Wybieranie miejsc w kinie przed seansem często jest powodem sporów nawet w najbardziej zgranych grupach. Jedni chcą jak najdalej, by nikt za nimi nie siedział, inni bliżej, by utonąć w ekranie, nie brakuje także tych, którzy „koniecznie muszą w środku”! Cokolwiek wybierzesz, nie dogodzisz. Czy zatem istnieje jakaś metoda? Złoty środek, albo miejsce idealne?
Jedno jest pewne, pierwsze miejsca, tuż przed ekranem raczej nie mają miłośników. Zadzieranie głowy przez cały seans to nic przyjemnego. Najczęściej na tych fotelach siadają spóźnialscy. W porządku, ale skoro istnieje najgorsze miejsce, teoretycznie powinno też istnieć najlepsze.
Dla standardowej sali kinowej, gdzie wyjścia są po obu stronach przy ścianach najlepszym punktem jest sam środek.
– Zawsze uważałem, że to najbardziej oczywiste miejsce w kinach. W ten sposób masz oczy w pozycji centralnej, nie wykręcasz głowy by cokolwiek dostrzec po obu stronach ekranu – tłumaczy Joe Muto z Nitehawk Cinemas. Nie warto siedzieć za wysoko by nie stracić na wielkości ekranu, ani za nisko, by nie musieć się rozglądać po nim jak po wielkim pomieszczeniu.
Siedzenie w centrum ma także znaczenie pod kątem odbierania dźwięku.
– Twoje uszy dopiero wtedy uchwycą pełen efekt wszystkich głośników w sali pracujących razem – dodaje Muto.
Siedzenie zbyt blisko którejkolwiek ze stron może zaburzyć perspektywę. Firmy tworzące systemy nagłośnienia dla kin starają się dopasowywać je tak by każdy na sali miał taki sam odbiór, jednak pewnych rzeczy raczej nie da się oszukać, przez co na przykład dialogi mogą nie być zrozumiałe, albo basowe efekty, takie jak eksplozje, za głośne.
Sporo w kinie zależy także od czynników, na które widz nie ma wpływu, jak choćby stan utrzymania projektora. Jeśli jest on regularnie konserwowany, a lampy utrzymywanie w odpowiednim stanie wszystko działa. Jeśli jednak nie, z czasem obraz będzie stawał się przyciemniony, co odbije się na jakości filmu. Widz nie będzie mógł z tym zrobić nic, niezależnie od przesiadania się.
W przypadku takich kin jak IMAX mechanizmy działają jeszcze inaczej. Brian Bonnick, który jest inżynierem zatrudnionym w tej firmie wyjaśnia: „mamy opatentowany projekt geometrii kina. Zaczynamy ekranem, który rozciąga się od ściany do ściany, od podłogi do sufitu. W większości kin wokół niego jest obramowanie. Kolejnym krokiem jest ustawienie siedzeń w stylu audytorium i znacznie bliżej ekranu. Według Bonnicka system ten pozwala na mniejsze zróżnicowanie perspektywy miejsc bocznych, środkowych, tylnych i przednich.
System nagłośnienia w takim kinie tworzony jest za każdym razem od nowa. Nie jest to tylko kwestia ustawienia stereo, ale „wymierzenie” miejsca głośników we wszystkich trzech wymiarach, by zrównać wrażenia dla widzów siedzących w różnych miejscach.
– Gdy są zamontowane używamy lasera by wycelować je w indywidualne cele. Te są tak wyznaczone by dźwięk docierał do każdego miejsca w równym stopniu – dodaje Bonnick.
Technologia technologią i mimo tak dogłębnej znajomości projektu sam Bonnick trzyma się zasady 2/3 odległości od ekranu do końca sali, bliżej środka mniej więcej. Przyznaje, że obecnie to kwestia nawyku.
Źródło: PopSci