Neron (rządził 54–68 r.) nigdy nie miał dobrej prasy. Z tekstów starożytnych historyków Swetoniusza i Tacyta wyłania się krwawy tyran i dewiacyjny psychopata seksualny. Morduje senatorów i członków własnej rodziny – w tym brata, dwie żony i matkę Agryppinę, której zawdzięcza tron. Mało tego, z matką żyje w kazirodczym związku. Uprawia perwersyjny seks, na koniec kastruje pięknego młodzieńca Sporusa, aby go poślubić jako swą formalną „małżonkę”. Nienawidzi Rzymu i dlatego każe podpalić miasto. A w międzyczasie brzdąka na lirze i układa grafomańskie strofy, mając się za wielkiego artystę… Po jego śmierci zatem mieszkańcy imperium powinni byli odetchnąć z ulgą. Znaleźli się jednak i tacy, którzy podziwiali go do tego stopnia, że postanowili się nim stać!
ŚMIERĆ I DRUGIE ŻYCIE
Wbrew pozorom wcale nie byli to ludzie pozbawieni wszelkich hamulców moralnych. Okazuje się bowiem, że obaj starożytni autorzy, którzy opisywali wybryki cesarza, działali kilkadziesiąt lat po jego śmierci i nie byli w tym przypadku wzorem obiektywizmu. Pierwszy z nich Swetoniusz w swoich „Żywotach Cezarów” uwielbiał epatować szczegółowymi opisami perwersyjnego seksu oraz skrajnych okrucieństw. Często sięgał do plotek i pomówień. I do tego – jako biograf – był programowo zwolniony z obowiązku krytycznej analizy swoich źródeł. Kierował się jedynie chęcią wzbudzenia sensacji i zainteresowania czytelników. A cóż do dziś lepiej się sprawdza w tej roli niż seks i przemoc? Historyk Tacyt z kolei jako krzewiciel ideałów elity senatorskiej pałał głęboką niechęcią do Nerona. Władca ten skazywał bowiem bez skrupułów na śmierć tych spośród senatorów, których uznał (słusznie czy nie) za zagrożenie dla swej absolutnej władzy. Ostatnie chwile Nerona są dość dobrze znane. 8 VI 68 r. na wieść, że nawet oddziały pretoriańskie przeszły na stronę zbuntowanego namiestnika jednej z hiszpańskich prowincji Sulpicjusza Galby, niedawny władca imperium zbiegł do podrzymskiej willi jednego ze swoich wyzwoleńców. Pozostało przy nim kilku byłych niewolników oraz jego „małżonka” Sporus. Na wieść, że pościg jest blisko, cesarz przebił sobie szyję sztyletem, w czym pomógł mu wyzwoleniec Epafrodyt. Zwłoki zostały spalone, a prochy złożone w rodzinnym grobowcu przez dawną kochankę Akte oraz dwie stare piastunki.
Jak pisze Swetoniusz, śmierć Nerona wywołała radość, ale „nie brakło jednak i takich, którzy przez długi czas zdobili jego grobowiec wiosennymi i letnimi kwiatami, wystawiali na mównicy publicznej to jego posągi, przybrane w szaty senatorskie, to jego obwieszczenia publiczne, tak jakby żył jeszcze i miał powrócić wkrótce ku zgubie swych wrogów”. W miarę upływu czasu sympatyków przybywało, na co złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim krwawa wojna domowa o schedę po Neronie oraz charakter jego następców. Galba okazał się ponurym surowym starcem, przeciw któremu bunt podniósł nad Renem Witeliusz, w Rzymie zaś – Othon. W efekcie po śmierci Galby najpierw wybuchła wojna Witeliusza z Othonem, wygrana przez tego pierwszego, potem zbuntowały się legiony wschodnie, a cesarzem obwołano Wespazjana. Następnie zaczęła się kolejna wojna domowa. W toku walk wielu doszło do wniosku, że Neron nie był złym cesarzem. Ludzie tęsknili za beztroskimi czasami pokoju, dostatku i niekończącej się zabawy. Stąd nic dziwnego, że zaczęły pojawiać się osoby podające się za ocalonego cesarza.
KRÓL ZBIEGÓW
Pierwszy zjawił się szybko, za rządów Othona. Jak relacjonował Tacyt, nie wiadomo skąd pochodził. Jedni twierdzili, że był niewolnikiem z Pontu, inni zaś – że to wyzwoleniec z Italii. Był bardzo podobny do Nerona, poza tym grał na lutni i śpiewał. Cesarz zaś miał się za wielkiego artystę, poetę i śpiewaka. Umiejętności sobowtóra utwierdziły więc wielu w przekonaniu, że to „oryginał”. Pogłoska o żywym Neronie szybko obiegła Grecję i Azję Mniejszą.
PRZYRODNI BRACIA?
W źródłach antycznych można również znaleźć anegdotę o sobowtórze cesarza Augusta. Pewnego razu przybył do Rzymu człowiek podobny do cesarza niczym kropla wody. Stał się na tyle popularny, że władca kazał przyprowadzić go przed swoje oblicze. Stwierdziwszy, że rzeczywiście jest nieomal identyczny, doszedł do wniosku, iż to jego… brat. Zapytał swego sobowtóra, czy może jego matka nie przebywała kiedyś w Rzymie. Stała za tym myśl, że pewnie ojciec Augusta uwiódł matkę sobowtóra, stąd to podobieństwo. August najwyraźniej nie przejmował się tym, że sugeruje w ten sposób złe prowadzenie się matki swego potencjalnego przyrodniego brata. Na taką sugestię przybysz nie stracił rezonu i bez chwili wahania odpowiedział, że co prawda matka nigdy w Rzymie nie była, ale ojciec gościł tu bardzo często.
Sobowtór – jak pisze Tacyt w „Dziejach” – „dobrał sobie zbiegów, których, włóczących się bez środków do życia, ogromnymi obietnicami był uwiódł, i puścił się na morze”. Burza za-gnała jego statek do wyspy Kythnos na Morzu Egejskim, położonej nieco na południowy wschód od Attyki. Tam wokół samozwańca zaczęli zbierać się zbiegli niewolnicy, pospolici bandyci, dezerterzy z armii. Tych, którzy nie chcieli przyłączyć się do bandy, mordowano lub zmuszano do ucieczki. Zwolennicy sobowtóra rabowali kupców, gromadzili broń. Nowy Neron wyraźnie dążył do przejęcia władzy w imperium.
Klęska samozwańca była trochę kwestią przypadku. Akurat u brzegów Kythnos zacumowały dwa okręty wojenne, na których z Rzymu do Azji Mniejszej płynął Kalpurniusz Asprenas – namiestnik prowincji Galacji i Pamfilii mianowany jeszcze przez Galbę. Zwolennicy pretendenta zaczęli namawiać dowódców tych jednostek, aby przyłączyli się do „Nerona”. Sobowtór chciał popłynąć do Syrii, gdzie stały liczne wojska, lub też do bogatego Egiptu. Opierając się na tych zasobach chciał zdobyć panowanie nad Rzymem. Dowódcy okrętów o wszystkim donieśli jednak swemu przełożonemu. Ten zaś polecił zaatakować jednostkę niedoszłego władcy, którego pojmano i natychmiast stracono. Obciętą głowę najpierw pokazano w miastach Azji Mniejszej, potem zaś wysłano do Rzymu.
BEZCZELNY PETENT
Z wojny domowej po śmierci prawdziwego Nerona zwycięsko wy-szedł pod koniec 69 r. Wespazjan. Po nim władzę przejęli jego synowie – Tytus (79–81) i Domicjan (81–96). Za czasów Tytusa pojawił się kolejny „Neron”. Jak donosi historyk Kasjusz Dion, był to w rzeczywistości niejaki Terencjusz Maksymus. Pochodził z prowincji Azji i z wyglądu przypominał cesarza. Co więcej, umiał grać na lirze i śpiewać. Widać więc, co dla mieszkańca imperium było cechą charakterystyczną dawnego władcy… Tenże „Neron” opowiadał wszystkim, że zbiegł ścigającym go oprawcom i żył dotąd w ukryciu. W samej prowincji Azji zdobył nieco zwolenników. Miał jednak lepszy pomysł niż poprzednik i postanowił szukać wsparcia u potężnego wschodniego wroga imperium, czyli u władcy Partów Artabanosa III.
W drodze nad Eufrat zyskał wielu zwolenników. W 79 r. król przyjął go z otwartymi ramionami, zyskując pre-tekst do interwencji. Pretendent chyba jednak przeszarżował. Wezwał butnie Artabanosa do udzielenia pomocy, powołując się na hojny gest prawdziwego Nerona, który niegdyś przekazał Armenię członkowi dynastii partyjskiej. Wtedy Partowie doszli do wniosku, że to nie Neron, i samozwaniec został stracony.
ROK CZTERECH CESARZY
W kwietniu 68 r. przeciw Neronowi zbuntował się namiestnik hiszpańskiej prowincji Tarrakońskiej Sulpicjusz Galba. 8 VI 68 r. senat uznał go za cesarza, dzień później Neron popełnił samobójstwo. 2 I 69 r. wojska nadreńskie okrzyknęły cesarzem namiestnika Germanii Dolnej Witeliusza. Zanim ruszył na Rzym, Galba został zamordowany 15 I 69 r. w efekcie spisku Othona, który z poparciem pretorianów został cesarzem. 14 IV 69 r.pod Bedriacum w północnej Italii starły się wojska Witeliusza i Othona. Ten ostatni przegrał i popełnił samobójstwo. Armia zwycięzcy zajęła Rzym. Już jednak 1 VII 69 r. w Aleksandrii okrzyknięto cesarzem Wespazjana, który zyskał poparcie wschodnich i naddunajskich legionów. Armia Witeliusza została rozbita, a on sam stracony 20 XII 69 r. po zdobyciu Rzymu przez zwolenników Wespazjana.
BESTIA Z APOKALIPSY
Losy drugiego sobowtóra (przywodzące na myśl Dymitra Samozwańca i polskie interwencje w Moskwie) zasiały w imperium ziarno niepokoju. Dla władcy Partów poparcie „Nerona” stanowiło pretekst do najazdu. Nic zatem dziwne-go, że za czasów Domicjana, 20 lat po śmierci Nerona, czyli w 88 roku – jak pisze Swetoniusz – „ukazał się ktoś nieokreślonego stanu, podający się chełpliwie za Nerona. Imię jego taką życzliwość zyskało u Partów, że zapalczywie go po-parli i mało na tron cesarski nie wprowadzili”. O tym trzecim pretendencie dziś nic więcej nie wiemy, może poza tym, że szukał pomocy u króla Pakorosa II.
Paradoksalnie ów sobowtór musiał jednak w swoich czasach być postacią znaną. Popularny zbiór przepowiedni znany jako „Wyrocznie sybilińskie” wspomina go jako kogoś, kto może sprowadzić armię wschodniego wroga i zniszczyć Rzym. Najciekawsze jednak, że postać ta pojawia się zapewne w Apokalipsie Jana. Dla jej autora Rzym to Bestia siedząca na siedmiu wzgórzach:
I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza,
mającą dziesięć rogów i siedem głów,
a na rogach jej dziesięć diademów,
a na jej głowach imiona bluźniercze.
Być może jednak pewne passusy tekstu mówią wprost o trzecim sobowtórze Nerona, przeczytamy bowiem w nich o jakimś „śmiertelnie zranionym” władcy-potworze, który jednak przeżył i teraz ma licznych zwolenników. Powraca więc jako ucieleśnienie Bestii, która powtórnie zawładnie światem:
I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną,
a rana jej śmiertelna została uleczona.
A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią,
i pokłon oddali Smokowi,
bo władzę dał Bestii.
I Bestii pokłon oddali, mówiąc:
„Któż jest podobny do Bestii
i któż potrafi rozpocząć z nią walkę? ”.
Stąd też w słynnej liczbie Bestii – 666 – wymienionej w Apokalipsie wielu doszukuje się imienia Nerona. To oczywiście spekulacje. Opierają się na tym, że greckie litery są również liczebnikami. Wymyśla się więc taki zwrot, np. „Neron Cezar”, aby przeliczywszy tworzące go litery (czasem hebrajskie), uzyskać pożądaną liczbę. Choć w owej liczbologii specjalizują się autorzy goniący za sensacją, faktem jest, że pierwsi chrześcijanie byli przekonani, że Neron kiedyś wróci jako Antychryst. Taki sąd utrzymywał się potem przez całe wieki. Jeden z Ojców Kościoła Augustyn (354–430) w „Państwie Bożym” pisał, że „niektórzy przypuszczają, że to Neron zmartwychwstanie i będzie Antychrystem. Inni znów myślą, że on nawet nie jest zabity, lecz raczej wykradziony, by myślano, że jest zabity, gdy on tymczasem ukrywa się w sile wieku swego, taki, jakim był, gdy go, jak mniemano, zabito; aż się znów w swoim czasie okaże i powróci na królestwo”. Zatem jeszcze w V wieku niektórzy wierzyli, że cesarz żyje i wróci do władzy! W coraz bardziej chrześcijańskim świecie budzący grozę władca nie mógłby już liczyć na zwolenników. Chyba że znaleźliby się jacyś potajemni czciciele Bestii.