O kometach mówi się, że są jak koty, bowiem chodzą własnymi ścieżkami. Nigdy nie wiadomo kiedy jakaś nowa pojawi się na naszym niebie, czy przetrwa przelot w pobliżu Słońca, a jeżeli tak to kiedy wróci w nasze rejony. Jedne komety na powtórną wizytę potrzebują kilkunastu lat, inne kilku tysięcy lat, a jeszcze inne odwiedzają nas tylko raz, aby nie wrócić już nigdy.
Tym razem astronomowie skupiają się na komecie 12P/Pons-Brooks. Nie jest to byle jaka kometa, bowiem jej lodowo-pyłowe jądro ma średnicę około trzydziestu kilometrów.
Zbliżając się do Słońca, komety są coraz silniej ogrzewane, stąd i na ich powierzchni bezustannie dochodzi do sublimacji lodu, ale też czasami — tak jak w przypadku 12P — do erupcji kriowulkanicznych. Wzrost temperatury ogrzewa jądro komety, powodując wzrost ciśnienia gazu w jej wnętrzu, a z czasem także erupcję przez szczeliny w lodowej skorupie komety. W ciągu ostatnich czterech miesięcy doszło na powierzchni tej komety do dwóch takich erupcji. W każdej z nich uwolnione z powierzchni komety chmury lodu i gazu stworzyły coś na kształt gigantycznej pary złowrogich rogów ciągnących się za jądrem komety.
Do ostatniej erupcji doszło 5 października. Niemal natychmiast jądro komety stało się kilkanaście razy jaśniejsze niż w dniach poprzedzających erupcję. Wzrost jasności spowodowany był odbijaniem światła przez powiększającą się chmurę lodu. Przez kilka kolejnych dni otaczający jądro komety obłok zwiększał swoje rozmiary, aż w końcu przyjął kształt dość osobliwych rogów.
Skąd te rogi? Według astronomów zajmujących się monitorowaniem ewolucji jądra komety 12P pochodzenie rogów jest banalne. Jądro komety nie jest jednorodne i najprawdopodobniej wypływający z jego wnętrza gaz blokowany jest częściowo przez jakieś wcięcie w jądrze. To wcięcie właśnie miałoby rozdzielać strumień gazu na dwa ogony, czy też rogi.
Czytaj także: Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?
Rzeczona kometa według obliczeń powraca w wewnętrzne rejony Układu Słonecznego co 71 lat, podobnie jak kometa Nishimura, o której pisaliśmy zaledwie miesiąc temu. Najbliżej Ziemi 12P znajdzie się już 21 kwietnia 2024 r. Wtedy też możliwe będzie obserwowanie jej gołym okiem. Będzie to dla wielu z nas ostatnia okazja na obserwacje tego obiektu, bowiem po raz kolejny na nocnym niebie będzie widoczna w okolicach 2095 roku.
Wracając jednak do “rogów” komety, to jest to już drugi raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy takowe się pojawiły. Po raz pierwszy rogi zauważono 20 lipca, kiedy jasność komety gwałtownie wzrosła, a otaczająca jądro koma rozciągnęła się do 230 000 km. Podczas drugiej erupcji wzrost jasności był dwa razy intensywniejszy, nie wiadomo jednak jakie rozmiary osiągnęła podczas niego koma, która w ciągu ostatnich dwóch tygodni wróciła do swoich normalnych rozmiarów. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że kometa wciąż znajduje się na etapie zbliżania do Słońca, a to oznacza coraz więcej promieniowania słonecznego, coraz wyższe temperatury, a tym samym całkiem możliwe, że jeszcze kilka erupcji kriowulkanicznych przed nami.