Oczyszczona, w teorii, woda z kopalni trzymana była w zbiornikach ziemnych. Prawdopodobnie pod wpływem niedawnych obfitych opadów nastąpiło ich rozszczelnienie. Sądząc po zdjęciach z drona (udostępnił je ekolog-amator), ilość mazi, która wylała się do pobliskich cieków wodnych jest olbrzymia.
Śledczy sprawdzają czy właściciel kopalni może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej i finansowej. Koszty sprzątania skażenia w tej skali będą potężne. – Sprawdzamy próbki wody, żeby ustalić, czy zgodnie z przepisami przed przelaniem do zbiorników odpady poddano filtracji – wyjaśniła rzeczniczka prokuratury, Marina Kanatova.
Według Andreja Wolegowa z pozarządowej organizacji ekologicznej EcoPravo, rozszczelnione zbiorniki miały jedynie charakter techniczny i znajdująca się tam woda powinna była zostać uzdatniona. Wszystko jednak wskazuje, że trzymane tam kwaśne ścieki nigdy oczyszczane nie były.
Wolegow pisał do prokuratury w Niżnym Tagile już rok temu, ostrzegając przed możliwymi skutkami przepełniania się zbiorników. Odpisano mu, że firma zarządzająca nieczynną od 2004 roku kopalnią nie ma wystarczających środków na zakup wapna do neutralizacji kwaśnych odpadów. Władze centralne w Moskwie nie chciały ostatecznie zalać kopalni i zapieczętować jej na dobre licząc na nikłą szansę wznowienia jej działalności.
Cała Syberia, nie tylko okręg swierdłowski, ma ekologiczny problem. Pomijając lokalne skażenia, jak opisywane tutaj, czy to z 29 maja (rozszczelnienie zbiornika na paliwo w miejscowości Norylsk w Kraju Krasnojarskim), dramatyczne skutki niosą wywołane zmianami klimatu fale gorąca, pożary i topnienie wiecznej zmarzliny (prowadzące do uwalniania metanu)
Sama wioska Ljovicha w mediach pojawia się już trzeci raz w ostatnich dekadach. Pierwszym razem w 2007 roku zainteresowanie mediów wzbudziło makabryczne znalezisko – ciała 15 kobiet i dziewczynek, najpewniej ofiar handlarzy ludźmi. Kolejnego straszliwego odkrycia dokonał miejscowy rybak w 2012. Z dna jeziora wyłowił beczki z 248 zmumifikowanymi płodami.