Procesy wypiętrzania się gór (zwane naukowo orogenezami) nie zachodzą bez powodu. Mają one ścisły związek z ruchami płyt tektonicznych. Kolejne „kry” napierając na siebie, tworzą warunki, w których jedna płyta nasuwa się pod drugą. W przypadku niektórych masywów górskich proces ten już ustał, ale przy innych nadal trwa.
Czytaj też: Wysokość szczytów w Tatrach do poprawki. Najnowsze pomiary wskazują zupełnie inne wartości
W historii Ziemi wyróżniamy kilkanaście orogenez m.in. kaledońską (w wyniku której powstały Góry Skandynawskie, szkockie wyżyny i Góry Świętokrzyski), hercyńską (Schwarzwald, Sudety czy Ural) i alpejską, która najbardziej nas dzisiaj interesuje. Głównie z tego powodu, że trwa ona do teraz i obejmuje Alpy, Tatry, Himalaje i szereg masywów górskich od Hiszpanii po Wyżynę Tybetańską.
Himalaje powstały w wyniku zderzenia płyty kontynentalnej indyjskiej w euroazjatycką. Doszło do tego 45 mln lat temu. Mamy tutaj wyjątkową sytuację, zupełnie odmienną niż w strefach subdukcji, gdzie płyta oceaniczna wsuwa się pod kontynentalną, zanurza się w płaszczu Ziemi i topi się, a następnie wytopiona z niej magma trafia na powierzchnię, tworząc łańcuch wulkanów (np. Pacyficzny Pierścień Ognia).
W najwyższych górach świata dochodzi do tego, że płyta indyjska podściela euroazjatycką. Wówczas mamy wznoszenie się terenu, a naprężenia w skorupie ziemskiej rozchodzą się na wiele kilometrów w głąb ląd. Wobec tego Himalaje, Tybet, Karakorum i reszta pasm górskich w tej części świata są ciągle aktywne sejsmicznie. Najbardziej taka aktywność zaznacza się na terenie dzisiejszego Nepalu i Indii.
Podobnie dzieje się w Karpatach, które w ogólnym rozumieniu wypiętrzają się wskutek naciskania płyty afrykańskiej na Europę. Wyniku tych ruchów powstały również Alpy, Góry Dynarskie czy Apeniny. Wypiętrzanie Karpat miało również związek z zamykaniem się dawnego Oceanu Paratetydy, którego pozostałością dzisiaj jest Morze Czarne, Kaspijskie i Jezioro Aralskie.
Czytaj też: Jaskinia w Tatrach odsłoniła nieznane wcześniej znalezisko! Polacy odkryli, kto tutaj żył 12 tys. lat temu
Jeszcze w paleogenie i neogenie obszar Tatr i Beskidów był krainą trzęsień ziemi i podmorskich erupcji wulkanicznych. Dzisiaj świat wygląda zupełnie inaczej, ale to nie znaczy, że stoi w miejscu.
Ile rosną Himalaje i Tatry?
Bardzo trudno jest policzyć, w jakim tempie rosną dzisiejsze orogeny alpejskie. Główną trudnością jest to, że żadne metody geodezyjne nam tego nie pomierzą, ponieważ wartość jest bardzo nieduża. W skali trwania cywilizacji ludzkiej Tatry czy Himalaje wiele się nie zmieniły. Najwyższe pasmo świata według ekspertów z Amerykańskiej Służby Geologicznej rośnie o około 1 centymetr rocznie. Jak dobrze pomnożymy tę wartość przez 45 mln lat, to Mount Everest powinien mieć 450 kilometrów wysokości, a w rzeczywistości liczy ledwie niecałe 2 proc. z tej wartości.
Czytaj też: Mount Everest „urósł” o kilkadziesiąt centymetrów. Nepal i Chiny podały nowe wyliczenia
Wszystko z powodu erozji. Procesy wietrzenia nieustannie niszczą skały. Zatem masyw górski nie jest w stanie urosnąć do tak ekstremalnych wysokości. Podobnie dzieje się w Tatrach, które zdaniem prof. Jana Środonia z PAN-u rosną w tempie o rząd mniejszym niż Himalaje – kilkaset metrów na milion lat w porównaniu do kilku kilometrów na rok w przypadku azjatyckiego masywu.
W jaki sposób są niszczone fałdujące się górotwory? Działają tutaj wielorakie formy erozji. Glacjalna – poprzez nacisk lodowców górskich, ścinanie i zaburzanie równowagi zboczy. Rzeczna – tworzenie dolin górskich, w których odprowadzany jest materiał skalny z obszaru górskiego. Chemiczna – kontakt z wodą, która rozpuszcza konkretne składniki mineralne w skałach. Wietrzenie działa na masywy górskie nieustannie i utrudnia wzrost ich wysokości. Swoje również dokładają ruchy masowe, które są wywoływane przez trzęsienia ziemi, a te, jak wiadomo, na terenach górskich są często spotykane (choć w Polsce należą już do rzadkości, a ewentualne wstrząsy są o niewielkiej sile).
To wszystko powyżej opisane można zamknąć w jednym dużym pojęciu zwanym denudacją. Jest to zespół procesów prowadzących do peneplenizacji Ziemi, czyli wypłaszczenia jej powierzchni. Zjawiskiem przeciwnym dla denudacji są oczywiście ruchy górotwórcze. Tak naprawdę tworzenie się rzeźby terenu jest nieustanną walką jednych ruchów z drugimi.
Wobec takiego stanu rzeczy trudno sobie wyobrazić, że Himalaje będą w stanie jeszcze więcej urosnąć. Zwłaszcza, jeśli ruchy górotwórcze zaczną słabnąć. To samo tyczy się Karpat. Mimo tego, że Tatry wnoszą się do góry w minimalnym tempie, to erozja może skutecznie zahamować ich wzrost lub doprowadzić nawet do redukowania ich wysokości.
Góry urosną, ale nie będą to Himalaje. Kandydat znajduje się na oceanie
Skoro orogeny alpejskie nie mają szans na urośnięcie o kolejne kilometry, to powinniśmy już postawić w tym temacie kropkę? Niekoniecznie. Kandydat do tytułu ekstremalnie wysokiej góry znajduje się na środku Oceanu Spokojnego. Mowa o Mauna Kea na Hawajach. Archipelag wulkanicznych wysp należący do USA jest bardzo ciekawym przykładem łańcucha pojedynczych gór powstałych nad tzw. hot spotem, czyli plamą gorąca znajdującą się pod powierzchnią Ziemi.
Briony Horgan, planetolog z Purdue University w USA w rozmowie dla LiveScience przyznał, że Mauna Kea mogłaby urosnąć jeszcze o dodatkowy kilometr lub dwa. Warunkiem do tego jest występowanie ciągłych i regularnych erupcji lawy, która będzie się akumulować i tworzyć kolejne warstwy, dokładając wysokości górze.
Za idealny przykład rosnącej do imponujących rozmiarów góry można podać marsjański wygasły wulkan Olympus Mons, który wznosi się 21 867 metrów ponad średnią wysokość powierzchni planety (25-27 kilometrów nad otaczającą go równinę). Przypuszcza się, że wulkan powstał nad plamą gorąca, która wyrzucała ogromne ilości magmy w czasach, gdy wulkan był jeszcze aktywny. Góra jest ogromna. U podstawy jej średnica wynosi 624 kilometry, a krater ma rozmiary 80 na 65 kilometrów.
Czytaj też: Na głębokości 2900 km we wnętrzu Ziemi znaleźli ślad dawnych czasów. Jest większy niż Mount Everest
Zatem czy możemy liczyć, że wulkan Mauna Kea na Hawajach z wysokością od podstawy na dnie morskim wynoszącą 10,02 kilometra urośnie jeszcze drugie tyle? Jest jedna główna przeszkoda do tego. Znajduje się ona na Ziemi, a nie ma (już) jej na Marsie – tektonika. Olympus Mons urósł do niebotycznych rozmiarów, ponieważ skorupa ziemska pod nim się nie porusza, a plama gorąca dostarczała magmy ciągle do tego samego miejsca.
Mauna Kea natomiast znajduje się na poruszającej się płycie oceanicznej. Pacyfik ciągle się rozszerza. Wobec czego i przesuwa się dno Oceanu Spokojnego. Plama gorąca pod Hawajami znajduje się ciągle w tym samym miejscu, ale płyta tektoniczna nad nią już nie. Dowodem na to jest to budowa archipelagu Hawajów – wyspy znajdują w linii prostej Grzbietu Hawajskiego. Skrawki lądu położone dalej na wschód są coraz mniejszych rozmiarów i nie wykazują już takiej dużej aktywności wulkanicznej.
Czytaj też: Everest stał się prawdziwym muzeum. W niektóre eksponaty aż trudno uwierzyć
Procesy górotwórcze, chociaż wszechobecne, nie są jedynymi, które działają na Ziemi. Nieważne, czy Mount Everest, Rysy czy Mont Blanc – każda góra jest nastawiona na szereg procesów, które będą naruszać jej stabilność i redukować wysokość. W epoce człowieka raczej żaden z masywów nie zmieni diametralnie swoich rozmiarów, to w skali milionów lat niektóre z łańcuchów górskich mogą stracić na wysokości i masywności, a inne wręcz przeciwnie – urosnąć o kolejne setki metrów.