Rewelacje wyszły na światło dzienne podczas PiS-owskiej konferencji, zwołanej z okazji Dnia Walki z Korupcją. Kamiński – a towarzyszył mu nie byle kto, bo były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – oświadczył, że kierownictwo CBA zamiata pod dywan afery korupcyjne, nie robiąc nic nawet z tymi, które zostały, jak afera hazardowa, ujawnione.
Dodał jednocześnie, że skierował list do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, w którym opisał siedem przypadków korupcji w służbach. Kamiński zapewnia, że istnieją zapisy video, na których wysocy funkcjonariusze przyjmują łapówki, i nadal pozostają na swoich stanowiskach. Czyli łapówki służą im.
To dobrze, że eks-szef CBA wyraża zaniepokojenie – gorzej, że czyni to przy okazji imprez promocyjnych swojej partii. Jeśli sprawy, o których mówi, rzeczywiście miały miejsce, to nagłaśniając je w taki sposób, daje winnym czas na zacieranie śladów.
W ogóle mam wrażenie, że działalność Kamińskiego po odejściu z Biura jest wyrazem gniewu na władzę Tuska, a nie próbą wspierania odpowiednich organów w walce z korupcją. Kiedy Kamiński został zdjęty ze stanowiska szefa CBA, miałem wrażenie, że płaci głową za swe niewątpliwe zasługi i nawet z nim sympatyzowałem (ostatecznie, pewne kompromitujące związki polityki ze sferą – jakby to powiedzieć? – niejasną, zostały w spektakularny sposób ujawnione za czasów Kamińskiego).
Potem przez jakiś czas pozostawał w służbie, tyle, że na nieeksponowanym stanowisku szykującego się do wylotu. Ten okres w życiu MK bardzo by mnie interesował. Może Michał Kamiński zechciałbym na naszych łamach ujawnić współpracę z nowym szefem CBA, Pawłem Wojtunikiem? Czy panowie próbowali podjąć kontakty, czy też brzydzili się sobą? (Kamiński zarzuca CBA, że jest przechowalnią funkcjonariuszy starego reżymu, stanu wojennego). Czy Kamiński próbował swą wiedzę przekazać przełożonemu, czy też tłamsił ją w sobie, by ekspolodować rewelacjami podczas partyjnych konferencji.
To nie są błahe pytania – to jest kwestia wiarygodności wszystkich aktorów tego sporu.