30 grudnia 2020 roku sonda Juno, przelatując 32 000 kilometrów nad północną półkulą Jowisza wykonała zdjęcie, na którym przypadkiem udało jej się uchwycić… wyładowanie elektrostatyczne w atmosferze planety. Piorun pojawił się w okolicach 78. stopnia szerokości geograficznej północnej w bezpośrednim otoczeniu północnego wiru biegunowego.
Czytaj także: Jowisz w barwach, które zobaczylibyśmy gołym okiem. Tak prezentuje się nasz gazowy olbrzym
Na Ziemi pioruny mają swoje źródło w chmurach wodnych i najczęściej pojawiają się w okolicach równika. Na Jowiszu jednak jest nieco inaczej. Wyładowania pojawiają się tam także w chmurach wodno-amoniakowych i co ciekawe, najczęściej widoczne są w okolicach biegunowych. Dlaczego nie ma ich w okolicach równika? Jak dotąd nie udało się tego ustalić.
W nadchodzącym czasie możemy spodziewać się większej liczby zdjęć wyładowań na Jowiszu, bowiem sonda Juno ponownie będzie przelatywała nad nocną stroną planety, gdzie łatwiej będzie wyłuskać światło emitowane przez pioruny w atmosferze planety.
Jowisz i jego burzliwa i nietypowa atmosfera
Warto tutaj przypomnieć, że do 1979 roku kiedy to sonda Voyager 1 przeleciała w pobliżu Jowisza, astronomowie jedynie podejrzewali, że w atmosferze planety może dochodzić do wyładowań tego typu. Voyager 1 rozwiał wszelkie wątpliwości kiedy zarejestrował w atmosferze planety sygnały radiowe typowe dla wyładowań. Takie same sygnały podchwytywały także kolejne sondy odwiedzające planetę, tj. Voyager 2, Galileo czy Cassini. Przełomem jednak było dopiero dotarcie do Jowisza sondy Juno w lipcu 2016 roku. W ciągu zaledwie ośmiu przelotów w pobliżu planety (sonda porusza się po orbicie eliptycznej, na której co miesiąc przelatuje nad szczytami chmur planety, a następnie odlatuje na bezpieczną odległość), Juno była w stanie zarejestrować niemal 400 osobnych wyładowań.
Informacje zebrane podczas przelotów w pobliżu planety pozwoliły naukowcom zebrać wiele informacji o wewnętrznych mechanizmach napędzających “pogodę” na Jowiszu, jednak informacje te zamiast odpowiedzi przyniosły tylko nowe pytania. System pogodowy planety zdaje się być napędzany procesami zachodzącymi głęboko we wnętrzu planety, gdzie jak na razie nie mamy dostępu.
Do równika Jowisza dociera około 25 razy mniej światła słonecznego niż na Ziemię. Dzięki temu warunki atmosferyczne w tamtejszych chmurach mogą być stosunkowo stabilne. Na biegunie jest jednak inaczej: dociera tam mniej promieniowania słonecznego, temperatury są niższe, a tym samym ciepłe powietrze z wnętrza planety szybciej wznosi się i unosi ze sobą wszystkie mechanizmy, które tam zachodzą. Idealne miejsce do powstawania wyładowań. Nie zmienia to faktu, że może to być tylko niewielka część wyjaśnienia. Jakby nie patrzeć, czynników do rozważenia jest wiele. Jednym z nich może być chociażby niezwykle silne pole magnetyczne planety.