„Jestem reinkarnacją Chrystusa. Nowym prorokiem” – te słowa usłyszeli na początku lat 90. XX w. mieszkańcy Minusińska w obwodzie krasnojarskim. Wypowiedział je były milicjant Siergiej Torop, który – przybierając imię Wissarion – założył na dalekiej Syberii sektę Kościół Ostatniego Testamentu. W ciągu kilku lat, pozbywając się całego dobytku, do zgromadzenia zaczęli przystępować rosyjscy artyści, muzycy, ekolodzy, byli wojskowi, filozofowie. Wszystko po to, by wraz z „mesjaszem” wybudować Nowe Jeruzalem, siedzibę samozwańczego Kościoła złożoną z kilkunastu syberyjskich wiosek. Nikt nie jest w stanie oszacować liczby wyznawców Wissariona – raz mówi się o 100 tys. wiernych, innym razem o milionie dusz opanowanych przez religijne szaleństwo.
Ale to nic nowego: nieodgadniona dusza Rosjan już od połowy XVII w. poszukiwała mistycznych religijnych uniesień. Niejedno-krotnie ekstremalnych…
CAR JEST BESTIĄ!
Paliwem dla szalonych samozwańczych proroków i kolejnych wcieleń Jezusa Chrystusa stała się zapoczątkowana w 1652 r. reforma liturgiczna patriarchy Nikona (Nikity Minowa). Ten prawosławny dostojnik – który, będąc zaledwie synem chłopa, wspiął się na sam szczyt hierarchii – postanowił wprowadzić zmiany, nie oglądając się na duchowieństwo. Pozornie reforma wyglądała na czysto formalną. Wierni mieli m.in. żegnać się trzema, a nie jak do tej pory dwoma palcami; procesje w cerkwiach miały kroczyć w kierunku przeciwnym do ruchu słońca; „Alleluja” podczas nabożeństw miano śpiewać trzy, a nie dwa razy. Reformy spowodowały jednak bunt w szeregach wiernych.
Mimo poparcia dla zmian ze strony państwa, nastąpił rozłam (z ros. raskoł). Na czele strażników „prawdziwej” i dawnej wiary stanęli protopop Awwakum Pietrow, mnisi z Monasteru Sołowieckiego oraz diakon Fiodor. Pod swoje skrzydła przygarnęli innych niezadowolonych ze zmian, zwanych staroobrzędowcami, starowiercami lub raskolnikami. Pietrow nie wahał się rzucać najcięższych oskarżeń pod adresem Nikona i cara Aleksego Romanowa: „Oto zbliża się koniec świata i antychryst już przyszedł […]. Bestia dwurożna, jeden róg to car, drugi – Nikon”. Podobnie jak kilkadziesiąt tysięcy innych staroobrzędowców ich przywódca zginął na stosie w 1681 r.
Zanim jednak to nastąpiło, w 1666 r. sobór zwołany w Moskwie rzucił klątwę na wszystkich sprzeciwiających się reformie, nazywając ich „przeklętymi heretykami”. Rozpoczął się exodus raskolników na Ural oraz tereny graniczące z Polską.
Przebywając w oddalonych od siebie o setki kilometrów wsiach, ruch starowierców nie mógł przetrwać w jednolitej formie zbyt długo. Szybko rozpoczęły się podziały mające zaowocować powstaniem dwóch odłamów wśród sekciarzy. Pierwsza grupa (popowcy) zorganizowała cerkiew konkurencyjną dla oficjalnej, wyświęcając swoich duchownych i zachowując sakramenty. Drugą utworzyli tzw. bezpopowcy, odrzucający sakramenty i wybierający świeckich na przywódców duchowych.
RASPUTIN UCZYŁ SIĘ OD CHŁYSTÓW
Wśród tej drugiej grupy największą popularność w Rosji zaczęły zdobywać sekty mistyczne i ekstremistyczne. Ich „twarzami” stali się nie tylko obłąkani przywódcy, ale również postacie, które odcisnęły piętno na historii kraju. Jedną z nich był Grigorij Rasputin, charyzmatyczny chłop z Syberii, manipulant i uzdrowiciel, czerpiący inspirację z doświadczeń sekty chłystów (od słowa „chłyst”, czyli bicz, pręt).
Choć ruch ten – stworzony przez chłopa i dezertera Daniłę Filipowicza i jego ucznia Iwana Susłowa – oficjalnie rozpoczął działalność jeszcze przed reformą Nikona w 1645 r., to dopiero ona spowodowała, że zdobył prawdziwą popularność. Filipowicz ogłosił się Bogiem – Jahwe Sebaotem. Susłow miał być Chrystusem. W zdobyciu przez sektę popularności pomogło uwięzienie przywódców. Filipowicz został zamknięty w celi przez patriarchę Nikona. Wedle chłystów prawosławny dostojnik miał zwrócić mu wolność po tym, jak… „ziemię okryły ciemności” z powodu aresztu. Susłow zaś sczezł w moskiewskich lochach. Choć miał blisko 100 lat, został aresztowany jako religijny odszczepieniec. Zmarł z przyczyn naturalnych, jednak wyznawcy stworzyli legendę o ukrzyżowaniu go na Kremlu. Twierdzili też, że urodziła go stuletnia bezpłodna kobieta.
Tymczasem Prokopiusz Łupkin – nowy „Chrystus”, który stanął na czele sekty po śmierci Susłowa – i jego żona uznana za „Bogarodzicę”, wyruszyli na wyprawę po Rosji. Przekonywali prawosławnych do występowania z Cerkwi i do życia zgodnego z „dekalogiem” stworzonym przez Filipowicza. Wśród 12 autorskich przykazań znalazły się m.in. zachowanie w tajemnicy przed obcy-mi szczegółów kultu, zakaz picia alkoholu, uczestnictwa w weselach, chrzcinach, a nawet… zawierania ślubów. Jednak kwintesencję stanowił punkt, w którym Filipowicz i jego następcy mówili: „Jam jest tym bogiem, którego przepowiadali prorocy, który zstąpił na ziemię dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Innego boga nie szukajcie”.
Co ciekawe, wyznawcy mieli też unikać spożywania cebuli, cukru, czosnku, kawy, herbaty, tytoniu oraz ziemniaków. Wykluczyli zatem „nowinki” ze świata oraz jedzenie, które kojarzyli z Żydami.
Z czasem przykazania Filipowicza miały się nijak do tego, co praktykowali chłyści. W swoich wspólnotach nazywanych „okrętami” z jednej strony potępiali małżeństwa (nazywając poczęte w sformalizowanych związkach dzieci „pomiotami szatana”), z drugiej – organizowali zbiorowe orgie zwane „ćwiczeniami pokutnymi”. „Dozwolona była w trakcie tych ćwiczeń miłość »braterska«, która rychło przekształciła się w inny rodzaj miłości, uprawianej w zbiorowym szale” – pisze prof. Ludwik Bazylow, polski badacz dziejów Europy Wschodniej w pracy „Społeczeństwo rosyjskie w pierwszej połowie XIX wieku”.
Oprócz uprawiania zbiorowego seksu podczas obrzędów chłyści biczowali swoje ciała, by pokazać ich marność. „Sekciarze biją się wzajemnie prętami, biczami rzemiennymi i pytami, skręconymi z ręczników, rżą, miauczą, wykrzykują »oj Bóg, oj duch, król Bóg, król duch«” – relacjonował w książce „Raskoł i sekty Prawosławnej Cerkwi Rosyjskiej” ks. Karol Dębiński.
Według rosyjskiego historyka Edwarda Radzińskiego zamiłowanie do orgii i przedmiotowe traktowanie kobiet dowodzą, że tak-że „święty mąż” Rasputin miał bliskie związki z chłystami. „Nie myśl, że ja ciebie wykorzystuję i plamię – mawiał do kobiet, które chciał posiąść. – Ja cię oczyszczam. Przeze mnie spływa na ciebie błogosławieństwo boże”.
W 1733 r. władze carskie rozpoczęły śledztwo, którego efektem były prześladowania chłystów. Ich przywódcy zostali ścięci, wielu zesłano na Syberię. Procesy powtarzały się w kolejnych dwóch dekadach. Skazano wtedy ok. 500 osób.
Po śmierci Łupkina w „kierownictwie” chłystów zapanował chaos – kolejne wcielenia Chrystusa, Bogurodzicy itp. pojawiały się w niekontrolowany sposób. Niemniej sekta przetrwała. Przesiedlenia spowodowały, że rozprzestrzenili się ze Smoleńszczyzny na terytorium całej Rosji, wzbudzając także zainteresowanie elit Petersburga. Na początku XX wie-ku za mentora do spraw duchowych uchodziła kolejna „Bogurodzica”, sprytna chłopka Daria Smirnowa. Aż do 1912 r. – kiedy to oskarżono ją o kradzieże, wyłudzenia – zjednywała sobie wyznawców i przejmowała ich majątki na rzecz sekty. Broniona w sądzie przez brata Lenina, ostatecznie, została skazana na zesłanie.
KASTRACJA DLA CHRYSTUSA
Już wcześniej, bo w XIX, a nawet XVIII w., powstawały inne ruchy czerpiące inspirację z sekty chłystów. U ich boku wyrośli nowochłyści (fanatyczni wegetarianie unikający ponadto konsumpcji jaj, choć zarazem nie stronili od nabiału), czy szałapuci (potępiający każdą aktywność zawodową poza pracą na roli). Jednak najciekawszą sektą, a zarazem mającą najbardziej drastyczne praktyki, stali się skopcy.
„Są bezpłodni [bądź bezżenni], którzy z łona matki tacy się narodzili; i są bezpłodni, których ludzie takimi uczynili; a są także bezpłodni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżennymi” – mówi Ewangelia wg św. Mateusza. Były chłyst Konrad Seliwanow słowa te potraktował bardzo dosłownie. W 1771 r. w guberni orłowskiej stworzył ruch, którego praktyki mogą do dziś szokować. Seliwanow krytykował nie tylko Cerkiew, która jego zdaniem była królestwem Antychrysta, ale i sektę, do jakiej wcześniej należał. Sprzeciwiał się bowiem rozwiązłości chłystów. Tak powstał ruch skopców (z ros. kastraci), zwanych także „białymi gołębiami”.
Skąd pomysł masowych kastracji „sióstr” i „braci” w wierze? Z przekonania, że biblijnym Adamowi i Ewie narządy płciowe wyrosły w konsekwencji grzechu pierworodnego. Sam Seliwanow, przeświadczony o swojej dziejowej roli drugiego Chrystusa (utrzymywał też, że jest synem cesarzowej Elżbiety Piotrowny), proponował wyznawcom dwa rodzaje brutalnych zabiegów. Oba eufemistycznie nazwano „chrztem ognia”. Pierwszy – „mała pieczęć” – w przypadku mężczyzn polegał na oderżnięciu jąder nożem, a u kobiet oznaczał przypale-nie lub odcięcie piersi. To zaś – jak głosił Seliwanow – wystarczyło jedynie do osiągnięcia w niebie statusu anioła. Ci, którzy pragnęli większego splendoru, a mianowicie „tytułu” archanioła, musieli uzyskać „carską pieczęć”. Tę mężczyźni mogli zdobyć, odcinając siekierą jądra i penisa. Kobiety, oprócz amputacji piersi, musiały się zgodzić na wycięcie warg sromowych i łechtaczki. Dziwaczne obrzędy zawsze prowadził w sobotę „prorok”. Ten, by pełnić swoją rolę, musiał wcześniej namówić co najmniej 12 osób na pozbawienie się narządów rozrodczych.
Choć sama kastracja była znana w Rosji już wcześniej (zwyczaj rozpowszechniony wśród prawosławnych hierarchów od XII do XIV w.), to sektą zainteresowały się władze. Caryca Katarzyna II doprowadziła do aresztowania części wyznawców, a przywódcę zmusiła do ucieczki. Kiedy Seliwanow ogłosił, że jest ocalałym carem Piotrem III (władca zginął w niewyjaśnionych okolicznościach), trafił do więzienia w Petersburgu. „Na jego szczęście na cesarskim tronie zasiadał już Paweł (syn Piotra III – przyp. red.). Zapytany przez Pawła, czy jest jego ojcem, odrzekł: »Ja nie jestem ojcem grzechu. Przyjm moją naukę, to uznam cię za mojego syna«. Obrażony taką odpowiedzią cesarz kazał Seliwanowa umieścić w szpitalu dla obłąkanych” – pisał ks. Karol Dębiński.
Wydawało się, że oszustowi nic już nie może pomóc. Jednak kolejny raz zmienił się car i na tronie zasiadł Aleksander I. Wtedy nastąpił rozkwit sekty. Skopcy nie dość, że zdobywali coraz większy majątek i otwierali kolejne gminy, to odzyskali przywódcę. Seliwanowa wypuszczono z więzienia, a sam car przyjeżdżał do niego… po błogosławieństwo. „Nowemu Chrystusowi” z państwowych funduszy wy-budowano nawet ogromny luksusowy dom, który nazwano „Nowym Jeruzalem”. Ale łaska pańska na pstrym koniu jeździ, o czym chłop z guberni orłowskiej miał się rychło przekonać. W 1820 r. Aleksander zesłał Seliwanowa do klasztoru w Suzdalu (najprawdopodobniej sekciarz zdobył zbyt duże wpływy na dworze carskim i pod jego wpływem kilkudziesięciu gwardzistów dokonało samookaleczenia). Tam – jak głosi legenda – przywódca skopców miał umrzeć dwanaście lat później, w wieku 112 lat.
Skopcom zakazano kastracji, a kolejny car Mikołaj I zaczął represjonować „wiernych”. Lecz nawet liczne egzekucje nie zatrzymały religijnego szaleństwa (m.in. uczniowie Seliwanowa stworzyli grupę tzw. nowoskopców, w której wprowadzili rewolucyjną zmianę – pozwolili wiernym na posiadanie dzieci). Do ostatecznej rozprawy ze skopcami doszło dopiero po 1869 r. przy wykorzystaniu policyjnej pro-wokacji. Zarzuty śledczych, choć najprawdopodobniej wyssane z palca, mogły robić wrażenie na społeczeństwie: skopcy mieli dopuszczać się rytualnych mordów na ośmiodniowych chłopcach. Przebijali im serca, a krew spożywali rzekomo jako komunię.
Rozbity ruch uległ rozproszeniu na kilkadziesiąt mniejszych sekt. Pojedyncze gminy kolejnych odłamów skopców istnieją po dziś na terenie Rosji.
KORZENIE ANARCHIZMU?
Zadziwiające, ale starowiercy-bezpopowcy mogą uchodzić za protoplastów później-szych przedstawicieli anarchizmu: Kropotkina i Bakunina. Wielu z bezpopowców gardziło bowiem państwowością, odrzucało pieniądze i posiadanie jakichkolwiek dokumentów poświadczających tożsamość. Tak postępowała grupa mnicha Filipa, który w 1773 r. spalił się wraz z 70 wyznawcami. Od tego czasu członkowie sekty uznawali samobójstwo za akt cnoty.
Takie radykalne korzenie mieli też tzw. bieguni. Podobnie jak przeważająca część bezpopowców, odrzucali Cerkiew i carat, a zwracali się ku naturze (czy jak dzisiaj byśmy powiedzieli – ekologii). Na czele sekty ok. 1780 r. stanął niejaki Eutymiusz, twierdzący że ideałem cnoty jest życie w puszczy i nieustanna pielgrzymka. Przekonywał wiernych, że zmartwychwstały Chrystus wcale nie wstąpił do nieba, ale podobnie jak bieguni koczuje w miejscach niedostępnych, czekając na upadek Antychrysta.
Swoich zmarłych bieguni grzebali nocą w lesie, podkreślając, że „umarli w ucieczce”. Choć nie stosowali tak radykalnych metod jak chłyści czy skopcy, popełnienie grzechu karali postem oraz… 10 tysiącami przysiadów, które miały być wykonywane po 500 na każdym spotkaniu wyznawców.
EMISARIUSZE REWOLUCJI
Trudno rozstrzygnąć, jaką liczbę Rosjan omotały religijne uniesienia. W przeciwieństwie do zdecydowanie mniej radykalnych popowców sekty bezpopowców najczęściej nie prowadziły dokumentacji. Możemy być jednak pewni, że nie setki tysięcy, lecz miliony uciekały się do kontrowersyjnych praktyk. Czy nieposłuszeństwo, przejawiające się w tak nietypowy sposób, mogło stać się zarzewiem wybuchu, który na zawsze zmienił historię Rosji i świata?
„Na zewnątrz Moskwa wydaje się jednolitym i silnie zmasowanym narodem, w rzeczywistości jest inaczej: pod całunem niewoli, który nad nią zawisł, wre w tajemnicy sekciarskie życie i przygotowuje materiały do przewrotu, któremu kiedyś olbrzymie państwo ulec musi” – napisał w 1865 r. Maksymilian Jatowt, polski pamiętnikarz zesłany na Syberię. Czyżby przewidział rewolucję październikową?