Komu pomaga szef?

Wolontariat daje mnóstwo radości. A jeśli wolontariuszem jest sam prezes, zyskuje nie tylko ten, komu on pomaga, ale i cała firma.

Czy jakiemukolwiek pracownikowidużej firmy przyszłoby do głowy, aby zaproponować prezesowi wolontariat w szatni? Zapewne nie. Marek Jurkiewicz, prezes Agencji Start People, jest przekonany, że taki pomysł w najlepszym wypadku zatrzymałby się na poziomie jego asystentki. „Na szczęście to ja, ku osłupieniu wielu osób, wyszedłem z inicjatywą” – Jurkiewicz uwielbia opowiadać historię o szatni. Kiedy dołączył do „Koalicji prezesi-wolontariusze 2011”, trwały przygotowania do Wielkiej Gali Integracji, organizowanej w warszawskiej Sali Kongresowej z okazji światowego Dnia Osób Niepełnosprawnych. Prezesi mieli pomagać w rozdawaniu przekąsek, kierowaniu ruchem w holu i usadzaniu gości. Jurkiewicz został na ten wieczór szatniarzem. Zapamiętał mnóstwo uśmiechów i świetną atmosferę. A ludzie w firmie zobaczyli w nim kogoś więcej niż tylko prezesa pochłoniętego biznesem.

Pojęcie społecznej odpowiedzialności biznesu (Corporate Social Responsibility, CSR) coraz śmielej przebija się do powszechnej świadomości – mimo że według sondażu SMG KRC z 2010 roku zetknęło się z nim tylko 3 proc. Polaków. A szefowie, którzy osobiście angażują swój czas w działania społeczne, zyskują o wiele więcej niż tylko radość z pomocy innym.

Iskra pomocy

Wystarczy jeden celny pomysł, by zaangażować całą firmę

Markowi Grodzińskiemu, dyrektorowi Centrum Capgemini BPO w Polsce, dobroczynność szefów dużych firm kojarzyła się, jak zapewne wielu, z tym, że prezes decyduje, czy i komu przekazać pieniądze. „Moja firma nie ma możliwości rozdawania pieniędzy, nie jeste-śmy też znaną marką konsumencką, bo świadczymy usługi wyłącznie dla biznesu” – tłumaczy. Grodziński chciał się zaangażować w wolontariat, ale zależało mu bardziej na zaangażowaniu siebie, swojego czasu i umiejętności, a niekoniecznie środków finansowych. Kiedy kilka lat temu usłyszał, że pracownicy jednej z londyńskich firm organizują charytatywne przedstawienia, pomyślał, by coś takiego przenieść na polski grunt. Tym bardziej że o wsparcie prosiło Stowarzyszenie Siemacha, które prowadzi placówki opiekuńczo-wychowawcze i socjoterapeutyczne dla dzieci.

„Rzuciłem pomysł i się zaczęło” – mówi. Projekt teatralny ruszył w 2008 roku i okazał się hitem. „Natychmiast w firmie znalazła się producentka, aktorzy, mnóstwo chętnych osób, które zaangażowały się w projekt” – opowiada. Nad całością zawsze czuwa profesjonalny reżyser. Przed każdą premierą pół setki osób, na co dzień specjalistów od outsourcingu, poświęca swój wolny czas na intensywne przygotowania. „Dzień premiery jest wyjątkowy. Uwielbiam patrzeć na uśmiechnięte twarze dzieci, dla wielu z nich to pierwsza w życiu wizyta w teatrze. Niesamowitym widokiem jest też kolejka po autografy. To wielkie przeżycie i nagroda dla wszystkich, którzy angażują się w projekt jako aktorzy. A ja po spektaklu zawsze stoję ze skrzyneczką i zbieram pieniądze, które potem w całości przekazujemy dla Siemachy” – mówi Grodziński.

Od dwóch lat w Capgemini obowiązuje całościowa strategia CSR i program grantowy „Inwestujemy w dobre pomysły”. Polega na tym, że pracownicy sami wybierają działalność charytatywną, w którą chcą się zaangażować, tworzą co najmniej trzyosobowe zespoły i jeśli ich pomysł się spodoba, dostają od firmy wsparcie finansowe, merytoryczne i organizacyjne. „Każdy pracownik może złożyć projekt i wspólnie decydujemy, czy i w jaki sposób firma go wesprze” – mówi Grodziński. Osobiście sprawdza każdą inicjatywę. „W pamięci utkwił mi projekt remontu sali w wiejskiej szkole. Nasza pomoc okazała się iskrą, dzięki której udało się zaangażować lokalną społeczność i w efekcie zebrać pieniądze na remont całej szkoły” – mówi. Grodziński podkreśla, że dzięki wolontariatowi pracownicy bardziej utożsamiają się z firmą. „To w większości młodzi ludzie, pokolenie Y – oni potrzebują takich wyzwań i my im to umożliwiamy” – tłumaczy.

 

Zejść z fotela

Chodzi o to, by kształtować dobre postawy i dawać przykład innym

Marek Jurkiewiczze Start People przygodę z wolontariatem zaczął na studiach. Kolega namówił go wtedy na pracę w ośrodku dla dzieci z porażeniem mózgowym i zespołem Downa. Jurkiewicz pomagał w ich rehabilitacji. „To niezwykle cenne doświadczenie. Uczy pokory, uwrażliwia” – mówi. Rozdawanie pieniędzy? „To najprostsze rozwiązanie. Przekazanie funduszy na cel charytatywny na pewno zaspokaja ego, ale przecież nie o to chodzi” – dodaje. On sam uwielbia pracę z dziećmi. „To coś, co daje zastrzyk energii. Wystarczy popatrzyć na uśmiechy dzieciaków i nic więcej nie potrzeba Zaangażowanie w Wielką Galę Integracji ociepliło jego wizerunek w oczach pracowników. I wywołało lawinę pomysłów na kolejne akcje, choćby udział w projekcie Nakarm Głodnego.

„Specjalizujemy się w rekrutacji, więc zaoferowaliśmy swoje umiejętności i zajęliśmy się pozyskaniem wolontariuszy” – opowiada Jurkiewicz. Jego zdaniem w takich inicjatywach rola top-managementu jest kluczowa. Czasem wystarczy po prostu wyjść zza biurka, poza wielki fotel prezesa, i dostrzec potrzeby pracowników. I nawet jeśli samemu nie angażuje się w każdy projekt – dać zielone światło i wsparcie. Jurkiewicz pozwala pracownikom zaangażowanym w przedsięwzięcia wolontariackie poświęcać na nie część czasu pracy. „Ten czas zwraca mi się z nawiązką. Ludzie dzięki temu nie przychodzą do roboty, ale rzeczywiście do pracy; są pełni energii. Na tym polega świadome przywództwo – chodzi o to, by kształtować dobre postawy i dawać przykład innym. Prezes to nie tylko ktoś, kto siedzi za biurkiem i podpisuje ważne dokumenty. To też człowiek, który funkcjonuje w społeczeństwie” – mówi.

Przestrzeń na oddech

Wolontariat wzbogaca człowieka, uwiarygodnia lidera

Najważniejsze wartości płynące z wolontariatu to możliwość atrakcyjnego spędzania czasu, poszerzanie horyzontów, okazja do bycia z innymi, zmienianie świata na lepsze, korzyści zawodowe i dowartościowanie siebie – wynika z badania przeprowadzonego przez Pracownię Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” dla Fundacji Dobra Sieć. Specjaliści nie mają wątpliwości, że jeśli szef pomaluje razem z pracownikami dom dziecka, efekty takiej pracy będą po stokroć lepsze niż wyjazdu integracyjnego.

Artur Rzepecki, executive i leadership coach, zamyka ideę wolontariatu ludzi na wysokich stanowiskach w jednym zdaniu: wzbogaca człowieka, uwiarygodnia lidera: „Choć to ciągle nie jest jeszcze popularna forma w naszym biznesie, coraz częściej przedostaje się do świadomości menedżerów. Jeśli pracują przez lata, robią kariery, osiągają sukcesy, to w końcu pojawi się pytanie: co jeszcze jest ważne? Jestem prezesem, co więcej mogę osiągnąć? Zostać prezesem innej firmy? I odpowiedzią na to pytanie może się okazać wolontariat. Prezesi, szefowie traktowani są z powagą. Zrobienie czegoś bezinteresownie sprawia, że lider staje się wiarygodny dla zespołu. Daje sygnał: działamy, pracujemy, ale pozostajemy ludźmi”. On sam podczas pracy nad rozwojem osobistym swoich klientów często mówi o wolontariacie jako dobrej metodzie samorozwoju. Wielu liderów chce się dzielić doświadczeniem z lokalną społecznością.

Nie zawsze musi to być wolontariat, o którym wiedzą wszyscy. „Znam szefa dużej firmy, który jest zaangażowany w lokalnej społeczności, współpracuje z charytatywną grupą działającą przy parafii. Jego pomaganie polega na przykład na tym, że jeśli trzeba, poświęca czas i zawozi potrzebującą osobę do przychodni na badania. Robi coś dobrego dla innych, a przy okazji dla siebie. Duża firma to presja, walka o wyniki, konkurencja. Dla wielu jedyną przestrzenią, w której mogą złapać oddech, jest rodzina. Taką przestrzenią może stać się także wolontariat i bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi” – mówi Rzepecki.

 

Leszek Mellibruda, psycholog biznesu, przekonuje, żeby nie bać się przyznać: tak, ja też czerpię korzyści z wolontariatu. „Mówimy tu o nurcie nazywanym neowolontariatem. Ludzie mówią wprost – poświęcamy swój czas, energię, umiejętności dla innych, ale nie do końca robimy to bezinteresownie. W zamian otrzymujemy satysfakcję, poczucie sensu tego, co robimy” – tłumaczy. I tu kluczowa staje się jeszcze jedna, nieco zapomniana wartość: wdzięczność. „W cywilizacji sukcesu trochę o niej zapomnieliśmy. A to nie satysfakcja buduje najważniejsze więzi między ludźmi, lecz właśnie wdzięczność. Już u zarania wiązała ze sobą pierwotne hordy, bo wymiana dóbr i usług polegała na zaciąganiu długu wdzięczności. Ludzie, czując ją, bardziej się jednoczyli” – mówi Mellibruda.

Zarówno szefowie-wolontariusze, jak i specjaliści od budowania relacji w grupach nie mają wątpliwości: jeśli lider pomaga, a w dodatku angażuje w wolontariat swój zespół, daje swoim ludziom coś więcej niż tylko wymagania i wypłatę za wykonanie pracy. Daje szansę rzeczywistego identyfikowania się z firmą jako miejscem, w którym można realizować się nie tylko jako świetny programista, bankowiec czy specjalista w jakiejkolwiek innej dziecinie, ale i po prostu jako człowiek.

Czas pomagania

Żeby zacząć, trzeba się rozejrzeć wokół siebie

Mówiąc o odpowiedzialnym biznesie i wolontariacie prezesów, nie sposób nie wspomnieć o „Koalicji prezesi-wolontariusze 2011”. Zaczęło się od rozmów o roli biznesu w budowaniu

aktywności społecznej, z których zrodził się pomysł na wspólny projekt. A że 2011 rok był Międzynarodowym Rokiem Wolontariatu – lepszej okazji nie trzeba było szukać. Prócz inicjatorów – Pawła Łukasiaka, prezesa Stowarzyszenia Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce, i Macieja Owczarka, ówczesnego prezesa spółki Enea, do projektu udało się namówić kolejnych czterech szefów dużych firm.

Pierwszym wspólnym działaniem grupy był apel „Czas biznesu, czas pomagania”, skierowany do liderów biznesu w Polsce, w którym autorzy zachęcali do włączenia się w prace koalicji i promowanie wolontariatu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Do grupy zaczęli dołączać kolejni prezesi. Paweł Łukasiak lubi podkreślać, że doświadczenie wolontariackie jest ważne w budowaniu przywództwa. „Wyobraźmy sobie osobę, która bez żadnych insygniów władzy, bez pieniędzy i kadr potrafi przeprowadzić dowolne wolontariackie przedsięwzięcie. Zmotywować ludzi, zorganizować projekt, doprowadzić go do końca. Taki ktoś ma to, co w HR jest kluczowe: umiejętność pozafinansowego motywowania i budowania relacji. Trudno wyobrazić sobie dobrego przywódcę, który takiej umiejętności nie posiada. Bycie liderem to nie rozkazywanie, lecz stawianie wyzwań i dawanie przestrzeni do rozwoju” – mówi Łukasiak.

Jednocześnie radzi każdemu szefowi, który chciałby coś zrobić, a nie bardzo wie jak: „Wystarczy rozejrzeć się wokół. Wszędzie są świetlice środowiskowe, domy dziecka, grupy, które potrzebują pomocy. Takie miejsca zawsze wskażą lokalne ośrodki pomocy społecznej. Dobrze jest zacząć od akcji, której efekty będą szybko widoczne i dadzą energię do dalszych działań, na przykład wspólnie pomalować świetlicę środowiskową. Ważne, żeby wczuć się w potrzeby i pasje pracowników. Kochają sport?

To może niech to będzie rajd rowerowy dla dzieci ze środowisk zaniedbanych. Zbliża się Boże Narodzenie i to też doskonała okazja, aby zorganizować coś wspólnie. I niekoniecznie chodzi o zbiórkę pieniędzy, ale na przykład o jasełka przygotowane razem z dziećmi, dla dzieci. Albo dla seniorów z domu opieki. Można też jako drużyna z firmy włączyć się w akcję, która już istnieje. Można być e-wolontariuszem. Możliwości jest naprawdę wiele”. Ważne jednak, aby szef nie tylko zapalił zielone światło, ale i sam zaangażował się w projekt. W zamian dostanie nie tylko osobistą satysfakcję, ale zyska lojalnych, zaangażowanych i oddanych firmie pracowników.