Filmy, książki i komiksy o zombie cieszą się wielką popularnością od lat: najbardziej klasycznym przykładem jest film „Noc żywych trupów” z 1968 roku. Ale „Resident evil”, najpierw seria gier komputerowych, a potem hit kinowy z piękną Millą Jovovich, nadaje opowieściom o żywych trupach naukowe prawdopodobieństwo. Oto w zakładach firmy biotechnologicznej Umbrella Inc. Pęka probówka z groźnym, tajemniczym wirusem T. Zamienia on zarażonego w bestię zabijającą każdego napotkanego człowieka. Bardzo podobny wirus, o nazwie Solanum, został opisany w książce „Zombie Survival Guide” autorstwa Maksa Brooksa. Miałby on niszczyć płaty czołowe mózgu – siedzibę osobowości, pozostawiając jedynie pień mózgu odpowiedzialny za funkcje życiowe oraz reakcje ataku i ucieczki. Agresywni mężczyźni, uległe kobiety „Wirusy zombie” zmieniają ludzi w bestie. Czy przykłady takich mikrobów znane są nauce? Oczywiście: w sposób dość podobny (przez kąsanie) rozprzestrzenia się wirus wścieklizny u zwierząt, jednym z objawów choroby jest podniecenie i agresja. Są też inne wirusy, które – choć nie wzmagają agresji – w inny sposób nakłaniają nosicieli do zarażania kolejnych ofiar. – Istnieje jednak cała grupa mikrobów, które przeprogramowują zachowanie swojego gospodarza tak, aby zakaził jak największą ilość potencjalnych żywicieli – mówi dr Piotr Bębasa z Wydziału Biologii UW. Są to tzw. bakulowirusy, które występują u bezkręgowców. Zainfekowany insekt, np. gąsienica motyla, może wyprodukować w swoim ciele widoczne gołym okiem „ciastko” zbudowane z milionów namnożonych wirionów. Następnie mikrob „zmusza” owada do nietypowego zachowania: gąsienica wspina się na najwyższe gałęzie drzewa i tam umiera. Wirusowe ciastko, wydostając się ze zwłok owada, spada niżej, gdzie jest zjadane przez następne pokolenie gąsienic – Ale mikrob może zmienić zachowanie człowieka? – Jest to możliwe – odpowiada ekspert. – Najlepszy przykład to pierwotniak Toxoplasma gondii. Pod jego wpływem mężczyźni staja się mniej świadomi społecznych zakazów i łatwiej angażują sie w sytuacje konfliktowe. Kobiety reagują wręcz odwrotnie, są bardziej otwarte i ciepłe. Wykazały to badania naukowe, choć wyniki muszą jeszcze zostać potwierdzone. Postępy biotechnologii sa gigantyczne, a i w naturze występują już mechanizmy, które do otrzymania wirusa zmieniającego zachowania ludzi można by wykorzystać.
Priony w sprayu
Książka „Zombie Autopsies” dr Stevena Schlozmana, pracującego w katedrze psychiatrii dziecięcej na Uniwersytecie Harwarda, to wprawdzie tylko powieść, ale oparta na solidnej naukowej wiedzy. Opowieść mrozi krew w żyłach! Autor częstuje nas zatrważającymi informacjami. Priony, takie jak te, które wywołują chorobę wściekłych krów, można według niego zamienić w aerozol wdychany przez człowieka i w ten sposób go zarazić (jest to jedna z postaci opisanego w powieści wirusa). W rzeczywistości były już prowadzone badania, które mogą potwierdzić taka hipotezę! Naukowcy z Niemiec i Szwajcarii traktowali myszy aerozolem zawierającym priony choroby Creutzfeldta-Jacoba. Gryzonie zapadały na chorobę wściekłych krów po zaledwie kilku godzinach ekspozycji na śmiercionośny spray! Schlozman przedstawia bardzo realistyczna wizję tego, jak wirus niszczy gatunek ludzki (1/3 populacji!), podając wiele naukowych szczegółów. Pojawiły się juz spekulacje, że wirus taki jak z tej powieści mógłby być wyprodukowany dzięki biotechnologicznej fuzji wirusa grypy i wścieklizny. Czy cos takiego byłoby w ogóle możliwe? Okazuje się, że temat jest drażliwy – żaden z przepytanych przeze mnie ekspertów nie chciał wypowiedzieć się pod swoim nazwiskiem. Jeden z nich, specjalista w dziedzinie biotechnologii wirusów, powiedział: – Kilka miesięcy temu naukowcy holenderscy Ron Fouchier i Ab Osterhaus ogłosili, że udało im się dokonać pewnych mutacji w wirusie ptasiej grypy H5N1, które pozwalały na łatwe przenoszenie wirusa na ssaki (fretki), a następnie rozprzestrzenianie się infekcji wirusowej w grupie ssaków. Ogłoszenie tych wyników wywołało burzliwa dyskusje, czy takie wyniki powinny być publikowane. Inny anonimowy ekspert zajmujący się genetyką mikroorganizmów twierdził, że fuzja materiałów genetycznych wirusa wścieklizny i grypy jest dziś wykonalna. Jak jednak taki wirus działałby u człowieka, trudno powiedzieć. Wirus wścieklizny należy do grupy rabdowirusów; z wirusami grypy (należącymi do rodziny Orthomyxoviridae) łączy go jedna ważna cecha – podobny rodzaj materiału genetycznego.
Ich genom to pojedyncza nic kwasu RNA. Jednak czy jest to wystarczające podobieństwo, aby wirusy skrzyżować? A może taka krzyżówka już powstaje…