Uczonym z brytyjskiego University College London udało się zmierzyć ogon komety przez przypadek. Analizowali dane z sondy Cassini, która w marcu i kwietniu 2002 r. znajdowała się między orbitami Jowisza i Saturna. Zainstalowany na pokładzie sondy analizator jonów wykrył wówczas skok stężenia protonów, czyli jąder wodoru.
Ogon na miliard kilometrów
Tego gazu w przestrzeni międzyplanetarnej jest bardzo mało. Skąd się tam wziął? – Naszym zdaniem z ogona komety 153P/Ikeya-Zhang – mówi prof. Geraint Jones, główny autor pracy naukowej opublikowanej w serwisie arXiv. Znajdowała się ona wtedy dość blisko Słońca.
Pod wpływem jego promieniowania lodowe jądro komety zaczęło parować, a uwolnione z niego cząstki gazów i pyłów rozciągnęły się w przestrzeni, tworząc spektakularny ogon. Była wówczas widoczna gołym okiem na nocnym niebie.
Uczeni sprawdzili też, w jakiej odległości od sondy Cassini znajdowała się 153P/Ikeya-Zhang w momencie, gdy odnotowano większe stężenie protonów. Okazało się, że dystans ten wynosił aż 6,5 jednostki astronomicznej (jednostka astronomiczna, w skrócie j.a., to odległość Ziemi od Słońca, równa w przybliżeniu 150 milionów kilometrów).
Całkowita długość ogona komety mogła wynosić nawet 7,5 j.a., czyli aż 1,125 mld km! To absolutny rekord w historii dotychczasowych pomiarów.
Nosicielki życia
Komety budzą wielkie zainteresowanie badaczy, ponieważ mogły odegrać kluczową rolę w powstaniu życia na Ziemi. Uczeni podejrzewają, że to one przed miliardami lat mogły dostarczyć wodę na naszą planetę. Potwierdziły to m.in. badania jądra komety komety Hartley 2 wykonane w 2011 r.
Jeszcze bardziej śmiałe hipotezy dotyczą transportowania przez komety związków chemicznych niezbędnych do powstania życia. Takie molekuły wykryto już w przestrzeni kosmicznej. Możliwe jest nawet – przynajmniej w teorii – że w kometarnym lodzie mogły dotrzeć na Ziemię proste organizmy żywe, które wyewoluowały w innym zakątku kosmosu.
Czy tak było? Odpowiedź mogą dać kolejne projekty badawcze. W ramach jednego z nich uczeni z Europy planują “złowienie” komety za pomocą sondy ARIEL.
Eksplodująca zagłada
Komety stwarzają także zagrożenie dla Ziemi. Po wejściu w atmosferę i szybkim podgrzaniu eksplodują. Fala uderzeniowa jest w stanie wywołać pożary na dużych obszarach, a uwolnione gazy i pyły odcinają dostęp światła słonecznego do ziemi, dając efekt zimy nuklearnej. W przeszłości niejednokrotnie dochodziło do takich katastrof.
Ich ślady są bardziej dyskretne niż w przypadku asteroid – po eksplozji nie zostaje żaden krater. Można jednak odnaleźć warstwy sadzy po pożarach, mikroskopijne kuleczki zawierające „nieziemski” hel-3 albo nagromadzenie rzadkich pierwiastków – platyny i irydu. Na podstawie takich danych uczeni podejrzewają np., że 12,9 tys. lat temu kometa o średnicy 4–5 km eksplodowała 50-100 km nad Ziemią.
Wskutek tego pojawiał się globalna fala pożarów, a potem szybkie ochłodzenie klimatu, które doprowadziło do wymierania dużych ssaków, takich jak mamuty i znacznie przetrzebiło także populację Homo sapiens. – Nie twierdzimy jednak, że kosmiczna katastrofa była jedyną przyczyną wyginięcia megafauny. Na pewno przyczyniły się też do tego polowania – zastrzega dr Christopher Moore z Uniwersytetu Południowej Karoliny.