Po roku pandemia dotarła na ostatni wolny od patogenu kontynent. Baza w której odnotowano przypadki COVID-19 znajduje się na zachodnim krańcu Antarktydy, blisko południowego krańca Ameryki Południowej.
Według badaczy bieguna z British Antarctic Survey (BAS) „ryzyko i skutki transmisji wirusa na zwierzęta żyjące na Antarktydzie są nieznane”.
Ten najbardziej izolowany kontynent długo unikał kontaktu z nowym koronawirusem. Pomogło, że generalnie mało ludzi się tam zapuszcza, a gdy już docierają, to każda osoba zazwyczaj jest kontrolowana, także pod kątem stanu zdrowia.
Pandemia wybuchła pod koniec pory letniej na biegunie, więc przez większą część roku ruch osobowy na pogrążony w ciemnościach biegun południowy był mocno ograniczony. W zależności od pory roku liczba osób w 38 bazach na Antarktydzie waha się od 1000 zimą do 5000 latem.
W swojej listopadowej analizie BAS zauważył, że „na skutek złożoności kanałów i wektorów transmisji, zapobieżenie pojawieniu się patogenu będzie trudne, nawet przy najostrzejszych procedurach dotyczących kwarantanny”.
Marynarka wojenna Chile także miała problem z COVID-19 w regionie biegunka. Na okręcie przebywającym na wodach Antarktydy od 27 listopada do 10 grudnia 3 z 208 marynarzy okazało się zainfekowanych koronawirusem.