Kometa 12P/Pons-Brooks pojawiła się już w mediach niejednokrotnie, zwracając na siebie uwagę, dzięki unikalnym warkoczom, które wielu komentatorom przypominały złowrogie rogi. W przypadku obiektu wielkości miasta zmierzającego w kierunku m.in. naszej planety takie skojarzenia bardzo łatwo przykuwają uwagę szerokiej opinii publicznej, nawet tej, która na co dzień nie interesuje się sprawami przestrzeni kosmicznej.
Tutaj należy od razu przywołać najnowsze wieści. Wszystkie informacje wskazują bowiem na to, że kometa w ostatnich tygodniach na dobre utraciła swoje diabelskie rogi, co akurat może być dobrym znakiem. Nie zmienia to jednak faktu, że jądro komety, która z każdym dniem coraz bardziej odczuwa ciepło gwiazdy, do której się zbliża, nie jest spokojnym miejscem. W ostatnim bowiem czasie doszło do kolejnej i jak dotąd najsilniejszej erupcji kriowulkanicznej na jej powierzchni.
Czytaj także: W naszym kierunku leci potężna kometa. Na jej powierzchni dużo się dzieje
Kometa 12P/Pons-Brooks – w skrócie 12P – ewidentnie jednak lubi zwracać na siebie uwagę. Gdy zatem traci jedną charakterystyczną cechę, natychmiast otrzymuje drugą. Kiedy zatem zniknęły diabelskie rogi, pojawiła się na niej tajemniczy cień i zaskakująca, rzadka zielona poświata.
O czym jednak tak naprawdę mówimy? Według astronomów obserwujących ten obiekt od kilku miesięcy, jądro komety 12P ma średnicę około 17 kilometrów. Obiekt przemierzający przestrzeń międzyplanetarną już w przyszłym roku znajdzie się najbliżej Ziemi od ponad 70 lat. Jak to w przypadku każdej komety, tak i tu znajdziemy przede wszystkim lodową powłokę, pod którą znajduje się lód oraz spore ilości gazu. To właśnie ten gaz wskutek ogrzewania słonecznego zwiększa swoją objętość, co z kolei najpierw powoduje wzrost ciśnienia pod powierzchnią, a ostatecznie gwałtowną erupcję, gdy ciśnienie zdoła doprowadzić do pęknięcia zewnętrznej lodowej skorupy. Po każdej takiej erupcji koma komety, czy rozmyta chmura pyłu i gazu rozszerza się znacząco i powoduje wzrost jasności komety na nocnym niebie.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy kometa doświadczyła już czterech masywnych erupcji. Pierwsza zaobserwowana erupcja miała miejsce 20 lipca, druga 5 października, a trzecia 31 października. Najnowsza erupcja miała miejsce 14 listopada. Była to zdecydowanie najjaśniejsza z dotąd obserwowanych. Warto tutaj zauważyć, że w zwierciadłach teleskopów jasność komety wzrosła stukrotnie na kilka dni.
Jak na razie nie wiadomo dlaczego tym razem po erupcji nie pojawiły się charakterystyczne rogi obserwowane podczas wcześniejszych erupcji. Możliwe, że w trakcie eksplozji doszło po prostu do zniszczenia swoistego mostku blokującego wypływ kriomagmy z wnętrza komety. To właśnie taka struktura rozdzielająca jeden wypływ na dwa osobne strumienie była podejrzewana o powstawanie charakterystycznej komy.
Obserwatorzy komety monitorujący jej aktywność codziennie od momentu odkrycia wskazują, że po raz pierwszy koma nabrała zielonego odcienia. Naukowcy podejrzewają, że za takie zabarwienie odpowiada diwęgiel (C2), który emituje zielone światło w interakcji z promieniowaniem słonecznym.
Warto tutaj przypomnieć, że w tym roku mieliśmy już do czynienia z zielonymi kometami. Jedną z nich była kometa C/2022 E3 (ZTF), która w lutym zbliżyła się do Ziemi najbliżej od 50 000 lat, oraz kometa Nishimura, która przeleciała obok naszej planety po raz pierwszy za 430 lat.
Co ciekawe, w komie otaczającej jądra komety naukowcy dostrzegli także interesującą ciemną plamę. Badacze podejrzewają, że jest to cień rzucany przez uciekającą z wnętrza komety kriomagmę.
Można się zatem zastanawiać co nas jeszcze czeka ze strony komety 12P. Tego aktualnie nie sposób ustalić. Jedyne co wiemy to to, że kometa zmierza w kierunku Słońca z prędkością 64 300 kilometrów na godzinę i już 24 kwietnia 2024 roku przeleci przez peryhelium swojej orbity, po czym rozpocznie podróż w zewnętrzne rejony naszego układu planetarnego, aby powrócić do nas już w 2094 roku. Warto zwrócić uwagę, że 2 czerwca 2024 roku kometa zbliży się w najbliższym punkcie swojej orbity względem Ziemi. Jest nadzieja, że będzie wtedy widoczna gołym okiem.