Ślady ognia brakującym ogniwem dot. pierwszych mieszkańców Azji. Nowe dowody podważają obecną wiedzę

Znaleziska dokonane w jaskini Tam Pà Ling w Laosie, mające postać fragmentów węgla z dawnych ognisk, stoją w sprzeczności z dotychczasowymi przekonaniami na temat naszego własnego gatunku.
Ślady ognia brakującym ogniwem dot. pierwszych mieszkańców Azji. Nowe dowody podważają obecną wiedzę

Odkryto je w jaskini słynącej z obecności najstarszych ludzkich szczątków w Azji Południowo-Wschodniej. Z tego względu prowadzone tam badania mają bardzo istotny wpływ na to, jak rozumiemy przeszłość naszego gatunku, a przede wszystkim jego ekspansję na przestrzeni tysięcy lat. Autorzy najnowszych ustaleń zaprezentowali je na łamach Quaternary Science Reviews.

Czytaj też: Sieć tuneli i podziemnych komór pod Mitlą. To tam miało znajdować się przejście do krainy umarłych

Najważniejszy wniosek płynący z przytoczonej publikacji? Homo sapiens nie obozowali w jaskini, a ich szczątki trafiły tam z pomocą spływającej wody. Znaleziska z Tam Pà Ling są szczególnie istotne ze względu na fakt, iż obszar ten stanowi swego rodzaju brakujące ogniwo w śledztwie poświęconym podróży ludzi z Afryki, przez Azję, aż do Australii. Skamieniałości znalezione na terenie jaskini pochodzą z okresu od 68 000 do 86 000 lat temu.

Takie datowanie mogłoby pokrywać się z czasem migracji do Australii. Ze względu na ustawienie ścian jaskini naukowcy przypuszczali, że ludzie – szczególnie pozbawieni specjalistycznego sprzętu – nie byli w stanie się w niej poruszać. To z kolei doprowadziło do hipotezy, w myśl której skamieniałe kości musiały się znaleźć w środku w inny sposób. Teraz wiemy, że naniosła je tam woda.

Jaskinia Tam Pà Ling mogła być odwiedzana przez ludzi już kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Naukowcy mają jednak twardy orzech do zgryzienia

Zespół, na czele którego stanął Vito Hernandez, wziął pod lupę warstwy osadów powstałe w jaskini między 10 000 a 52 000 lat temu. Kluczową rolę odegrała metoda zwaną mikrostratygrafią, dzięki której badacze mogli odtworzyć warunki panujące na tym stanowisku w odległej przeszłości. Jeśli chodzi o pozostałości węgla drzewnego, to w tym przypadku założenie było podobne: albo ogniska palono wewnątrz jaskini, albo przed wejściem do niej, a owe fragmenty zostały naniesione do środka przez wodę.

Oczywiście nie można wykluczyć, że za pojawieniem się ognia wcale nie stali ludzie. Być może pożary wybuchały tam naturalnie, choć obecnie taki scenariusz byłby niemal nieprawdopodobny, ze względu na wysoką wilgotność. Naukowcy sugerują natomiast, że w przeszłości ta część Azji mogła być bardziej sucha, co sprzyjało naturalnie rozpoczynającym się pożarom.

Czytaj też: Ragnarök, czyli wielka nordycka apokalipsa. Archeolodzy odnaleźli ślady po niej

Bez względu na to, czy członkowie zespołu badawczego ustalą, że ogień rozpalali ludzie, a być może nawet poruszali się wewnątrz jaskini, bardzo istotny pozostaje inny aspekt. Chodzi o możliwość przetrwania dowodów w gorącym i wilgotnym klimacie Azji Południowo-Wschodniej. Dokonane w Tam Pà Ling znaleziska, liczące tysiące lat, pokazują, iż nawet tam mogły przetrwać tak cenne poszlaki.