Urządzenie odgrywające w tym przypadku najważniejszą rolę, to InfinityWEC, czyli falowy konwerter energii o mocy 500 kW. Jak przekonuje jego producent, jest on nie tylko wydajny jeśli chodzi pochłanianie energii, ale również na tyle wytrzymały, by przetrwać w nawet najbardziej wymagających warunkach.
Czytaj też: Obca technologia wciąż w podziemiu. Oni zadają kłam i pokazują siłę tych akumulatorów
Jedną z istotnych zalet jest w tym wszystkim niski koszt, który wynika między innymi z modułowej konstrukcji i łatwej obsługi. Sprawia to, iż takie urządzenia można bezproblemowo transportować, by później jedynie rozmieścić je w morzu. Okazuje się też, że dzięki wykorzystaniu betonowej konstrukcji do produkcji boi, można osiągnąć szereg korzyści. W porównaniu do stali mówimy bowiem o takiej samej wadze, a jednocześnie 4-krotnie niższych kosztach, 10-krotnie szybszej produkcji oraz 3-krotnie niższym śladzie węglowym.
Jak to w ogóle działa? Gwinty toczne są połączone z siłownikami oraz hydrostatycznym układem napinania. Te pierwsze przekształcają ruch liniowy i siłę w wysokoprędkościowy ruch obrotowy, dzięki któremu można napędzać generator. Wszystko to rzekomo z wysoką wydajnością, dużą gęstością mocy i niskim ryzykiem awarii.
Urządzenia pozyskujące energię z fal morskich mogłyby dostarczać jej znacznie taniej niż na przykład pływające farmy wiatrowe
Pojedyncze urządzenia nie zdałyby się na wiele, dlatego mówimy o farmach złożonych z wielu takich jednostek. Wtedy też InfinityWEC są układane w struktury o kształcie gwiazdy o mocy 6 MW. W tym przypadku mówimy o 12 urządzeniach, przy czym 21 takich grup ułożonych w siedem ciągów zapewni łączną moc znamionową 126 MW.
Na etapie projektowania tej technologii szwedzcy naukowcy wykorzystali narzędzia do dokładnej oceny zależności między projektem a całkowitym kosztem cyklu życia systemu. W celu zapewnienia jak najlepszych wyników użyli modeli numerycznych do przeprowadzenia symulacji zachowania, obciążeń i wydajności całego układu. Nie zabrakło rzecz jasna testów praktycznych.
Wszystko to ma zapewnić komercyjnie opłacalne rozwiązanie, choć jak na razie trwają prace nad prototypami oraz przygotowania do wielkoskalowych testów. Pierwsza taka instalacja ma się pojawić już wkrótce na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Z kolei za dwa lata powinny ruszyć testy pełnowymiarowego systemu o mocy 500 kW, po których ma przyjść pora na komercyjne instalacje.
Czytaj też: Chińczycy pokazują, jak usprawnić akumulatory. Są znacznie wydajniejsze od obecnie stosowanych
Na obecną chwilę koszt 1 MWh energii wynosiłby około 100 euro, lecz wprowadzenie tej technologii na większą skalę powinno doprowadzić do spadku poniżej pułapu 35 euro. Budowa tej infrastruktury ma być też znacznie tańsza niż w przypadku pływających farm wiatrowych – mówi się o nawet 7-krotnie niższych kosztach. Z szacunków wynika, że energia fal ma gigantyczny potencjał, a z jej wykorzystaniem można byłoby wypełnić nawet 10% globalnego zapotrzebowania na energię elektryczną.