Krew najcenniejszym płynem na Ziemi. Ile właściwie jej potrzebujemy?

Krew jest najbardziej niesamowitą tkanką naszego organizmu. Jest płynem, który spełnia tak wiele odmiennych funkcji, że równie dobrze można by je rozdzielić na kilka różnych układów. Bez krwi nie ma życia, więc ważne, by się nią dzielić, np. w centrach krwiodawstwa. Ile właściwie krwi potrzebujemy do życia?
Krew jest bezcenna – nie udało się stworzyć jej substytutu /Fot. Pixabay

Krew jest bezcenna – nie udało się stworzyć jej substytutu /Fot. Pixabay

Zgodnie z obowiązującą definicją, krew jest płynnym rodzajem tkanki łącznej i krąży w naczyniach krwionośnych (żyłach i tętnicach). Składa się z wielu wyspecjalizowanych komórek oraz z osocza, w którym są one zawieszone. Krew krąży po naszym ciele dzięki pracy mięśnia sercowego.

Czytaj też: Życie bez serca. Czy można zastąpić ten narząd?

Krew – ile jej mamy?

Przeciętny dorosły człowiek ma ok. 10 litrów krwi, co stanowi ok. 8% masy ciała. Oddając krew zużywa się zaledwie 1/10, ale nasz organizm błyskawicznie rozpoczyna uzupełnianie strat. Dobrym przykładem są czerwone krwinki (erytrocyty), których w każdej sekundzie umieraj miliony i powstają miliony nowych.

Krwi wciąż nie da się zastąpić, dlatego w centrach krwiodawstwa wszyscy są mile widziani

W nerkach występują tzw. komórki okołokanalikowe, które wyczuwają, że poziom tlenu we krwi się zmniejszył (z powodu utraty erytrocytów), więc aktywują białko zwane erytropoetyną. Trafia ono do szpiku kostnego, który produkuje komórki macierzyste – z nich powstają krwinki czerwone, białe i płytki krwi. To stężenie erytropoetyny decyduje, którego z typów komórek ma być najwięcej. Po oddaniu krwi potrzeba ok. 2 tygodni, aby organizm w pełni się zregenerował.

Pojawia się zatem zasadne pytanie: ile krwi człowiek potrzebuje do życia? Okazuje się, że w sytuacjach krytycznych (np. podczas wypadku), organizm może stracić naprawdę sporo krwi i przetrwać. Dokładna ilość zależy od różnych czynników, m.in. wieku i ogólnego stanu zdrowia. Naukowcy apelują, by nie mówić o konkretnych liczbach, a o procentach, bo to bardziej pasuje do ogólnego wydźwięku.

Czytaj też: Dlaczego komary tak bardzo lubią ludzką krew?

Dorośli mężczyźni mają statystycznie więcej krwi niż kobiety. Oznacza to, że mogą stracić nieco więcej krwi, zanim doświadczą negatywnych skutków ubocznych. Z drugiej strony dzieci mają znacznie mniej krwi niż dorośli, więc nawet najmniejsze krwotoki mogą być dla nich tragiczne. Typowe przyczyny utraty krwi – oddanie próbki krwi do badania w gabinecie lekarskim, menstruacja, krwotok z nosa – zazwyczaj nie powodują komplikacji. Ale czasami zdarzają się sytuacje, że krwi może nam zacząć brakować, choćby podczas obfitego krwawienia czy zabiegu chirurgicznego – wtedy konieczna jest transfuzja.

Krew – ile możemy jej stracić?

Większość osób dorosłych może stracić do 14% krwi bez doświadczania jakichkolwiek poważnych skutków ubocznych lub zmian w parametrach życiowych. W centrach krwiodawstwa pobiera się znacznie mniej – mniej niż 10% całkowitej ilości krwi w organizmie. Dla naszego samopoczucia ważna jest nie tylko sama ilość, ale tempo utraty krwi. Gdy jest ono za szybkie mogą pojawić się zawroty głowy, a nawet omdlenie (np. podczas krwotoku w wypadku samochodowym).

Czytaj też: Krew od dawców wcale nie jest tak nieskazitelna, jak myślimy. “Kofeina, leki na kaszel”

Łagodne efekty uboczne, np. mdłości, pojawią się, gdy stracimy 15-30% całkowitej objętości krwi. Zwiększa się częstotliwość akcji serca i przyspiesza oddech, zmniejsza wydalanie moczu i ciśnienie krwi. Skóra staje się chłodniejsza i blada. Organizm wchodzi wtedy w tryb “oszczędności”. Pojawia się ogólny niepokój i rozdrażnienie.

Trauma pojawia się, gdy stracimy 30-40% całkowitej objętości krwi. Ciśnienie krwi spada jeszcze bardziej, a tętno rośnie. Oddech przyspiesza, pojawiają się oznaki dezorientacji. Organizm może nie być w stanie utrzymać odpowiedniego ciśnienia krwi – wtedy można zemdleć. Jeżeli utrata krwi nie zostanie zahamowana, może dojść do jeszcze groźniejszych zmian.

Erytrocyty /Fot. Pixabay

Średni poziom hemoglobiny wynosi 13,5-17,5 g/dl (decylitr) dla mężczyzn i 12-15,5 g/dl dla kobiet. Większość lekarzy nie będzie rozważać transfuzji, dopóki poziom hemoglobiny we krwi nie osiągnie 7-8 g/dl. Przy utracie ponad 40% całkowitej objętości krwi, transfuzja nic nie da.

Utrata ok. 50% całkowitej objętości krwi kończy się w najlepszym wypadku śpiączką. Jeżeli nie zostaną podjęte radykalne środki ratujące życie, dochodzi do zgonu. W takiej sytuacji może nie pomóc nawet transfuzja.

Sztuczna krew – kiedy powstanie?

W książce Billa Brysona “Ciało. Edycja ilustrowana”, która pojawiła się w Polsce nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, znajdziemy mnóstwo ciekawostek dotyczących funkcjonowania naszego ciała. Jest także fragment dotyczący możliwości opracowania sztucznej krwi, który chyba najlepiej oddaje, na jakim etapie badań jesteśmy:

Od ponad pięćdziesięciu lat naukowcy próbują wytworzyć sztuczną krew, ale mimo milionów dolarów przeznaczonych na ten cel jeszcze im się to nie udało. W rzeczywistości zaliczyli więcej porażek niż zwycięstw. W latach 90. XX wieku niektóre produkty krwiopodobne zostały poddane próbom, ale okazało się, że pacjenci, którzy wzięli udział w tych próbach, niepokojąco często mieli zawał serca i udar. Ponieważ wyniki były niezadowalające, w 2006 roku Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków tymczasowo zawiesiła badania. Kilka firm farmaceutycznych zrezygnowało z poszukiwania syntetycznej krwi. W eksperymencie przeprowadzonym w Stanford Hospitals w Kalifornii zachęcono lekarzy do ograniczenia liczby zleceń na przetoczenie czerwonych krwinek, chyba że jest to absolutnie konieczne. W ciągu pięciu lat liczba szpitalnych transfuzji spadła o jedną czwartą. W rezultacie uzyskano nie tylko 1,6 miliona dolarów oszczędności, ale także odnotowano spadek liczby zgonów, skrócenie średniego czasu hospitalizacji i zmniejszenie liczby powikłań pozabiegowych.

Wciąż nie udało się stworzyć sztucznej krwi, ale dzięki postępom w nanotechnologii jesteśmy coraz bliżej realizacji tego celu. Czy uda się to za naszego życia, czy za sto lat – nie wiadomo. Pewne wydaje się jednak, że kiedyś taki moment nadejdzie, a wtedy nie będzie już niedoborów w bankach krwi. To cel, do którego współczesna nauka powinna dążyć.