Jako że tego typu oręż kojarzy się raczej z prowadzeniem wojny oblężniczej, to pojawia się pytanie: w jakim kontekście wykorzystywano tę konkretną katapultę? Naukowcy mają na nie odpowiedź, którą przedstawiamy poniżej.
Jak wynika z informacji przekazanych przez Museum of London Archaeology, obiekt znany jako Royal Aircraft Establishment (RAE) Mark III Catapult służył do… wystrzeliwania bombowców. W ten sposób wznosiły się one w powietrze i zmierzały w kierunku drugowojennych aren. Albo przynajmniej miały się wznosić.
Czytaj też: Miniaturowe trumny zadziwiają historyków. Znaleziono je w miejscu powiązanym z królem Arturem
Placówka ta, o ile można ją określić takim mianem, znajduje się w południowo-wschodniej Anglii. Po co w ogóle wystrzeliwać bombowce, skoro posiadają własny napęd? Powód był prosty: chodziło o oszczędzanie paliwa lotniczego oraz możliwość korzystania z krótszych pasów startowych, zamiast bardzo długich i wymagających znacznie więcej przestrzeni.
W całej historii jest pewien zwrot akcji. Plany były bowiem ambitne, lecz w praktyce okazało się, że ta niezwykła katapulta, powstająca w latach 1938-1940, nie została nigdy wykorzystana. W pewnym momencie zakopano ją, by w 1941 roku zbudować na górze pas startowy. Sama technologia nie przeszła natomiast bez echa, ponieważ tego typu rozwiązania wykorzystywano między innymi do wynoszenia w powietrze samolotów znajdujących się na statkach.
Jeśli chodzi o kształt i rozmiary opisywanej katapulty, to tworzył ją okrągły dół mający około 30 metrów średnicy. Znajdowała się tam również tzw. obrotnica, której zadaniem było kierowanie samolotu w stronę jednego z dwóch betonowych pasów startowych o długości 82 metrów. Dla porównania, obecnie wykorzystywane pasy, przeznaczone dla samolotów o masie poniżej 90 ton, mają długość wynoszącą ponad 1800 metrów. Jak widać, koncepcja była wyśmienita.
Wygląda na to, że znaleziona w południowo-wschodniej Anglii katapulta miała być przeznaczona do wystrzeliwania bombowców w czasie II wojny światowej
Drugowojenne samoloty miały być mocowane za pomocą haka i rozpędzane z wykorzystaniem podziemnego siłownika pneumatycznego. W kolejnym etapie 12 silników lotniczych Rolls-Royce Kestrel, znajdujących się pod obrotnicą, miało sprężać powietrze do napędzania siłownika. Tak można pokrótce opisać mechanizm stojący za tym, jak przed laty wystrzeliwano samoloty, gdy konieczne było oszczędzanie powierzchni przeznaczonej na pasy startowe.
Czytaj też: Skandalista w koronie. Czego w szkole nie powiedzieli Wam o Kazimierzu Wielkim
Niestety, bombowce niekoniecznie nadawały się do tego typu praktyk. Z tego względu, gdy wojna dobiegła końca, sporych rozmiarów otwór został wykorzystany do… przechowywania odpadów radioaktywnych. Te zostały w międzyczasie usunięte, lecz sama katapulta przetrwała aż do dziś. Co ciekawe, w okolicy znaleziono także drugi pas startowy oraz rozmieszczoną artylerię, zapewne wykorzystywaną do zabezpieczania tego obiektu.