszych podróżnych. Zawsze byli to obcy, nigdy okoliczni mieszkańcy. Nigdy też nie łupili biedaków. Przeciwnie – ci mogli liczyć na jałmużnę i niskie ceny za kradzione towary. Karczmarze, właściciele hoteli czy mieszczanie z Faouet mogli wykupić u Marion glejt, który gwarantował im bezpieczeństwo handlu i podróżowania.
Aresztowano ją kilkakrotnie, za każdym jednak razem udawało się jej wykupić z rąk chciwych strażników albo odbijali ją w zuchwałych akcjach sami rozbójnicy. Tak było na przykład w końcu marca 1743 roku, kiedy to podczas pijackiej burdy ludzie Marion, podpuszczeni przez rozochoconego Hanvigena, napadli na dom drobnego rzemieślnika. Ów zbiegł, ale o ekscesach rzezimieszków doniósł łucznikom, którzy jeszcze tego samego wieczoru zgarnęli podpitą bandę. Marion wypuszczono pod warunkiem, że przyniesie poręczenie podpisane przez proboszcza lub prefekta zaświadczające o uczciwości aresztowanych. Dokument sfałszował przyjaciel z dzieciństwa, jednak dowódca straży poznał się na oszustwie i kazał aresztowanych przewieźć do cięższego więzienia. Marion nie mogła na to pozwolić. Pomogła w zorganizowaniu ucieczki ukochanego i jego kompanów. Pewnej nocy, podczas ulewnego deszczu, przekupiony strażnik po kryjomu wyprowadził Hanvigena poza mury twierdzy i puścił go wolno. Od tej chwili zarówno Marion, jak i sam Hanvigen wiedzieli, że nigdy już nie zaznają spokoju.
Dobra passa zaczęła się jednak psuć od chwili aresztowania pary w wyniku zdrady jednego z wieśniaków. Marion i Hanvigena osadzono w hłodnym i mrocznym więzieniu, gdzie czekali na przesłuchanie. Żadne z nich się nie łudziło, że przestępczy proceder ujdzie im płazem. Pierwszy w ręce kata trafił mąż Marion. Mimo straszliwych tortur nie wydał ani jednego nazwiska, zaprzeczając przy tym jakiemukolwiek udziałowi żony w zuchwałych napadach. Wziął wszystko na siebie. Zawisł na szubienicy w 1746 roku, pozostawiając Marion w ciąży, zbolałą i zrozpaczoną. Ją samą skazano na publiczną chłostę i wypalenie hańbiącej litery V na ramieniu, znaku rozpoznawczego złodziei.
Od chwili aresztowania Marion i Hanvigena minęło kilka tygodni. Banda rozpierzchła się, niektórzy zginęli, dokonując napadów na własną rękę. Po samotnym powrocie do Diabelskiej Groty (tajna siedziba grupy) Marion stała się jeszcze bardziej zuchwała. Szybko też odzyskała dawną pozycję herszta i posłuch nowych członków bandy. Początkowo wszystko szło dobrze, jednak rozzuchwaleni powodzeniem złodzieje poważyli się na grabież kilku okolicznych kościołów. Tego już wymiar sprawiedliwości nie mógł darować. Rozpoczęło się polowanie na Marion i jej ludzi. W lipcu 1752 roku złapano ją po raz kolejny i wtrącono do więzienia w Quimper. Kilka miesięcy później, przy pomocy braci, udało jej się zbiec i schronić u starego przyjaciela w Nantes. Na „królową złodziei”, nim została schwytana, wydano kilka zaocznych wyroków śmierci. Najbardziej znaczący był ten ogłoszony na rynku w Quimper w 1753 roku. Na szubienicy zawisł wtedy jej wizerunek na kawałku drewna, wieszcząc rychły koniec. Złe proroctwo spełniło się dwa lata później, 2 sierpnia w 1755 roku. Schwytano ją i powieszono w wieku trzydziestu ośmiu lat po długich i koszmarnych torturach.