Po katastrofie w Czarnobylu nie ma tam już śladu. Zaskakujące wyniki badań

Katastrofa w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalne tego typu wydarzenie związane z energetyką jądrową. Mimo złej sławy, jaka owiewa tę historię, okazuje się, że konsekwencje awarii z 1986 roku są mniejsze, niż mogłoby się wydawać.
Po katastrofie w Czarnobylu nie ma tam już śladu. Zaskakujące wyniki badań

Wydarzenia te miały miejsce w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku. Ogromny obszar został objęty skażeniem radioaktywnym, a okolice samej elektrowni musiały zostać ewakuowane. Na miejsce powrócili jedynie nieliczni mieszkańcy zwani samosiołami. I choć panowało przekonanie, jakoby Czarnobyl i okolice były zanieczyszczone na setki albo wręcz tysiące lat, to wyniki ostatnich analiz wskazują na zupełnie inny scenariusz.

Czytaj też: Ogromna rzeka przesunięta przez wstrząsy z wnętrza Ziemi. Lepiej, żeby nie było powtórki

Jak twierdzą badacze, już wkrótce wspomniane tereny będą mogły zostać ponownie przeznaczone do uprawy roślin. Dane jasno pokazują, iż poziom promieniowania spadł poniżej poziomów uznawanych za niebezpieczne dla produkcji żywności. To imponujący rezultat, wszak mówimy o upływie mniej niż czterdziestu lat od feralnych wydarzeń, które odcisnęły trwałe piętno na tym, jak społeczeństwo postrzega energetykę jądrową.

Szacunkowe dane wskazują na nawet 250 000 zachorowań na raka wynikających z narażenia na promieniowanie powstałe w wyniku awarii. Z tego grona aż 100 000 osób poniosło śmierć. Dodajmy do tego ogromne koszty związane ze zwalczaniem skutków katastrofy, ewakuacją ludności czy też wykluczeniem ogromnego obszaru z wykorzystania na potrzeby gospodarcze.

Choć od katastrofy w Czarnobylu minęło mniej niż czterdzieści lat, to pomiary wskazują na zdecydowany spadek poziomu tamtejszego promieniowania

Mimo to wydaje się, że konsekwencje mogą być mniej poważne od przewidywanych. Przeprowadzone w ostatnim czasie badania, na potrzeby których wykorzystano między innymi zdalnie sterowane roboty oraz latające drony, dały naukowcom wgląd w to, jak prezentują się obecne poziomy promieniowania. Autorzy doszli do wniosku, że ponad 80 procent obszaru wokół miejsca awarii nada się wkrótce do przeznaczenia pod uprawy.

Czytaj też: Pierwszy taki reaktor na całym świecie. Chińczycy mają powody do świętowania

Tuż po katastrofie największe zagrożenie brało się z obecności izotopu jodu-131. Mimo to, ze względu na jego krótki okres półtrwania (wynoszący osiem dni), obecne stężenia spadły niemal do zera. Inne, na przykład cez-137 i stront-90, wciąż są obecne, ale ich poziomy są o ponad połowę niższe od pierwotnych. Oczywiście mowa o obszarach oddalonych od uszkodzonego reaktora.