W 2016 roku Hans Rosling, szwedzki profesor zdrowia publicznego, dowiedział się, że ma raka trzustki. Odwołał 67 zaplanowanych wystąpień i skupił się na pisaniu książki. Zmarł rok później, tuż przed wydaniem „Factfulness”. Bill Gates okrzyknął ją mianem przewodnika, który pozwala trzeźwo myśleć o świecie i uznał za jedną z najbardziej inspirujących książek, jakie kiedykolwiek czytał. Jej podtytuł brzmi: Dlaczego świat jest lepszy niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą.
ŚWIAT SIĘ MYLI
Jej lektura u wielu osób wywoła wstrząs, lecz pozytywny. Sam Rosling taki szok przeżył w Bangaluru w Indiach. Miał 24 lata, gdy spostrzegł, że tamtejsi studenci medycyny znacznie przewyższają go swoją wiedzą. W historii medycyny zapisał się, odkrywając przyczynę choroby porażeniowej konzo – owoc jego 20 lat badań w Afryce. Śledził też światowe powiązania między rozwojem gospodarczym, rolnictwem, ubóstwem i zdrowiem. Był doradcą WHO i UNICEF-u. Gdy otrzymał propozycję prowadzenia kursu o zdrowiu globalnym dla licencjatów Instytutu Karolińska w Solnie, postanowił sprawdzić ich wiedzę dotyczącą śmiertelności dzieci. Absolwenci jednej z najlepszych uczelni medycznych na świecie w teście wyboru zdobyli średnio 1,8 punktów na 5 – gorzej niż szympansy (2,5 pkt), które wyborów dokonują losowo. Zaintrygowany Rosling zrobił test profesorom tej uczelni, którzy przyznają Nagrodę Nobla z fizjologii i medycyny – wypadli na równi z małpami.
Od tamtej pory jego testy rozwiązywało też kilkanaście tysięcy osób z różnych krajów. Większość je oblewała, łącznie z noblistami, dyrektorami banków i najważniejszych instytucji. Jak to możliwe, że wszyscy byli takimi ignorantami? Mając kilka odpowiedzi do wyboru, konsekwentnie wybierali te najbardziej pesymistyczne – najgorsze wskaźniki przypisując Afryce i Azji.
Wszyscy mieli przestarzałą wizję świata. Badając ten fenomen prof. Rosling odkrył, że zniekształcają ją powszechnie panujące fałszywe przekonania. Podjął się więc niezwykłej misji promowania wiedzy w oparciu o fakty i dane. Jeździł po świecie z wykładami przypominającymi show – tańczył na scenie ze swoimi ruchomymi wykresami, uzmysławiając, jak naprawdę wygląda dziś świat. W „Factfulness” wyjaśnił, jak działają instynkty, które zniekształcają jego prawdziwy obraz.
INSTYNKT PRZEPAŚCI
Największym błędem, który jego zdaniem popełniamy, jest dzielenie świata na dwa obozy: krajów rozwiniętych i rozwijających się, Zachodu i Trzeciego Świata. Taki podział jest archaiczny, zauważył Rosling i zaproponował bardziej adekwatny podział na cztery grupy różniące się poziomem dochodów. Ludzkość rozpoczęła życie na poziomie 1 i przez 100 tys. lat nikomu nie udało się wspiąć wyżej.
Podstawowe potrzeby były niezaspokojone, a większość dzieci nie dożywała dorosłości. Jeszcze 200 lat temu 85 proc. ludzkości tak żyło – skrajna bieda była regułą, a nie wyjątkiem. Dziś na tym poziomie znajduje się miliard osób. Zarabiają 1–2 dol. dziennie, chodzą boso, gotują na palenisku, noszą wodę w wiadrach, codziennie jedzą to samo, mają średnio pięcioro dzieci, nie stać ich na leki, śpią na klepisku, czasem bywają głodni. Na poziomie drugim znajdują się ludzie z dochodem 2–8 dol. dziennie. Kupują jedzenie, chodzą w sandałach, jeżdżą rowerem, gotują na kuchence gazowej, śpią na materacach, ich dzieci uczą się w szkole i odrabiają lekcje przy świetle, jeśli akurat jest prąd. Tak żyją trzy miliardy ludzi.
Trzeci poziom wyznacza przedział dochodów 8–32 dol. dziennie. Takie rodziny mają lodówkę, bardziej urozmaiconą dietę, rodzice pracują w kilku miejscach, jeżdżą motocyklem, a ich dwoje dzieci kończy szkołę średnią. Około dwóch miliardów żyje na tym poziomie. I wreszcie poziom czwarty z dochodami powyżej 32 dol. dziennie. Osoby z tego przedziału stać na samochód i wakacje, byli za granicą, mają za sobą średnio 12 lat edukacji, czasem jadają na mieście. Z tych danych wynika, że aż 80 proc. ludzkości znajduje się w grupie, która kiedyś nazywana była krajami rozwiniętymi. 15 proc. jest między tą grupą a żyjącą w skrajnej biedzie (5 proc. ludzkości).
Skoro więc sytuacja jest tak zróżnicowana, dlaczego wciąż ciężko pozbyć się myślenia o przepaści rozciągającej się między bogatymi i biednymi? „Ludzie mają silny instynkt myślenia binarnego, czyli potrzebę dzielenia rzeczy na dwie odrębne grupy, między którymi jest luka, przepaść. Uwielbiamy dychotomię typu dobry kontra zły. Instynkt przepaści sprawia, że widzimy podziały tam, gdzie istnieje spektrum możliwości, różnicę tam, gdzie istnieje spójność, a konflikt tam, gdzie panuje zgoda” – pisze prof. Hans Rosling.
INSTYNKT PESYMIZMU
Ogląd świata zaburzają też media, które nagłaśniają skrajne wydarzenia. Dziennikarze i wydawcy kierują się naturalną tendencją do dostrzegania zła częściej niż dobra, dlatego do programów informacyjnych trafiają głównie negatywne wiadomości, a podstawowe fakty na temat pozytywnych zmian na świecie są mało znane. „Ludzie uważają moje wykłady za inspirujące, choć pokazuję jedynie oficjalne dane ONZ – pisze prof. Rosling. – Przez ostatnie 20 lat liczba ludzi żyjących w skrajnej biedzie zmniejszyła się o połowę (wiedziało o tym 10 proc. respondentów).
Miliardy ludzi uciekły przed nędzą, stały się konsumentami i producentami, przeskoczyły z poziomu 1 na 2 lub 3, a ludzie z poziomu 4 tego nie zauważyli”. Kolejny przykład: średnia długość życia na Ziemi wynosiła w 1800 r. 30 lat, tyle co przez całą naszą historię. Dziś to 72 lata (wiedzieliście?). Kobiety rodziły wówczas średnio 6 dzieci, dziś na jedną przypada 2,5. W fazie
zanikania są: niewolnictwo, zgony i praca dzieci, śmierć na polu walki, kara śmierci, katastrofy lotnicze, broń jądrowa (liczba głowic atomowych), smog (!), dziura ozonowa, głód.
Większość kobiet może głosować, potaniały panele słoneczne, rośnie dostęp do elektryczności, telefonu i internetu, przybywa dziewczynek kończących szkoły, szczepionych dzieci (!), a nawet filmów i piosenek (celem rozwoju jest wolność, pozwalająca na swobodę działań, a dobra kultury są tego rozwoju dowodem).
Tymczasem z powodu instynktu pesymizmu łatwiej zauważamy wojny, głód, klęski żywiołowe, błędy polityków, korupcję, cięcia budżetowe, choroby, wypadki i akty terroru.
Dzięki wolności prasy i nowym technologiom doniesienia o katastrofach docierają do nas szybciej niż kiedykolwiek, dając możliwość obserwowania cierpienia. I to jest groźne. „Gdy ludzie błędnie uważają, że nic się nie zmienia na lepsze, mogą dojść do wniosku, że wszystkie nasze starania spełzły na niczym, stracić wiarę w ludzkość lub działania, które tak naprawdę są skuteczne. Inni sięgają po radykalne środki, lecz one przynoszą odwrotne rezultaty, podczas gdy metody do tej pory stosowane działają bardzo dobrze” – pisze Rosling. Skoro pozytywne zmiany do nas nie docierają, sami musimy do nich dotrzeć, by zrozumieć, że pozytywne transformacje są wszechobecne – apeluje Rosling.
INSTYNKT STRACHU
Dlaczego wiedza o świecie dociera do nas z takim trudem? Nasz mózg ma filtr uwagi, który chroni nas przed natłokiem bodźców. Gdyby nie on, bylibyśmy przeładowani informacjami. Do naszej świadomości łatwiej przedostają się te bodźce, które odpowiadają naszym dramatycznym instynktom. W rezultacie zwracamy uwagę tylko na nie, a resztę ignorujemy. Co gorsza, wizja niebezpiecznego świata jeszcze nigdy nie była tak skutecznie prezentowana jak teraz, gdy rozwój technologiczny dał mediom środki, jakich nigdy wcześniej nie miały.
Tymczasem żyjemy w czasach, gdy świat stał się spokojniejszy i bezpieczniejszy. Liczba ofiar klęsk żywiołowych stanowi ledwie 6 proc. tej sprzed 100 lat (odsetek uwzględnia zwiększenie się liczby ludności). Po raz pierwszy w historii ofiary klęsk natychmiast znajdują się w centrum uwagi świata i otrzymują pomoc humanitarną. Tydzień po 11 września 2001 roku 51 proc. obywateli USA obawiało się, że ich bliski stanie się ofiarą ataku terrorystycznego. Po 14 latach liczba ta nadal wynosi 51 proc., choć latach 2007–2016 w atakach terrorystycznych w krajach na poziomie 4 zginęło 1439 osób, a w poprzedniej dekadzie 4358.
Kolejny przykład pozytywnych zmian – w 1986 roku na świecie było 64 tys. głowic jądrowych. Dzisiaj jest ich 15 tys. W 2016 roku 40 mln pasażerskich lotów odbyło się bezpiecznie, jedynie 10 zakończyło się katastrofą.
ZAROBKI MIĘDZY BIEDĄ A BOGACTWEM – OBECNY PODZIAŁ ŚWIATA
Właściwsza od dzielenia kraje na rozwinięte i rozwijające się jest klasyfikacja pod względem wysokości dziennego dochodu
Każda z postaci odpowiada jednemu miliardowi ludzi. Widać wyraźnie, że najmniej jest na świecie osób najbiedniejszych oraz najbogatszych. Natomiast większość znajduje się pośrodku.
Strach bywa użyteczny, jeśli dotyczy właściwych rzeczy. Gdy chodzi o zrozumienie świata, jest okropnym doradcą. Sprawia, że skupiamy uwagę na mało prawdopodobnych zagrożeniach, a lekceważymy poważne” – pisze Rosling. Statystyki pomagają właściwie kalkulować ryzyko: klęski żywiołowe odpowiadają
za 0,1 proc. zgonów rocznie, katastrofy lotnicze za 0,001 proc., morderstwa – 0,7 proc., a terroryzm 0,05 proc., ale to im poświęca się uwagę. Znacznie większe spustoszenie wywołują biegunki, przemoc domowa czy alkoholizm.
INSTYNKT WYOLBRZYMIANIA
Jakie jeszcze błędy popełniamy? Nasza ograniczona uwaga jest kierowana ku indywidualnym przypadkom, osobom i zjawiskom. Instynktownie patrzymy też na pojedynczą liczbę i przeceniamy jej znaczenie, nie potrafiąc jej właściwie zinterpretować. Dlatego trzeba zwracać uwagę na duże liczby i z czymś je zestawić. Przykład: 4,2 mln dzieci poniżej 5. roku życia zmarło w 2016 r. Wydaje się, że to dużo, lecz porównajmy ją z poprzednimi latami: 2015 r. – 4,4 mln, 2014 r. – 4,5 mln, 1950 r. – 14,4 mln. W 1950 r. na 100 narodzonych dzieci 15 umierało przed pierwszymi urodzinami, w 2016 r. troje. Wskaźnik umieralności niemowląt spadł więc z 15 proc. do 3 proc.! Zaszły też pozytywne zmiany dotyczące przestrzegania praw człowieka, ochrony zwierząt, edukacji kobiet, świadomości klimatycznej, pomocy ofiarom kataklizmów. 80 proc. ludzi ma zaspokojone podstawowe potrzeby, 88 proc. jest zaszczepionych, 85 proc. ma dostęp do elektryczności. „Jeśli chcemy, by na Ziemi zapanowała stabilizacja finansowa i pokój, a zasoby były chronione, konieczna jest międzynarodowa współpraca zbudowana na jednakowym rozumieniu świata na podstawie faktów” – apeluje Rosling. Faktów pozytywnych, które budują inny obraz niż większość z nas ma w głowach.
Joanna Nikodemska – dziennikarka i redaktorka specjalizująca się w tematyce społecznej i obyczajowej
PSYCHOLOGIA PUŁAPKI MYŚLENIA – CO ZNIEKSZTAŁCA NASZĄ WIEDZĘ?
Za stereotypowe myślenie o innych odpowiadają w dużej mierze odziedziczone po przodkach instynkty
GENERALIZACJA
Wszyscy ciągle klasyfikujemy i generalizujemy, porządkując myśli. Niestety przy okazji możemy omyłkowo pogrupować rzeczy, ludzi lub kraje, które się różnią, wyciągać pochopne wnioski na podstawie kilku przypadków. „Do 2040 roku liczba ludzi na poziomie 3. zwiększy się z 2 do 4 mld. Niemal każdy człowiek staje się konsumentem. Jeśli nadal kierujesz się błędnym przekonaniem, że reszta świata jest zbyt biedna, aby cokolwiek kupować, ryzykujesz przegapienie największej okazji ekonomicznej w historii świata” – pisze prof. Rosling.
„W przeszłości ludzie żyli w otoczeniu, które nie ulegało większym zmianom. Uczenie się, w jaki sposób funkcjonuje świat, i zakładanie, że tak będzie zawsze, zamiast wciąż dokonywać oceny sytuacji, było świetną strategią przetrwania” – pisze Rosling. To podejście sprawdzało się przy tworzeniu plemion, narodów i imperiów, lecz dziś nie motywuje do uaktualniania wiedzy i uniemożliwia dostrzeżenie zmian. Społeczeństwa są w ciągłym ruchu. Sęk w tym, że większość zmian kulturowych zachodzi zbyt wolno, aby zostały zauważone i nagłośnione. „Ciężko nam jest zaakceptować wizję Afryki doganiającej Zachód. Jej postęp, jeśli w ogóle zauważalny, postrzegany jest jako wynik szczęśliwego zbiegu okoliczności, przerwy od przepełnionej wojnami i ubóstwem rzeczywistości. Postęp Zachodu traktujemy zaś jak coś oczywistego, pomimo stagnacji ekonomicznej, przedstawianej jako wypadek przy pracy” – pisze prof. Rosling. Wolna zmiana to też zmiana, a w naukach społecznych wiedza bardzo szybko się przedawnia.
PRZECENIANIE WIEDZY
Jesteśmy zbyt pewni swojej wiedzy i poglądów, nieciekawi informacji, które nie pasują do naszych przekonań. Przeceniamy ekspertów, którzy specjalizują się w wąskiej dziedzinie, lecz wiedzę o świecie mają zwykle poniżej przeciętnej. Z kolei aktywiści często wyolbrzymiają problemy, których zwalczaniu poświęcili życie. „Wiadomość o poprawie sytuacji może dodać skrzydeł i stanowi miłą odmianę od nieustannego przypominania o problemie” – apeluje prof. Rosling.
SZUKANIE WINOWAJCY
Gdy dzieje się coś złego, szukamy prostej przyczyny. Lubimy wierzyć, że pewne sytuacje są wynikiem działań osób trzecich. To porządkuje świat, sprawia, że wydaje się przewidywalny. W ten sposób wyolbrzymiamy znaczenie pewnych osób i grup, osłabiamy umiejętność rozwiązywania problemów i ich zapobiegania. Obwinianie innych jest łatwiejsze niż dociekanie prawdy: zwykle za problem odpowiada nie osoba, lecz system.
POŚPIECH
Nasi przodkowie musieli błyskawicznie podejmować decyzje, działać mimo niewystarczającej ilości informacji. My wyeliminowaliśmy większość bezpośrednich
zagrożeń i teraz stawiamy czoło głównie abstrakcyjnym problemom, jednak instynkt pośpiechu wciąż działa, zwodząc na manowce. Wywołuje stres, paraliżując zdolność analizy sytuacji. Nieustanne niepokój sprawia, że stajemy się niewrażliwi na prawdziwe niebezpieczeństwo i podejmujemy błędne decyzje.