Kiedy zabierałam się za ten tekst, to pamiętałam jeszcze sprzed lat takie wyniki badań, które mówiły o 3 filarach dobrego, mocnego, zdrowego związku. Usłyszałam o nich podczas własnej terapii par. Obnażyły wiele, ale nie mogłam sobie za nic przypomnieć, kto je zrobił, bo prawdopodobnie korzystając z błogosławionego mechanizmu wyparcia, upchnęłam tę wiedzę głęboko w dolnych szufladach pamięci z napisem “lepiej do tego nie wracać”. Ale teraz z perspektywy innego miejsca w życiu, z odwagą ale niechaotycznie zaczęłam wpisywać hasła jak niepoprawny pin do komórki. A Google jak to Google przyjmował wszystko: przyjaźń, pożądanie, związek, zdrowy, badanie z-kiedyś-tam i wtem jak tajemniczy sejf otworzyły się wrota odpowiedzi.
Psycholog kliniczny, badacz dr Walter Riso mówi tak: “Pełna, zdrowa i satysfakcjonująca miłość, która przybliża nas bardziej do spokoju niż do cierpienia wymaga połączenia trzech czynników: pożądania (Eros), przyjaźni (Filia) i czułości (Agape)”. Mój poszukujący mózg, który zarejestrował właśnie te koncepcje, odetchnął teraz z ulgą i zaczął analizować historie – nie tylko moją własną ale też odkopywać w sercu historie Wasze, które usłyszałam w pracy. No to wracając do Rise’a wszystkie trzy komponenty ważne. Rzecz jasna. Wszystkie trzy potrzebne. Rzecz jasna. Uwaga, nadchodzi złotouste “ale”. Ale… jeden moim zdaniem w covidowym lockdownie okazał się dla wielu z nas papierkiem lakmusowym relacji. Panie i panowie, dzieci i zwierzaki, chodzi o przyjaźń. Te pary, które się nie przyjaźniły miały i mają dużo trudniej. Znacznie trudniej. Dlaczego? To najpierw opowieść.
Kiedyś pracowałam w rekrutacji. Najpierw w Polsce a potem w Holandii i moim zadaniem było wśród spływających cv znaleźć takie, które będą pasować do ofert pracy, które aktualnie mieliśmy w firmie. Łączyłam w pary pracodawców korporacyjnych i pracowników. Trochę taki matchmaking. Robota fajna szczególnie, jak się dobrze dobrało, to satysfakcja ogromna. Jedna i druga strona szczęśliwa. Jednym z pytań, które stosowaliśmy podczas takiej rozmowy rekrutacyjnej było pytanie: Z kim chciałby/chciałaby Pan/Pani spędzić noc na lotnisku, po tym jak by się okazało, że wasz lot odwołany, kolejny dopiero rano a w hotelu nie ma już miejsc? I oczywiście, dlaczego ta osoba?
Ludzie zazwyczaj reagowali zaskoczeniem na pytanie ale po chwili namysłu podawali imię tej osoby i opisywali dlaczego. Że mogą jej ufać. Że się nie będą nudzić. Że ta osoba nie marudzi, nie narzeka, nie sieje czarnowidztwa. Że ta osoba ma poczucie humoru. Że pożyczy skarpetki. Że odda ostatnie 3 M&M’s. Że podłoży plecak pod głowę na ławce, na której próbujemy przeczekać dla porannego boardingu. Że pościga się wózkami na długich lotniskowych korytarzach. Itd itd itd.
A teraz covid. Sytuacja identyczna. Lockdown. Takie jakby lotnisko tylko więcej lotów odwołanych. Właściwie to wszystkie. Loty do pracy odwołane. Loty do szkoły odwołane. Loty na zakupy odwołane. Na siłownie. Do kina. Na angielski. Wiec to z kim ugrzęźliśmy na tym domowym lotnisku miało i ma ogromne znaczenie. I to był właśnie test na przyjaźń. Pożądanie i intymność ważna, jak zawsze, ale teraz kluczowe było to jak bardzo dobrze albo źle robi nam bycie z tą właśnie osobą 24h. Jednym było trudno. Inni zachwycili się wynikiem takiego sprawdzianu. Jedni z nas zrozumieli, że nowym wyrazem miłości w 2020 było zdanie: “Cieszę się, że to z Tobą utknęłam w tym mieszkaniu. To najlepsza część tej całej sytuacji”. A inni zrozumieli: “Tu już nie ma co zbierać po przyjaźni. Tu już właściwie nie ma co zbierać. To nasz koniec”.
I jak to z testami, jednych wynik ucieszył a innych rozczarował. Za rozczarowaniem poszedł w ruch czyn i wiele par się rozstało. Ale żeby nie kończyć na smutnych tonach, to wiele par zatrzymanych z tego biegu życia dostało też drugą szansę. Szansę przyjrzeć się czemuś, co działa dobrze albo właśnie nie działa. I pytanie brzmi, co z tym, co zobaczyliśmy w tym wirusowym zatrzymaniu, zrobimy. Ale na to już testu nie ma. Jest pytanie do serca: “Co teraz zrobię, z tym co już wiem?”.