W świecie, gdzie technologia towarzyszy nam w praktycznie każdej dziedzinie życia trudno się dziwić, że wkracza także do naszej sypialni. Jeśli pamiętacie wizje wirtualnej miłości z opowiadań i filmów science fiction to możemy wam powiedzieć to z czystym sumieniem: przyszłość jest dzisiaj.
Smartfon w służbie seksu
Gadżety sprzężone z aplikacjami na smartfony szybko stały się bardzo popularne. Takie zabawki jak ORing (z prawej) czy zestaw Onyx i Preal (z lewej – gadżety dla obu płci) pozwalają na przykład na to by partnerzy kontrolowali gadżet będąc nawet daleko od swoich kochanków. Nawet na innym kontynencie. Co więcej, jak chwalą się producenci, zabawki te mają “uczyć się” zachowań erotycznych użytkowników, pozwalają monitorować ich aktywność, a nawet podpowiadać nowe pomysły.
Wirtualna seks-rzeczywistość
Nikogo nie powinno zaskakiwać to jak chętnie branża sięga po zdobycze technologi VR oraz AR (Augmented Reality – wzbogacona rzeczywistość). Skoro można “przenieść” użytkownika do odległych miejsc lub zupełnie fikcyjnych krain, jak choćby w grach komputerowych, to dlaczego nie spełniać erotycznych fantazji? Aplikacje na smartfony połączone z płatnymi serwisami pozwalają na “spotkania” w wirtualnej rzeczywistości. Miłośnicy filmów science fiction mogą z satysfakcją powiedzieć: “A nie mówiliśmy?”. W filmach “Johnny Mnemonic” (z prawej, choć wbrew pozorom bohater nie przeżywa na obrazku uniesienia erotycznego) oraz “Strange Days” (z lewej fragment wirtualnej erotycznej przygody) twórcy pokazywali nam wirtualną rzeczywistość, która pozwala także na rozrywki erotyczne. Dzisiaj są do tego dedykowane strony (w środku jedna z nich podczas prezentacji na targach w Berlinie), a żeby z nich korzystać wystarczy smartfon z dopasowanymi goglami.
Moda retro i eko
Jak w każdym chyba biznesie i tutaj widać mody, trendy i tendencje. Oczywiście także tutaj pojawia się poszukiwanie oryginalności, naturalności lub unikalności doznań. To pole do powrotu technologii, których na codzień raczej nie wiązalibyśmy z erotyką. A jednak! Weźmy na przykład popularne na początku ubiegłego wieku generatory elektryczne zwane “fioletowym promieniem” (z prawej). Służyły do elektroterapii, za pomocą stymulacji połączeń nerwowych niewielkimi ładunkami elektrycznymi promień miał poprawiać zdrowie, a nawet leczyć nadwyrężone kości. Technologia nie sprawdziła się tak bardzo jak chcieliby sprzedawcy takich zestawów. Dziś jednak, odrestaurowane, zabezpieczone ale wciąż kuszące dawnym designem, wracają do łask jako gadżety erotyczne.
Chęć wyróżniania się, dopasowania produktu do indywidualnych wymagań, a może moda eko? Nie wiemy dokładnie co jest główną siłą napędową drewnianych gadżetów erotycznych, ale i one ostatnio zyskują popularność. Podczas gdy z jednej strony producenci ścigają się w coraz bliższych imitacjach ludzkiej skóry oraz faktury narządów, pojawiają się producenci proponujący… po prostu drewno (z lewej). Może to nie przypadek, bo angielskie sformułowanie “to have wood” oznacza mieć erekcję.
Choć erotyka i seksualność to wciąż w Polsce tematy, o których za często mówi się z zakłopotaniem, nerwowością lub szeptem, można się spodziewać, że z czasem te technologie zawitają na rodzinny rynek. Z jednej strony można być zadziwionym fantazjami twórców erotycznych zabawek, ale z drugiej warto pamiętać, że są one tworzone dla kogoś. Erotycznych gadżeciarzy obojga płci nie brakuje – pozostaje tylko bacznie śledzić co jeszcze wymyślą twórcy, albo co zaproponują klienci.