Maluje się je na twarzach, kupić można lizaki w kształcie penisa, ludzie paradują przebrani za gigantyczne fallusy. Japończycy obchodzą w ten sposób Kanamara Matsuri, czyli Święto Żelaznego Fallusa. Na imprezę przybywają co roku tysiące Japończyków i za-granicznych turystów. Tradycja święta sięga XVI w., kiedy to w shintoistycznej świątyni Kanayama zbierały się miejscowe prostytutki, prosząc bóstwa, by chroniły je przed „zawodową” chorobą, czyli syfilisem. Najpewniej to właśnie szerzące się choroby weneryczne legły także u podłoża lokalnej legendy o zębatym demonie zamieszkującym pochwy niektórych kobiet i dającym o sobie znać podczas nocy poślubnej. Żeby go pokonać, jedna z kobiet zamówiła u kowala żelaznego członka, na którym demon połamał sobie zęby. Święto urządzane jest na cześć tego właśnie kowala, ale chodzi w nim nie tylko o choroby weneryczne – ma zapewnić także płodność, trwałość małżeństw i zdrowe potomstwo.
O godzinie 11.00 rozpala się wielkie ogniska, w świątyni uczestnicy posilają się suszonymi sardynkami i sake. W południe wnoszony jest ołtarz z ogromnym różowym penisem, po czym przez miasto przeciąga radosny pochód. Dziś święto jest przede wszystkim atrakcją turystyczną, choć wielu młodych ludzi przynosi do świątyni drewniane tabliczki ze swoimi modlitwami, na przykład z prośbą o dziecko. Podczas ulicznego festynu zbierane są fundusze na badania nad HIV.
CZYTAJ TEŻ: Zagadka penisa