Kolejne osoby pozywają Apple’a. Wszystkiemu winny niepozorny gadżet

Choć Apple stworzył lokalizator AirTag, by pomóc ludziom w lokalizacji kluczy, portfela czy zagubionego pupila, jest to gadżet, który niestety bardzo łatwo wykorzystać w złym celu. Słyszeliśmy o tym już wielokrotnie, a teraz temat znowu powraca w kontekście zbiorowego pozwu wymierzonego w giganta z Cupertino.
Kolejne osoby pozywają Apple’a. Wszystkiemu winny niepozorny gadżet

AirTagi może i są przydatne, ale mogą być również niebezpieczne

Sam pozew nie jest niczym nowym, bo został złożony już w zeszłym roku. Ofiary zarzucają w nim Apple’owi, że prześladowcy i sprawcy przestępstw nadużywali technologii AirTag w celu monitorowania lokalizacji ofiar bez ich zgody. Teraz dołączyły do niego zeznania dziesiątek kolejnych ofiar z całych Stanów Zjednoczonych, Kanady i Irlandii.

Z AirTagiem najłatwiej zapanujesz nad tym, gdzie co masz. Przyczep jednego do kluczy, drugiego schowaj do plecaka – i już. Masz je na radarze w apce Znajdź, która pozwoli też śledzić Twoje urządzenia Apple, sprawdzać, gdzie aktualnie są znajomi, i udostępniać im Twoje położenie – tak opisuje swoje urządzenie Apple.

Teoretycznie tracker ma służyć do znajdowania zgubionych przedmiotów, ewentualnie można przyczepić go też np. do obroży zwierzaka, czy do plecaka dziecka. Jeśli natomiast chcemy w ten sposób monitorować lokalizację innej osoby, musi się to odbywać za jej zgodą. Szkoda tylko, że tego tak naprawdę nie da się w żaden sposób zweryfikować. Umieszczenie tak niewielkiego urządzenia w czyichś rzeczach jest bajecznie proste i można to zrobić naprawdę niepostrzeżenie. Właśnie na to skarżą się rzekome ofiary – że ich byli partnerzy lub anonimowi prześladowcy podrzucali im AirTagi lub przyczepiali je do ich pojazdów, by na bieżąco monitorować, gdzie się znajdują.

Apple wie, że tego typu gadżety można wykorzystać także w złym celu, dlatego już w ubiegłym roku wprowadził alerty i narzędzia, które wykrywają nieznane lokalizatory odłączone od swoich właścicieli. Po wykryciu można sprawić, że zaczną one wydawać dźwięk umożliwiający ich znalezienie. Kolejnym krokiem było wprowadzenie alertu „Wykryto nieznane akcesorium”, jednak w praktyce było ono bezużyteczne, gdyż zamiast wykrywać AirTagi, wyłapywało AirPodsy i inne urządzenia firmy.

AirTag z natury utrudnia niepożądane śledzenie. Kiedy cudzy AirTag zapodzieje się w Twoich rzeczach, iPhone wykryje go i wyśle Ci powiadomienie. Jeśli mimo poszukiwań nie uda się go znaleźć, AirTag zacznie odtwarzać dźwięk, żeby Cię naprowadzić. A co jeśli znajdziesz się w towarzystwie kogoś, kto ma AirTaga, albo nawet w grupie takich osób, dajmy na to w pociągu? Nie ma problemu. Alert uruchamia się tylko wtedy, gdy AirTag gubi osobę, do której należy – czytamy na stronie firmy.

Mimo tego gigant z Cupertino mocno pracuje nad funkcjami pomagającymi wykryć nieznane lokalizatory. Problem w tym, że nie każda ofiara ma iPhone’a. Tutaj na szczęście warto wspomnieć, że Google też rozwija podobne zabezpieczenia. Tak czy inaczej, niezależnie od działań Apple’a, AirTagi nadal są używane do śledzenia innych, co może prowadzić do naprawdę niebezpiecznych sytuacji zagrażających życiu.

Rozszerzony pozew dotyczy odszkodowania za naruszenia prywatności i wydania nakazu zaprzestania sprzedawania przez Apple’a rzekomo wadliwych produktów śledzących bez wystarczających środków ochrony prywatności i bezpieczeństwa. Gigant jeszcze nie udzielił formalnej odpowiedzi, jednak można się spodziewać, że będzie wnioskował o oddalenie pozwu. Choć ofiary z pewnością ucierpiały z powodu lokalizatorów, to czy wina stoi po stronie producenta? Tutaj można się spierać, głównie o to, czy gigant faktycznie zrobił wszystko, by przeciwdziałać śledzeniu. T