Ocean Spokojny to tylko pozornie sam bezkres wody i romantyczne atole koralowe. W wielu miejscach na jego dnie znajdują się ciekawe formy geologiczne, które coraz częściej pojawiają się na ustach świata. Mowa o konkrecjach polikrystalicznych, czyli specyficznych konglomeratach różnych pierwiastków, które w bardzo powolnym tempie narastają na powierzchni dennego mułu. Zarodkami, wokół których osadzają się warstewki metali, mogą być szczątki zwierząt (muszle, zęby, kostki uszne) lub inne nieorganiczne okruchy.
Czytaj też: Eksplozja życia w niespotykanych głębinach oceanu. Od 40 lat nie widzieliśmy czegoś takiego
Konkrecje potrafią zawierać mangan, żelazo, kobalt, nikiel, miedź, a nawet pierwiastki ziem rzadkich w dużych ilościach. Jak się domyślamy, jest to idealny zasób, który dalej można wykorzystać przy produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych. Dlaczego więc jeszcze nie zabraliśmy się na ich wydobycie?
Na dnie oceanu znajdują się tony surowców, których potrzebujemy już teraz
Znajdują się one na głębokości od 4000 do 6000 metrów. Sama ta odległość jest już wyzwaniem technicznym. Spore ich zasoby występują w tzw. strefie Clariona-Clippertona w centralnej części Pacyfiku, na południe od Hawajów i na zachód od wybrzeża Meksyku. Jest to obszar wód międzynarodowych, którym zarządza Międzynarodowa Organizacja ds. Dna Morskiego. Na zasadzie umowy udziela ona pozwolenia na wydobywanie konkrecji polikrystalicznych. Niewielką działkę na tym terenie posiada także Polska, ale z uwagi na wysokie zaawansowanie tej misji, współdziałamy z innymi krajami Europy Środkowej nad opracowaniem technologii wydobywczej.
Czytaj też: Zdumiewające odkrycie na dnie oceanu. Tajemnicza podwodna góra jest wyższa niż Burdż Chalifa
Wszystko brzmi doskonale i pozostaje nic, jak tylko czekać, jak powstaną specjalne maszyny i statki, które zajmą się wydobyciem metalicznych buł. Nic bardziej mylnego. Wydobycie w strefie Clariona-Clippertona budzi wiele wątpliwości wśród naukowców. Przede wszystkim chodzi o życie organiczne na tej głębokości. Może na głębokości 4000 metrów pod powierzchnią wody nie spotkamy się z bujnymi rafami koralowymi, ale obszar ten zamieszkują drobne organizmy (mikroplankton, bezkręgowce, ryby), które biorą udział w łańcuchu pokarmowym. Eksploatacja złóż może przyczynić się do masowego ich wymierania oraz wpłynąć w nieznanym stopniu na pozostałe ekosystemy w oceanie.
The Metals Company zaproponowała skonstruowanie specjalnych kolektorów, które „przeczesywałyby” morskie dno, wybierając konkrecje i pozostawiając denny muł na miejscu. Kolektory takie byłyby maszynami w formie łazików, ale ich kształt (widoczny na specjalnym wideo) jest bardzo futurystyczny, a rozmiary gargantuiczne.
Czytaj też: Odkryto nowe kominy hydrotermalne na dnie oceanu. Nagranie ukazuje istną „imprezę” form życia
W tym miejscu właśnie wiele firm, instytucji i organizacji stoi przed dylematem – co wybrać? Wydobywać metale z dna morskiego i niszczyć tamtejszy ekosystem czy pozwolić na dalsza eksploatację rud chociażby w Indonezji czy Demokratycznej Republice Konga, które masowo wycinają lasy pod kopalnie. Tak naprawdę nie ma idealnego rozwiązania, a zielona transformacja, czyli przejście na nieemisyjne środki transportu i źródła energii, nie będzie nigdy w pełni ekologiczna. Może zatem chodzi, aby po prostu produkować i konsumować o wiele mniej?
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!