Jak zachować wewnętrzną młodość? Te pytania pomogą

To, ile mamy lat, nie zawsze wynika z daty urodzenia. Nasze przekonania mają moc samospełniającej się przepowiedni – niektóre działają jak eliksir młodości, a inne nas postarzają.
Jak zachować wewnętrzną młodość? Te pytania pomogą

Wokół maj. Życie jest lepsze niż na przykład w listopadzie. Ale czy według wszystkich? Jechałam kiedyś z młodym taksówkarzem ulicami pięknego miasta. Jak na piątek po południu korki były umiarkowane, w radiu grała miła muzyka, dzień był ciepły, majowy. Tymczasem taksówkarz cały czas narzekał: „korki jak cholera, że też wszyscy ludzie muszą akurat teraz i akurat tędy jechać, ciepło, a wczoraj zimno było, to w końcu nie wiadomo, jak się ubrać, w radiu grają jakieś smęty, zwariować można”. I właśnie kiedy otwierałam usta, żeby mu powiedzieć, że przynajmniej jest słonecznie, z wściekłością założył czapkę z daszkiem i wycedził przez zęby: „I jeszcze to cholerne słońce!”.  

To, ile mamy lat, nie zawsze wynika z daty urodzenia. Są ludzie młodzi i starzy, niezależnie od wieku. Nie chodzi przecież o metrykę, ale o to, co myślimy o sobie i świecie. W wewnętrznym krajobrazie młodych panuje maj – nawet w listopadzie, inni potrafią zrobić listopad nawet z maja. Jakie przekonania, zachowania i uczucia sprzyjają młodości ducha, a co nas postarza? Co można zrobić, żeby maj miał więcej niż 31 dni, a młodość nie kończyła się wraz z pierwszymi siwymi włosami?

 

Rada I – Spytaj siebie: kim jeszcze mogę się stać? Jakie są moje dążenia? Czego mogę spróbować?

Jest taka dziedzina psychologii, która nazywa się psychologią narracyjną. Opiera się na założeniu, że umysł myśli historiami. Kluczowa dla naszego życia jest narracja, jaką opowiadamy sobie o sobie samych. Uważamy się za wybrańców losu albo za tego losu ofiary, za (nie)godnych miłości, za utalentowanych lub tępych. Wszystkie te przekonania mają moc samospełniającej się przepowiedni. Które z nich są wiosenne, a które jesienne?

Jednym z najbardziej listopadowych i najmniej pożytecznych przekonań jest to, że jesteśmy, jacy jesteśmy, i inni już nie będziemy.

Co się miało stać, to się stało, talenty, które miały się ujawnić, już się ujawniły lub nie było ich wcale – słowem, jak tramwaj na torach, poruszam się po ustalonej raz na zawsze trasie. „Dzień jak co dzień: praca, dom, cztery piwa i spać”, jak powiedział mi na szkoleniu pewien brygadzista, zwolennik listopada.

Czym różnią się zwolennicy maja od obozu listopadowego? Ci pierwsi widzą swój, mówiąc językiem korporacyjnym, potencjał. Widzą, że ciągle mogą stać się kimś więcej, niż są. Próbują nowych rzeczy. Zapiszą się na kursy origami, skrzykną przyjaciół i pojadą dokądś, gdzie nigdy nie byli. Kiedy spotkają się ze znajomymi, będą rozmawiać nie tylko o tym, co było, ale też o tym, co będzie. Ich tramwaje wypadły z torów i jadą w nieznane. Zwolennicy maja mają świadomość tego, kim są, ale towarzyszy im przekonanie, że nie tylko są, ale też ciągle się stają. Choćby nie wiadomo, ile lat mieli, zostawiają sobie miejsce na to, co jeszcze może się wydarzyć. O tym właśnie mówił Steve Jobs, prezes Apple’a, w słynnym wystąpieniu przed absolwentami Stanford University. Zakończył je słowami: „Pozostań głodny. Pozostań nierozsądny”.

Najgorsze, co możesz zrobić, to uznać, że wszystko się już stało. Jeśli chcesz przejść na stronę maja, spytaj siebie: kim jestem? Kim jeszcze mogę się stać? Jakie są moje dążenia? Dokąd mogę pojechać? Czego mogę spróbować? Jeśli myślę o sobie, że jestem leniwy, to jakie mogę znaleźć dowody na to, że jestem pracowity? Jeśli myślę o sobie, że jestem pracowity, to co świadczy o tym, że mógłbym zrobić więcej?

 

Rada II – Zmieniaj zwyczaje, zmieniaj zdanie, zaakceptuj niepewność.

Wyobraź sobie, że wracasz po pracy do domu i widzisz na środku salonu wielki stos przedmiotów, które masz u siebie: gazety, krzesła, buty, talerze, torby podróżne, piórnik twojego dziecka, ciuchy, poduszki, toster. A teraz przywołaj obraz tych wszystkich rzeczy odłożonych na miejsce.

 

Tak właśnie działa umysł – robi porządek, wyznacza właściwe miejsca dla przedmiotów, osób i zdarzeń. Piotrek trafia do szuflady z napisem „niereformowalni”, Stefan na półkę z napisem „faceci, z którymi chcę flirtować”, Baśka do szuflady z napisem „przechodzić na drugą stronę ulicy”. W ten sposób z chaosu wyłania się ład. Dzięki schematom możemy się poruszać w świecie. Kiedy pada, w segregatorze z napisem „deszcz” odnajdujemy rekomendację, żeby wziąć parasol.

O schematach, za pomocą których porządkujemy swoje życie, mówi psychologia poznawcza. Na jej gruncie powstało pojęcie sztywności poznawczej. Oznacza, że porządek ma być absolutny. I że działam zawsze tak samo. Jak deszcz, to zawsze parasol, nigdy spacer w deszczu. Jeśli mam taki pogląd, jaki mam, to na pewno go nie zmienię – prędzej wcisnę coś na siłę do szuflady, do której to nie pasuje, niż pozwolę sobie na bałagan w głowie.

Mój znajomy układał w szafie skarpetki według odcieni – para skarpetek ciemnogranatowych leżąca obok pary zielonych byłaby dla niego bałaganem. Inny kolega też układa skarpetki odcieniami, tyle że ciemno- i jasnoszara są dla niego wystarczająco podobne.

Ludzie młodzi, majowi, widzą wokół rzeczywistość, która jest ciągle w procesie tworzenia. Patrzą wokół, otwierają szeroko oczy, dziwią się. Ludzie listopadowi wiedzą, co będzie, nie szukają nowych informacji. Choćby twój indywidualny wskaźnik sztywności poznawczej był niski, choćbyś się urodził twórczy i otwarty na nowość, życie w środowisku, które wydaje się przewidywalne, może nauczyć sztywności. Im bardziej zrutynizowane i zbiurokratyzowane są nasze dni, tym trudniej zachować się twórczo. Tym trudniej o to, żeby na glebie twojej codzienności wzeszło cokolwiek nowego.

W różne życiowe sytuacje wchodzimy z mniejszą lub większą otwartością. Nauczycielka z pewnego miasteczka w środkowej Polsce na szkoleniu, na którym uczyła się otwartości w relacjach z uczniami, opowiedziała mi następującą historyjkę.

Był w jej klasie tak zwany najgorszy uczeń. Pochodził z tak zwanej rodziny patologicznej (wciąż wielu jest takich, którzy wprost uwielbiają to pojęcie – ile wprowadza ładu i jak bardzo my sami robimy się dzięki niemu we własnych oczach niepatologiczni!). Na dodatek miał na nazwisko Diabełkowski (nazwisko lekko zmieniłam z powodów oczywistych, ale sens pozostawiam). Na lekcji polskiego jedna z uczennic źle się poczuła i trzeba było znaleźć ucznia, który odprowadzi ją do domu. Chętnych było co niemiara. Wśród nich też Diabełkowski. Chociaż żaden inny nauczyciel nie wypuściłby go na lekcji nawet do toalety, opowiadająca to nauczycielka była na tyle mądra, że postanowiła okazać mu zaufanie i ku zdumieniu wszystkich wzorowych uczniów wybrała właśnie jego.

Po chwili pod otwartymi oknami klasy rozegrała się następująca scenka: Diabełkowski pędem wraca  – tak bardzo chce pokazać, że wart był zaufania, jakim został obdarzony. Tymczasem widzi go woźny i natychmiast, bez dalszych pytań, daje mu w głowę, krzycząc: „Znowu się, Diabełkowski, wagarować zachciało!?”.

Jak bardzo jesteś podobny do tego woźnego? Jak bardzo jesteś zdecydowany mieć rację w tym, co myślisz o innych? Jak ścisły jest w twojej głowie podział na Diabełkowskich i Aniołkowskich? Kiedy ostatnio zmieniłeś co do kogoś zdanie? Kiedy ostatnio w ogóle zmieniłeś zdanie pod wpływem tego, co usłyszałeś czy zobaczyłeś? Poczucie, że nie ma sensu patrzeć wokół i słuchać innych, wpływa szczególnie na związki z ludźmi, których kochamy. Wiem, co chcesz powiedzieć – mówimy albo myślimy, kiedy nasz partner zaczyna zdanie. „A on znowu swoje”, „zaczyna się!”, „szkoda strzępić języka”.

Jeśli naprzeciwko siebie siądzie dwoje ludzi, którzy tak właśnie o sobie myślą – mamy listopad. Świetnie pisze o tym Esther Perel, autorka bestsellera „Inteligencja erotyczna. Seks, kłamstwa i domowe pielesze”, książki nie bez przyczyny przetłumaczonej na dwadzieścia cztery języki. To, co erotyczne, karmi się nieznanym, niepewnym, niespełnionym. Pełna przewidywalność i pełne bezpieczeństwo paradoksalnie oddala nas od siebie. Jeśli w twoim związku wszystko jest do przewidzenia, jeśli myślisz, że wszystko wiesz o swoim najbliższym, nie zostawiasz miejsca na romans, erotyzm, na przepływ energii. Tej energii, która kiedyś, może lata temu, sprawiła, że na jej/jego widok czułeś się tak żywy. Nawet jeśli wokół była zima. Żeby związek był żywy, potrzebujemy niepewności: „powiedz, bo nie wiem, co powiesz”.

 

Jeśli chcesz być młody duchem, pozwól nowym rzeczom wzrastać. Zmieniaj zwyczaje, zmieniaj zdanie, rozglądaj się wokół. Buntuj się przeciwko niepodważalności swoich racji.

Rada III – Potrzebujesz przekonania, że doprowadziłeś swoją pracą do czegoś ważnego.

Wyobraź sobie psy w klatce, które rażone są prądem elektrycznym. Nie mogą tego uniknąć. Zgadnij, jak zaczną się zachowywać po kilku rażeniach prądem?

Martin Seligman, który przeprowadził ten okrutny eksperyment w latach 60. XX w., odkrył, że już po kilku próbach psy zaprzestawały wysiłków, które miałyby pozwolić im uniknąć bólu – kładły się bez ruchu na podłodze. Wpadały w stan, którego odpowiednikiem u ludzi jest depresja. Najsmutniejsza była dalsza część tego słynnego eksperymentu – apatyczne psy, przeniesione do klatki, z której mogły łatwo uciec, nadal nie podejmowały takiej próby. Ten eksperyment stał się inspiracją do stworzenia pojęcia wyuczonej bezradności. Tak, ciebie to też dotyczy: jeśli nauczysz się – a łatwo się tego nauczyć – że nie masz ruchu, nie wykonasz ruchu nawet wtedy, kiedy będzie możliwy.

Ale twoje życie jest aktywne, prawda? Twój dzień bywa wypełniony po brzegi, aż dziw, że znalazłeś czas na tę lekturę. Chodzi jednak nie tylko o sam fakt bycia aktywnym, lecz jakość działań. Być może miałeś kiedyś taki sen: próbujesz się poruszać, ale się nie poruszasz. Biegniesz, ale nie posuwasz się do przodu, jakby powietrze było ciężkie jak ołów. Albo próbujesz gdzieś dojechać, ale mnożą się trudności, spóźniasz się na pociąg, coś upada, coś się rozsypuje, potykasz się, ludzie wokół nie rozumieją, co mówisz, psuje się samochód. Wszystkie te sny mówią o zablokowanej energii, o ruchach pozornych, które są źródłem tylko zmęczenia, nigdy zmiany.

Zdarzają się dni, które są jak ten sen – wieczorem czujesz się zmęczony, ale na pytanie, co naprawdę zrobiłeś, nie potrafisz znaleźć odpowiedzi. Jeśli twoje życie ma być bardziej majowe niż listopadowe, potrzebujesz poczucia sprawstwa: poczucia, że swoją pracą, głową, decyzją, ideą, działaniem, pomysłem doprowadziłeś do czegoś, co jest dla ciebie ważne. Nastąpiła realna zmiana, której źródłem byłeś ty. Jeśli jesteś lekarką, może postawiłaś trafną diagnozę i przepisałaś leki, które pomogły. Jeśli jesteś nauczycielem, może udało ci się przekonać nieśmiałego ucznia, że powinien wystartować w olimpiadzie. Jeśli jesteś malarką, może namalowałaś coś, co jest piękne.

A może jest inaczej – może cały dzień siedziałeś w listopadowym mroku. Wypełniałeś polecenia, których sensu nie widzisz. Pisałaś fikcyjne raporty, których nikt nie przeczyta.

Czy jesteśmy skazali na ciemności listopada? Na szczęście nie. Martin Seligman, autor pojęcia wyuczonej bezradności, jest w końcu Amerykaninem, więc nie pozostawi nas bez happy endu. Dwadzieścia kilka lat po eksperymencie na psach, w 1990 roku, wydał książkę „Optymizmu można się nauczyć”. Napisał w niej, że jeśli nie chcesz zniknąć w listopadowych, depresyjnych mrokach, musisz się poczuć sprawczy. Ci z nas, którzy zapomnieli, że mogą mieć wpływ, zamknięci w kubikach, wpisujący ciągi liczb w excelowskie tabelki, potakujący od lat ludziom, których nie szanują – muszą doświadczyć tego, że można się wyrwać, przejść na drugą stronę, na której coś od nas zależy.

 

Rada IV – Bądź aktywny: wyrażaj swoje zdanie, protestuj, zgłaszaj pomysły.

Im więcej ograniczeń, tym trudniej – wiadomo. Jeśli pracujesz w dobrej atmosferze, masz świetnego szefa, znakomite koleżanki i kolegów i ciekawe zadania, musiałbyś się sporo napracować, żeby nie doświadczać wpływu. Ale są też firmy autokratyczne, gdzie przełożeni traktują podwładnych jak półgłówków, którzy mają jedynie wypełniać polecenia i nie muszą rozumieć ich sensu. Są też związki, w których tak zwani partnerzy zachowują się jeszcze gorzej niż ci szefowie. Wtedy dużo trudniej poczuć się panem sytuacji. Ortodoksi powiedzą jednak, że nie ma takiej sytuacji, w której nie mógłbyś czuć się sprawczy; nie ma takich ograniczeń, które mogłyby odebrać ci wewnętrzną wolność.

 

Takim ortodoksem był Viktor Frankl, austriacki psychiatra i terapeuta. Jedną z kluczowych kwestii, którą się zajmował, była wolność wewnętrzna. Frankl miał wyjątkowy mandat, żeby o tym mówić – był bowiem w czasie II wojny światowej więźniem obozów koncentracyjnych. „My, którzy byliśmy więźniami w obozach koncentracyjnych, dobrze pamiętamy ludzi wędrujących od baraku do baraku, pocieszających towarzyszy niedoli, ofiarujących im ostatni kawałek chleba” – napisał w książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. „Nie było ich zbyt wielu, lecz stanowią wystarczający dowód na to, że człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego – ostatniej z ludzkich swobód: swobody wyboru swojego postępowania w konkretnych okolicznościach, swobody wyboru swojej własnej drogi (…) Zasadniczo zatem każdy człowiek jest w stanie – nawet w tak skrajnych okolicznościach – decydować o tym, kim się stanie, zarówno pod względem psychicznym, jak i duchowym”. Jeśli nawet więzień obozu koncentracyjnego może doświadczyć wewnętrznej wolności, to co dopiero my, ograniczani przez godziny zajęć pozalekcyjnych naszych dzieci, sprzedażowe targety czy wymagania mniej lub bardziej zdolnych menedżerów.

Kilkadziesiąt lat po Franklu Steve Jobs w cytowanym już przeze mnie przemówieniu do studentów Stanforda powiedział: „Wasz czas jest ograniczony, więc nie zmarnujcie go na życie cudzym życiem. Nie dajcie się uwięzić dogmatowi. Nie żyjcie tym, co wymyślili inni. Nie pozwólcie, żeby harmider opinii innych ludzi zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I – co najważniejsze – miejcie odwagę podążać za swoim sercem i swoją intuicją. Tak się jakoś dzieje, że one wiedzą, kim tak naprawdę chcesz się stać. Wszystko inne jest drugorzędne”.

Szukaj swojego wpływu. Nie chodzi o to, że masz zrobić rewolucję (choć czasami trzeba).

Warto zacząć od rzeczy małych, choćby od tego, żeby wyrazić swój pogląd. Jeśli raz, dziesięć razy, sto razy, tysiąc zmilczysz swoje zdanie, uczysz siebie, że nic od ciebie nie zależy. Wzmacniasz narrację, według której jesteś tylko wykonawcą cudzej woli. Jeśli w to uwierzysz, już po tobie. Wyrażaj swoje zdanie. Protestuj. Zgłaszaj pomysły. Postuluj. Sam zmieniaj. Jeśli to wszystko trafia, raz za razem, w mur, zmień środowisko. Nie pozwól sobie na życie w otoczeniu, które cię degraduje.

 

Rada V – Kiedy jesteśmy dobrzy dla innych, jesteśmy też szczęśliwsi.

Jest jeszcze jedna subtelna różnica między majem a listopadem. W maju jest cieplej, prawda? Ciepło czy zimno? To kolejne rozdroże, na którym stajemy codziennie, wiele razy. Są takie rzeczy, które są proste, ale nie są łatwe. Do nich należy rekomendacja bycia ciepłym w stosunku do innych. Wiadomo, że jeśli nie ma słońca, nic nie rośnie. Jeśli nie ma ciepła w relacjach z innymi, w ogóle nie ma relacji.

Stephen Covey w bestsellerze „Siedem nawyków skutecznego działania” przekonuje, że w każdej relacji istnieje bankowe konto emocjonalne. Jeśli jestem z tobą w związku, mogę dokonywać „wypłat” lub „wpłat” na twoje konto. Cokolwiek zrobię dla ciebie dobrego – wysłucham twoich racji, dotrzymam danego ci słowa, okażę ci zaufanie, dokonuję wpłaty. Jeśli zlekceważę cię, obrażę, okłamię, dokonuję wypłaty. I tak jak w przypadku każdego innego konta liczy się bilans. Jeśli mam debet, są małe szanse, że zrobisz coś dla mnie, kiedy cię poproszę; mam też małe szanse na to, żeby dostać cokolwiek dobrego od ciebie.    

Gesty ciepła i serdeczności: uwaga, kiedy potrzebujemy być wysłuchani; dobre słowo, kiedy potrzebujemy być pocieszeni; wyrazy uznania za nasze codzienne wysiłki – to podstawowe wpłaty, na które czekamy od innych. Ale nie jest łatwo je dawać. Często wybieramy obojętność lub wrogość – tę pierwszą w stosunku do ludzi, którzy nas nie obchodzą, tę drugą w stosunku do tych, od których oddziela nas mur pretensji i niedomówień, zbudowany z wzajemnych wypłat. Trudno z tego wyjść. Trudno być serdecznym w stosunku do kogoś, od kogo doświadczamy braku serdeczności. Trudno wyrażać uznanie komuś, kto wytyka nam błędy. Wreszcie – nie jesteśmy nawykli do tego, żeby wpłacać na konta osób, które są nam obce. Kiedy ostatnio podszedłeś do kogoś obcego i powiedziałeś mu coś miłego? Kiedy podszedłeś do kogoś bliskiego i wyraziłeś mu uznanie?

Czasem wydaje się nam, że będziemy bezpieczniejsi, odgrodziwszy się od innych murem. Usiłujemy się ogrzać w listopadowy wieczór, wkładając, co popadnie, przykrywając się, czym się da. A jednak prawie zawsze najszczęśliwsze i najważniejsze momenty naszego życia związane są z innymi ludźmi.

Dlatego warto, choć o parę stopni, podnieść temperaturę – nawet w stosunku do kogoś, kto nie zasłużył, nawet ryzykując, że serdeczność nie zostanie odwzajemniona. Liczne badania pokazują, że kiedy jesteśmy dobrzy dla innych, jesteśmy też szczęśliwsi – nie tylko ciepło, które dostajemy, ale także to, które dajemy, jest dla nas prezentem.

Wojna maja z listopadem rzadko kiedy jest rozstrzygnięta raz na zawsze. Są tacy, którzy są jednoznacznie i ostatecznie listopadowi – są tacy, którzy są nieodwołalnie i niezaprzeczalnie majowi. Większość z nas jednak wybiera codziennie i wybiera różnie. Kiedy wokół kwitną bzy, przyroda podpowiada nam, żebyśmy byli młodzi duchem. Ale, chcemy czy nie, przyjdzie jesień – wtedy trzeba będzie znaleźć te podpowiedzi w swoim wewnętrznym krajobrazie.

Warto wiedzieć:

Wyjdź poza schemat

Zrób dzisiaj trzy rzeczy odwrotnie, niż robisz codziennie. Włączasz wieczorem telewizor – idź na spacer. Idź do knajpy, w której nigdy nie byłeś, zamów danie, którego nigdy nie jadłeś. Zagadnij kogoś, kogo od lat unikasz.

Zmieniaj zdanie

Postanów sobie, że dzisiaj zmienisz zdanie – w jakiejkolwiek sprawie. Rozglądaj się wokół i poszukuj dowodów na to, że się myliłeś.

Spytaj o pogląd

Posłuchaj dzisiaj uważnie swojego partnera/partnerki. Spytaj go//ją nie tylko o to, czy wyniósł śmieci i odebrał rzeczy z pralni. Spytaj go o pogląd, opinie, obserwacje. Wysłuchaj uważnie tego, co powie. Poszukaj czegoś, co cię zaskoczy.

Podnieś temperaturę

Poszukaj okazji do powiedzenia dziś dwóm osobom czegoś miłego. Wybierz ludzi, którzy się tego nie spodziewają.

 

Ścieżki rozwoju:

  • Martin Seligman „Optymizmu można się nauczyć” Media Rodzina, Poznań 2002
  • Viktor Frankl „Wola sensu. Założenia i zastosowanie logoterapii” Czarna Owca, Warszawa 2010
  • Viktor Frankl „Człowiek w poszukiwaniu sensu” Czarna Owca, Warszawa 2011