Co decyduje o temperamencie seksualnym? Wpisz to pytanie w Google, a szybko trafisz na artykuły o tym, że istnieje silny związek między libido a rodzajem bielizny lub kolorem oczu. Cudownie! Wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, że właścicielka jedwabnej bielizny będzie w łóżku wyrafinowana, a ta z rudymi lokami to prawdziwa seksbomba. Do boju zatem…„Takie informacje należy traktować z przymrużeniem oka” – śmieje się Bianca Beata Kotoro, psychoseksuolog i psychoonkolog, założycielka Instytutu „Beata Vita”, współautorka książki: „100 procent mnie czyli książka o miłości, seksie i zagłuszeniach”. „Nie da się włożyć do jednej szuflady wszystkich zielonookich albo preferujących stringi. Nigdy nie jest tak, że jeden czynnik decyduje o naszym libido. Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana”.
HORMONY, DZIECI I WIEK
Zacznijmy od tego, że temperament obok charakteru jest częścią osobowości człowieka. W skład wchodzą takie obszary jak poszukiwanie nowości, unikanie szkody, zależność od nagrody i wytrwałość. To cechy, które są uwarunkowane genetycznie – ściśle współgrają z cechami charakteru.
„Temperament, który jest dany nam genetycznie i charakter, który kształtujemy na przestrzeni całego życia, wzajemnie na siebie wpływają” – tłumaczy Izabela Jąderek, seksuolożka, wykładowca Uniwersytetu SWPS. „I tak nawet jeśli genetycznie osoba ma skłonności do unikania ryzyka, jest zdystansowana i łagodna, to dzięki swojemu charakterowi i doświadczeniom może próbować nowości, być otwarta i mieć nietypowe preferencje co do aktywności seksualnych czy osoby partnera. Tak samo jak towarzyski i otwarty sangwinik może potrzebować stałej, bezpiecznej relacji, bez eksperymentowania i szukania nowości. Nasza seksualność jest wypadkową wielu czynników”.
Wymiary naszego temperamentu określane są przez neuroprzekaźniki (związki chemiczne, które przenoszą sygnały między neuronami w mózgu). „Poszukiwanie nowości ma związek z silnym działaniem dopaminy, unikanie i hamowanie to serotonina, zależność od nagrody to noradrenalina” – tłumaczy Izabela Jąderek. „Głównym neuroprzekaźnikiem tu jest dopamina, a układ dopaminergiczny uważa się za kluczowy w seksie. To dopamina wspiera motywację, pożądanie, odpowiedź narządów płciowych i orgazm”.
Kluczowymi hormonami kształtującymi naszą seksualność są testosteron (produkowany w jądrach, korze nadnerczy i jajnikach) oraz estrogen (w jajnikach i w łożysku u kobiet, a u mężczyzn w niewielkich ilościach w jądrach i korze nadnerczy). Ich poziom zmienia się w różnych okresach życia. „Natura zrobiła nam małego psikusa, ponieważ u mężczyzn poziom testosteronu osiąga maksimum około 20. roku życia, temperament i zapotrzebowanie na seks jest wtedy bardzo duże i utrzymuje się do około trzydziestki na tak wysokim pułapie” – dodaje Bianca Beata Kotoro. Natomiast u młodych kobiet poziom estrogenów jest wtedy jeszcze dość niski, w dodatku dopiero poznają swoje ciało, mają jeszcze wiele kompleksów i zahamowań, boją się ciąży, oczekują głównie czułości i marzą o romantycznej miłości na całe życie. I chociaż statystyczna Polka zaczyna współżycie około 18. roku życia, to w tym wieku raczej nie jest wulkanem seksu. Trzydziestolatki są już bardziej świadome swoich potrzeb seksualnych, wiedzą, co sprawia im przyjemność. Mają większy dystans do siebie i wyższe poczucie własnej wartości, potrafi ą się zabezpieczyć. Jednocześnie rośnie poziom estrogenów – to najlepszy czas na życie seksualne. I wtedy często pojawia się dziecko.
Narodziny potomka kolosalnie wpływają na zmianę temperamentu seksualnego i to nie tylko u kobiet, których ciało potrzebuje przede wszystkim regeneracji. Z badań dr Lee Getler z Northwestern University wynika, że u mężczyzn, którzy zostali ojcami i zaczęli dużo czasu poświęcać dziecku (karmili je, zmieniali pieluchy, chodzili na spacery), obniżył się poziom testosteronu. Spadek libido służy więc obojgu młodym rodzicom, pozwala zachować im energię dla dziecka.
Najłatwiej orgazm osiągają czterdziestolatki – najczęściej mają już ustabilizowane życie uczuciowe, odchowane dzieci, i jeśli tylko mężczyzna podoła, mogą cieszyć się seksem do woli. Z tym, że często ich potrzeby nie idą w parze z potrzebami partnerów. Wysoki poziom estrogenów utrzymuje się u kobiet do menopauzy, a potem zaczyna spadać. „Kobieta może mieć wtedy nie tylko mniejszą ochotę na seks, ale też czerpać z niego mniejszą przyjemność, na przykład poprzez słabe nawilżenie pochwy, podatność na stany zapalne” – mówi Izabela Jąderek. „U kobiet ogromne znaczenie ma też cykl miesiączkowy. Podczas owulacji ochota na seks zwykle jest największa, co jest wynikiem kobiecej biologii i skoku hormonów” – dodaje seksuolożka. Zwraca też uwagę, że wysoki poziom prolaktyny w organizmie, niezależnie od wieku, powoduje hipolibidemię, czyli obniżone libido i brak ochoty na seks. „W sytuacjach, kiedy relacja partnerska układa się dobrze i nie ma innych czynników, które mogłyby po-wodować obniżone libido, jak choroby przewlekłe i długotrwałe leczenie, warto zbadać poziom tego hormonu, ponieważ może być on odpowiedzialny za niskie libido” – tłumaczy Izabela Jąderek.
GENY, WÓDKA, KOTLET I STRES
Neuroprzekaźniki i hormony to nie wszystko. Bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na temperament, choć często lekceważonym, są geny, które dziedziczymy po przodkach. „Badania wskazują, że mają one wpływ na poziom libido jak również podniecenia. Gen receptora dopaminy wiąże się z pożądaniem, podnieceniem i aktywnością seksualną, tymczasem gen serotoniny ma działanie hamujące, wiąże się z niższym libido i odczuwaniem niższego podniecenia” – tłumaczy Izabela Jąderek.
„Na dziedziczenie zawsze nakładają się kwestie wychowania. Jeśli ktoś ma duży temperament i pozwolił go sobie realizować, to pewnie jego otwartość na kwestie intymne jest większa” – dodaje Bianca Kotoro. „Ludzie zwykle nie widzą też związku między życiem erotycznym a codziennym, a tu istnieje przecież fundamentalna zależność. Troski i stres zabijają libido. Spotykam dwudziestoparolatków, u których w wyniku stresu poziom kortyzolu jest tak wysoki, że zabija działanie testosteronu odpowiedzialnego za pożądanie. Jeśli mają nawet jakieś potrzeby, to nie mają sił na ich realizację” – dodaje psychoseksuolożka.
Libido obniżają także choroby, takie jak cukrzyca i nadciśnienie, nałogi oraz dieta, w której dominuje tłuste jedzenie. Ochotę na seks odbierają też leki, np. przeciwdepresyjne, a u wielu kobiet – antykoncepcyjne.
RUTYNA I KŁAMSTWA
To, na co warto zwrócić uwagę, to przede wszystkim rozmawianie o swoich potrzebach, urozmaicanie seksu i odreagowywanie stresu poza domem.
Dlatego kiedy pary przychodzą do seksuologa, narzekając na różnice w temperamencie, ten musi przede wszystkim sprawdzić, na którym poziomie te różnice się znajdują i z czego wynikają. Jeśli są to przyczyny biologiczne, pomóc może terapia hormonalna. Jeśli jednak któreś z partnerów wyniosło z domu negatywne przekonania dotyczące seksu, brak umiejętności komunikowania, przeświadczenie, że seks jest zły i brudny, to bez terapii i pomocy specjalisty się nie obędzie.
Trzeba też wziąć pod uwagę staż związku – wiele par sugeruje, że ich współżycie było częstsze i bogatsze, gdy tylko randkowali, natomiast osłabło, gdy zamieszkali razem. „W randki wkładali wysiłek, by dobrze wyglądać, by spotykać się w fajnych miejscach, by czas upłynął im ciekawie, ale gdy osiągnęli cel, dopadła ich rutyna i przestali o siebie zabiegać. Zamiast dorzucać drew do pieca, by podsycać namiętność, dają ich coraz mniej i osłabiają pożądanie. A przecież w życiu seksualnym też trzeba ożywienia, może warto wybrać się do sex-shopu, gdzieś wyjechać. Zabójstwem dla związku nie jest różnica w libido, lecz powiedzenie sobie: to już koniec, musimy się z tym pogodzić” – tłumaczy Bianca Kotoro. Przypomina, że podstawą jest wzajemna komunikacja, rozmawianie o swoich potrzebach, czułość. „Mężczyźni około czterdziestki często skarżą mi się w gabinecie, że partnerka ich nie zauważa, nie przytula. Ten brak bliskości niektórzy rekompensują więc sobie częstszymi stosunkami” – mówi Bianca Kotoro. „Jeśli partnerka ma niższe libido, unika tego seksu, a to jeszcze pogłębia ich frustracje. A może gdyby o tym porozmawiali, okazałoby się, że zamiast trzech stosunków w tygodniu wystarczy, że pokochają się raz, a dwa pozostałe wieczory tylko poprzytulają? Bo zależy im na tym, żeby się dotknąć; żeby seks nie oznaczał tylko penetracji”.
Izabela Jąderek dodaje, że częstym problemem jest też oszukiwanie partnerów i skrywanie przed nimi swoich prawdziwych potrzeb i fantazji. „Czasem lęk przed oceną, niepowodzeniem, powiedzeniem czegoś bardzo intymnego utrwala się i staje się jedną z największych przeszkód we współżyciu” – mówi seksuolożka. – „W wielu przypadkach praca specjalisty z parą przynosi bardzo dobre efekty. Można też odbyć specjalny trening, aby zbliżyć się do siebie na nowo, poznać swoje ciała, reakcje i to, co sprawia im przyjemność. Dzięki takim treningom pod okiem specjalisty partnerzy nabierają do siebie zaufania, chęci do próbowania. Dzięki poczuciu bezpieczeństwa libido wzrasta, a seks staje się znacznie bardziej satysfakcjonujący”.
PRAWDA I MIT
Specjalista może też pomóc określić, na ile nasz problem jest poważny, a na ile urojony – co wcale nie jest takie rzadkie. „Przychodzi do mnie na przykład para po trzydziestce, mają małe dzieci, są zapracowani. Seks uprawiali raz na dwa miesiące” – opowiada Bianca Beata Kotoro. „Przedwczoraj zakomunikowali mi, że jest postęp, kochają się już raz w tygodniu. Ona jest bardzo zadowolona, ale on narzeka, że to tylko raz w tygodniu. Nie tylko, lecz aż – koryguję. „Dla mnie to nie jest wystarczająco” – przekonuje on. „Wiecie państwo, tak statystycznie to jest bardzo dobrze, z dwójką dzieci, obowiązkami domowymi i pracą co tydzień jesteście w stanie wygospodarować czas, by doszło do czegoś fajnego w waszej sypialni”. I to słowo „statystycznie” zadziałało jak czary.
Pan się zamyślił i stwierdził: „Bo ja czytałem, że to musi być co najmniej trzy razy w tygodniu”. Czyli, że to nie są jego potrzeby, tylko „ktoś” wmówił mu, że większość ludzi tak robi i on też tak powinien. Więc skoro my się tak często nie kochamy, to z nami coś jest nie tak! A przecież ankietowani oszukują ankieterów, koledzy kłamią kolegom, żyjemy w świecie, gdzie wszyscy zawyżają liczbę stosunków seksualnych – bo takie są dziś oczekiwania! Podkreślam: nie ma czegoś takiego jak norma w intymności pary, to wy sami sobie te normy ustalacie według własnych możliwości i potrzeb”.
Niedopasowanie temperamentów nie przekreśla udanego związku, przekreśla go to, że ludzie nie chcą ze sobą współpracować, rozmawiać, zasięgnąć pomocy specjalisty. Gdy potrzeby jednej ze stron nie są zaspokojone, czuje się niepożądana i nieatrakcyjna, a stąd już prosta droga do niskiego libido. To dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Oni częściej mocniej to przeżywają, bo stereotyp jest taki, że facet zawsze chce, a kobietę wiecznie boli głowa.