Jak stworzyć nowe rozwiązanie, które nie tylko będzie oryginalne i przełamie schematy myślenia, ale też pomoże w pracy całemu zespołowi? Do refleksji tym razem skłoniło mnie zachowanie uczestnika grupy twórczego rozwiązywania problemów: w czasie zajęć usilnie próbował „nie rozstawać się” ze swoim pomysłem. Zasady pracy były jasne: grupa mogła przyjąć lub odrzucić pomysł, ale nie wolno jej było potraktować go jako jednej z wielu propozycji, które będą dalej modyfikowane. O ile więc celem grupy było znalezienie najlepszego rozwiązania, o tyle celem osoby, o której wspomniałam, nazwijmy ją Pawłem, była duma z zaproponowania własnego pomysłu. Nie ma nic złego w satysfakcji z tego, co robimy, ale kiedy nasze samopoczucie wygrywa z dążeniem do realizacji czegoś, co będzie naprawdę wyjątkowe i dobre, powstaje poważne ryzyko, że w ostateczności nastawienie na własne ego wykluczy nas z procesu twórczego.
Paweł żywo uczestniczył w toczących się na początku zajęć dyskusjach – robił to, dopóki trzeba było udowadniać swoje racje. Proponował, zachęcał, inspirował. Co prawda monopolizował rozmowę i w efekcie grupa nadal pozostawała z niczym, ale jego aktywność mogła mobilizować innych do myślenia.
Kiedy jednak grupa zaczęła pracować metodą burzy mózgów i przyjęła zasadę dowolnego modyfikowania każdego pomysłu, Paweł zamilkł. Im lepiej inni się bawili, tym bardziej Paweł pochmurniał.
Nie chodziło o to, że nie miał nic do powiedzenia. Przeciwnie. Z pewnością mógł wnieść do dyskusji dużo dobrego i w znacznym stopniu przyczynić do wy-pracowania jak najlepszego rozwiązania, tyle że zrezygnowanie z autorstwa pomysłu było dla niego zbyt trudne.
„Efekt ojcostwa” – coś, co przydarzyło się Pawłowi – może silnie ograniczać możliwości twórcze. Jeśli bardzo zależy nam, by nie został naruszony związek między autorem a pomysłem, nie tylko nie pozwalamy, by rozwiązanie było doskonalone przez innych, ale też tkwimy w szponach obaw, że „jeśli krytykuje się mój pomysł, krytykuje się mnie”. Wówczas – z obawy przed krytyką – sami możemy zablokować własną kreatywność.
Przypomina mi się opisany przez Mereditha Belbina „idealny zespół”. „Członkowie zespołu spędzali większość czasu na bezowocnych dyskusjach, próbując nakłonić pozostałe osoby do poparcia ich własnych rzeczowych argumentów” – pisze Belbin w książce „Zespoły zarządzające”. – Nikt jednak nie dał się nikomu przekonać. Wszyscy natomiast wykazywali niezwykły talent do wskazywania słabych punktów innych. Brak koordynacji pracy zespołowej przekreślał korzyści płynące z indywidualnych pomysłów, rozwiązań czy działań”. Wszyscy lubimy czuć się mądrzy i mieć rację. Pewność siebie, a właściwie realistyczna i asertywna postawa, jest niezbędna, by tworzyć i wystawiać się na ocenę innych. Jest także potrzebna, by brać udział w grupach kreatywnego tworzenia pomysłów. Kiedy jednak pojawia się w nas głos silnego ego, ta sama pewność siebie zaczyna być ciasnym gorsetem, który tłamsi proces twórczy.
ZNAJDŹ SPOSÓB
Wyobraź sobie, że masz brata bliźniaka. Obaj macie takie same zdolności i obu wam wyznaczono zadanie stworzenia nowego przedsięwzięcia biznesowego. Macie na to tydzień.
Ty wymyślasz koncepcję, siedząc sam w pokoju. A twój bliźniak rozmawia z 10 osobami – w tym inżynierem, muzykiem, biologiem i handlowcem – o swoim przedsięwzięciu; odwiedza trzy innowacyjne firmy, aby zobaczyć, co robią; wypróbowuje pięć dopiero co wprowadzonych na rynek produktów i pokazuje skonstruowany przez siebie prototyp trzem osobom.
Jak sądzisz, kto stworzy bardziej innowacyjną (i wykonalną) koncepcję?