Kim naprawdę był Gall Anonim?

Kim był pierwszy kronikarz działający na ziemiach polskich? Wiele można wydedukować z jego dzieła, na tropie Anonima są też… komputery.

Naukowcy od dawna starają się odpowiedzieć na pytanie, kim w rzeczywistości był Gall Anonim i skąd przybył. To nie tylko ciekawe, ale i ważne, bo pomogłoby jeszcze lepiej zrozumieć jego „Kronikę polską” – to, o czym i w jaki sposób pisał (oraz co i dlaczego pomijał). Przydomek „Gall” zawdzięcza Anonim innemu kronikarzowi: Marcinowi Kromerowi. Tworzącemu w XVI w., czyli prawie pięćset lat po tajemniczym dziejopisie działającym na dworze Bolesława Krzywoustego.

Kromerowi trudno więc uwierzyć. Na to, że Anonim był Gallem – Francuzem, dowodów nie ma. Nikt nie wierzy też w wersję, że był Polakiem, jak sugerował w XVIII w. ówczesny wydawca „Kroniki polskiej” Gotfryd Lengnich. Tropy wiodą w zupełnie inne miejsca. Dzięki starej dobrej detektywistycznej dedukcji i nowoczesnym komputerom naukowcy są coraz bliżsi prawdy o Anonimie. I odkłamują mity narosłe wokół średniowiecznego kronikarza oraz jego czasów.

NIEMIECKIE TABU

Jak wyjaśnia „Focusowi Historia” prof. Jarosław Wenta z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, na zagadkę pochodzenia Anonima rzutował przez lata tradycyjny, późnoromantyczny sposób postrzegania polskich dziejów. „Wprowadził on pewne schematy myślowe. Stworzył wizję historii, w której podmiotem są naród i państwo, a motorem dziejów konflikty etniczne i państwowe. W tej wizji bez przerwy toczą się wojny. Konflikt polsko-niemiecki ciągnie się przez historię jak guma do żucia. Tymczasem taki sposób myślenia dawno się naukowo zdewaluował! – mówi profesor, autor m.in. książki „Kronika tzw. Galla Anonima. Historyczne (monastyczne i genealogiczne) oraz geograficzne konteksty powstania”. – W istocie pierwsi Piastowie prowadzili międzynarodowe interesy na szeroką skalę, byli też spokrewnieni z obcą arystokracją. Od Mieszka I do wieku XV są obecni bezpośrednio i politycznie na szlakach handlowych: północnym i południowym (naddunajskim). W tym kontekście nasze późnoromantyczne wizje są po prostu naiwne”.

W studiach nad Gallem takie nastawienie szczególnie przeszkadzało, ponieważ to, co niemieckie, było do niedawna tabu. Tymczasem wiele w „Kronice polskiej” Galla Anonima wskazywało, że jej autor pochodzi z południowej części Świętego Cesarstwa Rzymskiego, z okolic północnego wybrzeża Adriatyku!

W KANCELARII ANTYKRÓLA

Co na ten kierunek wskazuje? Anonim przedstawia się jako „pielgrzym” (Pilgrim) i „wygnaniec”. Jednocześnie – jak zwraca uwagę Wenta – z języka „Kroniki polskiej” wynika, że autor „był świetnie przygotowany, jeśli chodzi o ars dictandi, tzn. doskonale radził sobie z pisaniem listów, dokumentów, z prozą rymowaną. To jest już »wyższa szkoła jazdy«. Musiał pracować w kancelarii wysokiego rzędu, gdzie się takich umiejętności wyuczył. Znał formularz dokumentów papieskich, cesarskich”.

Porównując sposób pisania Anonima z innymi dokumentami z epoki, zgromadzonymi w formie elektronicznej w bazach „Monumenta Germaniae Historica”, Jarosław Wenta doszedł do wniosku, że mogło chodzić o kancelarię niemieckiego antykróla Rudolfa Szwabskiego (zm. 1080). Wypowiedział się przeciw cesarzowi Henrykowi IV, skonfliktowanemu z papieżem Grzegorzem VII.

Byłby więc Anonim zaangażowany w ówczesny konflikt między cesarstwem a papiestwem o inwestyturę. I to mogło sprawić, że stał się „wygnańcem”, „pielgrzymem”.

 

MNICH NA WYGNANIU

Henryk IV, wyprawiając się na Rzym, wyganiał po drodze z beneficjów i klasztorów zwolenników reform gregoriańskich. W obozie papieskim znajdowali się także mnisi z zakonu kanoników regularnych. A właśnie ślad takiego intelektualnego ukształtowania z domieszką formacji benedyktyńskiej (a dokładnie kluniackiej) można zdaniem profesora znaleźć w tym, co pisze Anonim. Jak to ustalił? Znowu porównując go z innymi autorami. A to szczególnie ułatwia dostępność ich dzieł w wersji elektronicznej. Wystarczy uruchomić komputer i szukać w bazach danych podobieństw stylistycznych i merytorycznych między fragmentami „Kroniki polskiej” i innych dzieł z epoki. „Ówczesna zasada uczenia się polegała w gruncie rzeczy na opanowywaniu fragmentów z autorytetów na pamięć. Dlatego mnisi operowali tymi samymi zdaniami, schematami. Anonim wydaje się kanonikiem regularnym w sensie znajomości literatury właściwej nurtowi reformy w duchu gregoriańskim. Kluniacki zaś w kwestii niechęci do autorów antycznych i pogańskich oraz w przykładaniu wagi do określonych Ojców Kościoła” – wyjaśnia prof. Wenta.

To mogłoby sugerować, że Anonim był najpierw kanonikiem regularnym, a uciekając przed prześladowaniami, trafiał do kluniackich klasztorów na terenach, gdzie władza należała jeszcze do zwolenników opozycji antycesarskiej. Do południowej Szwabii (np. do rodu Zahringów), a potem na wschód Niemiec (do Babenbergów i Formbachów), wreszcie na dwór węgierski (córka antykróla Rudolfa Adelajda wyszła za króla Węgier Władysława Świętego). Historycy zaś podejrzewają, że to właśnie Anonim przed napisaniem „Kroniki polskiej” stworzył też analogiczną węgierską „Gesta Hungarorum”.

CZŁOWIEK Z RODOWODEM

Poruszanie się i zdobywanie nowych godności mogło Anonimowi ułatwiać dobre pochodzenie i znajomości. „To jest człowiek, któremu genealogiczna tradycja dworów panujących w Europie jest bliska, jest oczywista, wyssana z mlekiem matki” – mówi prof. Wenta.

Anonim wspomina w swej kronice: „pragnę przede wszystkim, byście to wiedzieli, bracia najmilsi, iż nie dlatego podjąłem się tak wielkiego dzieła, aby w ten sposób puszyć się swoją skromną osobą albo by chlubić się ojczyzną mą lub rodzicami Czyli, w domyśle, miałby się czym chlubić. Skoro zahaczył o Węgry i Polskę, to można rozważać jakieś powiązania Anonima z Arpadami i Piastami. Zdaniem prof. Wenty na podstawie sygnalizowanych w „Kronice polskiej” sympatii i antypatii warto wziąć pod uwagę koligacje kronikarza z rodami Formbachów, Zahringów, Andechsów, Weimarów.

Z owymi rodzinami utrzymywali kontakty piastowscy książęta: opiekowali się fundacjami kościelnymi na ich terenach (przez które wiodły szlaki handlowe dalej na zachód i południe, aż do Andaluzji), wchodzili też z nimi w mariaże (najsławniejszy z nich to późniejszy ślub pochodzącej z rodu Andechsów św. Jadwigi Śląskiej ze śląskim księciem Henrykiem I Brodatym). Elementem tej sieci powiązań mógł też być Anonim. Kolejną poszlaką na to wskazującą może być niedawne odkrycie prof. Wenty: „W zeszłym roku podczas podróży do Niemiec znalazłem w bibliotece uniwersyteckiej i diecezjalnej w Eichstätt w Bawarii rękopis z początku XV w., który zawiera wypisy z kroniki Galla Anonima. Służyły do nauki retoryki w jednej z ówczesnych szkół. Gall był używany (zgodnie z jego intencją) jako »bryk« do ćwiczeń w retoryce, gramatyce, sztuce dyktowania i układania listów i dokumentów”. Taki a nie inny dobór lektury w tym właśnie miejscu może wskazywać na zapomniane już dzisiaj związki Anonima z Bawarią.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że kierunek ten nie do końca pokrywa się z wynikami wieloletnich analiz innego naukowca: historyka i źródłoznawcy prof. Tomasza Jasińskiego z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu…

TRZY WYNIKI Z KOMPUTERA

„W badaniach posłużyłem się kilkoma zaprojektowanymi przeze mnie programami komputerowymi. Najważniejszym z nich był program do poszukiwania prozy rytmicznej charakterystycznej dla Galla – opowiada prof. Jasiński „Focusowi Historia”. – Rytmika, podobnie jak poezja, może być piękna i dostojna, przeciętna i sztuczna, a wreszcie koszmarna tak jak w poezji rymy częstochowskie. Rytmika Galla jest piękna i niepowtarzalna. Nie spotkałem nikogo, kto posługiwałby się tak piękną i swobodną czy naturalną rytmiką”.

 

Specjalne oprogramowanie, kilkakrotnie przez Jasińskiego ulepszane, wyszukiwało historyczne teksty z rytmami typowymi dla „Kroniki polskiej” Galla Anonima, czyli z przewagą veloxu czasownikowego i ze znacznym udziałem trispondaicusa czasownikowego [patrz ramka powyżej – przyp. red.]. Program ów „przeczytał” ponad 900 tys. stron w 15 minut – człowiekowi lektura zajęłaby 32 lata! Efekt był intrygujący. „Otóż wśród całego piśmiennictwa łacińskiego, od starożytności aż po XII w. włącznie, tylko trzy teksty zostały napisane taką prozą rytmiczną” – konkluduje prof. Jasiński i wymienia: „Kronikę polską” Anonima, „Translację św. Mikołaja” autorstwa mnicha z podweneckiego Lido oraz niewielkie dziełko hagiograficzne pochodzące z Flandrii, którego autora nie udało się ustalić. Wszystkie trzy pasują do czasów naszego Anonima!

WENECJA I FLANDRIA

„Nie ulega dla mnie wątpliwości, iż »Kronikę polską« Galla Anonima i »Translację św. Mikołaja« mnicha z Lido napisała jedna i ta sama osoba” – podkreśla Tomasz Jasiński, wskazując na dodatkowe podobieństwa w rytmice utworów: m.in. na analogicznie zbudowane 16-zgłoskowce (trocheiczne) oraz heksametry (tzw. leoniny).

Pytanie, czy także tekst z Flandrii (którego nazwę i szczegóły z nim związane profesor zamierza ujawnić w książce jeszcze w tym roku) został napisany przez Galla? „Tu sprawa jest trudniejsza. Dziełko spisane jest takim samym cursusem, takim samym rymem jak »Kronika polska«, ale w przeciwieństwie do tej ostatniej nie ma 16-zgłoskowców trocheicznych. Jest ponadto napisane (tak chyba można sądzić) nieco mniej wprawną łaciną. Niestety, nie zawiera niemal żadnych elementów datacyjnych, które pozwoliłyby bliżej określić czas jego spisania. Nie można jednak wykluczyć, że utwór ten został napisany przez Galla. Jeżeli jednak tak było, to zdarzyło się to gdzieś na początku jego kariery literackiej” – opowiada Jasiński.

NAUCZYĆ MASZYNĘ ŁACINY

Hipoteza utożsamiająca Galla Anonima z mnichem z Lido, autorem „Translacji św. Mikołaja”, wciąż budzi kontrowersje wśród historyków. „Kiedy prof. Jasiński szukał Wenecjanina, to podkreślał, że on pisał tak samo jak Gall, używał identycznych jak on sformułowań. Ma w dużej mierze rację. Ale to nie dlatego, że Wenecjanin był naszym Gallem Anonimem, tylko że prawdopodobnie w nowicjacie to samo wkładano im do głowy. Najprawdopodobniej w nowicjacie byli gdzieś razem, albo w klasztorach, z których jeden dla drugiego był filią, mieli podczas formacji podobnych nauczycieli retoryki i gramatyki i byli uczeni tych samych komentarzy do Pisma Świętego. Tak wyedukowani mnisi »produkowali« podobny materiał tekstowy” – wyjaśnia prof. Wenta.

Prof. Jasiński uważa, że jego ostatnie prace o „Kronice polskiej” i „Translacji św. Mikołaja” rozwiewają takie wątpliwości. Stworzył też kolejny program komputerowy, mający przebadać bazy danych z tekstami i stwierdzić, czy wspomniane specyficzne 16-zgłoskowce występują tylko w dwóch wymienionych dziełach. Wyniki wydają się to potwierdzać, jednak przeszukanie całego piśmiennictwa nastąpi nie wcześniej niż pod koniec przyszłego roku.

„Wynika to z faktu, że w programie do 16-zgłoskowców informatyk musiałby dokonać kilku drobnych poprawek. Doszedłem jednak do wniosku, że zamiast dokonywać tych poprawek, zaprojektuję całkowicie nowy program, który »zna« łacinę – opowiada Jasiński. – Wprowadzenie do programu informatycznego znajomości całej łaciny (wszystkie formy, przypadki, liczby etc. i wszystkie wartości iloczasowe) wymaga już wielkiego nakładu pracy. Obecnie program jest w budowie i zostanie ukończony w drugiej połowie 2014 r. Równocześnie przez przypadek wymyśliłem program, który sam będzie »uczył się« łaciny – jest wyjątkowo prosty. Zadaniem tego programu będzie m.in. sprawdzenie poprawności pierwszego programu, który »zna« łacinę”.

ZBYTNIA WIARA W TECHNIKĘ?

W tym obajnaukowcy się zgadzają: komputery to potęga. Jednak część z ich kolegów jeszcze tego nie rozumie. Prof. Wenta wspomina, że kiedy zaproponował, by w uściślaniu pochodzenia i formacji zakonnej Anonima wykorzystać kompleksową cyfrową analizę porównawczą całej jego kroniki i łacińskich tekstów ze zdigitalizowanych zbiorów (m.in. z „Monumenta Germaniae Historica”), okazało się, że dla wielu historyków w Polsce jest to metoda… zbyt nowatorska.

„Na potrzeby mojej książki musiałem przeprowadzić tzw. próbę statystyczną, pracowałem więc na kilku fragmentach. Technicznie możliwe jest opracowanie całości. Wystąpiłem nawet o granty do instytucji finansującej naukę, ale eksperci, opiniując wniosek negatywnie, stwierdzili, że »za bardzo ufam komputerom i przetwarzaniu danych«”! – opowiada.

 

FAKT CZY IRONIA

Co jednak z bawarskim tropem w świetle badań Tomasza Jasińskiego? „Chociaż w książce prof. Jarosława Wenty można znaleźć wiele interesujących spostrzeżeń i uwag o dziejach Niemiec, a zwłaszcza Bawarii, a także o stosunkach polsko-niemieckich na przełomie XI-XII w., to jednak nie zgadzam się z żadną główną tezą tej pracy dotyczącą »Kroniki« Galla Anonima” – mówi Jasiński.

Zwraca m.in. uwagę na fakt, że Wenta pewien fragment z Anonima zinterpretował jako wskazujący na probawarskie sympatie autora. „Innych szlachetnych mężów prócz Bawarów (na pierwszym miejscu) i Sasów w mniemaniu autora w Królestwie Niemieckim i w Imperium najwyraźniej nie było” – napisał Wenta w książce. Zdaniem Jasińskiego trzeba baczniej przyjrzeć się owemu fragmentowi średniowiecznego dzieła Anonima – bo stwierdza ono: „Takimi to sposobami przez wiele dni cesarz usiłował zdobyć miasto, lecz nic innego nie dostawał w zysku, jak tylko co dzień świeże mięso ludzkie swoich [zabitych]. Codziennie bowiem ginęli tam szlachetni mężowie, których po wypruciu wnętrzności balsamowano solą oraz wonnościami i składano na ładownych wozach, aby cesarz mógł ich zawieźć do Bawarii lub do Saksonii, zamiast trybutu [z] Polski”.

Zdaniem Jasińskiego wynika z tego fragmentu zupełnie co innego, niż wskazuje Wenta: „Po pierwsze Bawaria i Saksonia służą tu pars pro toto na określenie całego Królestwa Niemieckiego. Po drugie kryje się w tych zdaniach zarówno ironia, jak i szyderstwo, które wzmacnia posłużenie się figurą retoryczną (antytezą): elita najważniejszego państwa europejskiego – dzięki dzielności Bolesława Krzywoustego i jego rycerzy – opuszcza Polskę jako mięso, które cesarz zabiera ze sobą zamiast trybutu. Czy można na tej podstawie przypuszczać, iż Galla Anonima należy osadzić w bawarskim czy saskim kręgu kulturowym? Wątpię”.

PRZYBLIŻYĆ PRAWDĘ

Niezależnie od wysuwanych argumentów obaj naukowcy zgadzają się, że kolejne badania porównawcze materiałów źródłowych, zwłaszcza te przy pomocy wciąż udoskonalanego oprogramowania komputerowego, zbliżą nas ostatecznie do prawdy o Anonimie. „Wiemy, jak mniej więcej był wykształcony, jakim językiem operował, czym się w przybliżeniu zajmował. Dowiemy się o nim jeszcze więcej i będziemy te prawdopodobieństwa przybliżać. Nie wiemy tylko, jak się nazywał” – opowiada prof. Wenta. Wszystko więc w rękach historyków… trzymających w rękach komputery.


• DLA GŁODNYCH WIEDZY:

» Jarosław Wenta, „Kronika tzw. Galla Anonima. Historyczne (monastyczne i genealogiczne) oraz geograficzne konteksty powstania”;

» Tomasz Jasiński: „»Kronika polska« Galla Anonima w świetle unikatowej analizy komputerowej nowej generacji”