Po wylądowaniu astronauci musieli ustawić ważącą ok. 25 kg stację, rozwinąć jej anteny i zamontować pojemnik z paliwem radioaktywnym w generatorze energii (RTG). Zdarzały się sytuacje niebezpieczne. Podczas misji Apollo 12 pręt paliwowy zaklinował się w pojemniku i starający się go wyjąć Alan Bean poczuł nawet przez hermetyczny skafander ciepło. Pomógł… zwykły młotek, którym drugi astronauta Charles Conrad kilka razy uderzył w ścianki zbiornika. Więcej wysiłku wymagało wydrążenie niemal 3-metrowego szybu, w którym umieszczono sondy mierzące emisję ciepła z wnętrza Księżyca. Starano się w ten sposób określić ewentualne zasoby pierwiastków radioaktywnych.
Podobnym celom służyło osiem eksplozji wywołanych przez różne materiały wybuchowe. Najtrwalszym śladem pobytu człowieka na Srebrnym Globie okazały się jednak reflektory odbijające promienie wysyłane z naziemnych laserów. Dzięki nim wreszcie precyzyjnie określono odległość Księżyca od Ziemi i zmiany tej odległości, wynikające z przemieszczania się obu ciał niebieskich względem siebie. Była to niezbędna wiedza dla dalszego rozwoju technik satelitarnych i rakietowych. Reflektory działają do dziś.