Jaglicę, zwaną również egipskim zapaleniem oczu, wywołują bakterie Chlamydia trachomatis, namnażające się wewnątrz komórek człowieka. Podczas ostrego przebiegu jaglicy zakażona powieka wywija się do środka i w tym kierunku zaczynają rosnąć rzęsy, drażniąc rogówkę i powodując zarysowania gałki ocznej prowadzące w rezultacie do ślepoty. I właśnie te dolegliwości miały łagodzić przybory toaletowe. Typowy rzymski zestaw składał się z pęsety, małej łyżeczki oraz skrobaczki. Bardziej „luksusowe” zestawy zawierały też pilniki, szpatułki i niewielkie tłuczki, którymi można było rozdrabniać substancje kosmetyczne. Najczęściej wykonywano je z brązu, rzadziej z kości.
Szczypczykami według Morrison usuwano wrastające do wnętrza oka rzęsy. Skrobak mógł być używany do usuwania granulowatej narośli z wewnętrznej strony powieki. Za pomocą tłuczków rozgniatano lecznicze zioła i inne substancje łagodzące stan zapalny i ból. A łyżeczki nie służyły – jak do tej pory sądzono – do czyszczenia uszu, lecz aplikowania leczniczych substancji bezpośrednio do oka.
Wendy Morrison wpadła na pomysł, aby połączyć rzymskie przybory toaletowe z leczeniem jaglicy, obserwując kenijskie kobiety, które dziś w przypadku zakażenia tą chorobą używają niemal identycznych zestawów. Wiele kobiet nosi je wśród paciorków na szyi i traktuje jako artykuły pierwszej potrzeby. Podobnie jak przebieg choroby nie zmienił się przez stulecia, prawdopodobnie zmianie nie uległ również kształt narzędzi używanych, aby ulżyć chorym w cierpieniu.
Teoria Morrison o zastosowaniu rzymskich przyborników toaletowych pozostaje na razie hipotezą. Badacze mogliby zyskać pewność jedynie wówczas, gdyby na przyborach natrafiono na ślady substancji leczniczych albo zmienionych chorobowo tkanek oka. Warto jednak podkreślić, że rozwojowi jaglicy sprzyja m.in. gotowanie na otwartych paleniskach oraz dzielenie przestrzeni mieszkalnej ze zwierzętami. Ważną rolę odgrywa również brak wody i toalet. A takie właśnie warunki panowały w większości wiejskich gospodarstw domowych w starożytności oraz w średniowieczu.
Opisane przez Morrison zastosowanie „zestawu kosmetycznego” odpowiada zachowanym do naszych czasów radom rzymskich lekarzy. Żyjący w II w. n.e. Galen zalecał wyskrobywanie wewnętrznej powierzchni powieki, aby pobudzić tkankę do procesu gojenia, a także aplikowanie substancji zawierającej siarczek żelaza. Zdaniem Galena pomagały również żółć kozy lub dobrej jakości miód, prawdopodobnie z powodu właściwości bakteriobójczych. Na liście substancji stosowanych w leczeniu jaglicy, wymienionych na egipskim papirusie Ebers z XVI w. p.n.e., znajdują się z kolei odchody jaszczurki, a także krew krów, osłów, świń, psów i kozłów; wcierane w miejsca, z których usunięto rzęsy, miały zapobiegać odrastaniu włosków.
Najstarsze ślady jaglicy pochodzą sprzed ok. 12 tys. lat: na szkieletach Australijczyków (a dokładniej na kości łzowej) z tego okresu badacze odkryli zmiany spowodowane tą chorobą. Papirus Ebers potwierdza, że jaglica była prawdziwą plagą w Egipcie w XVI w. p.n.e. Znali ją także Grecy: Hipokrates z Kos opisywał przypadek oka tak napuchniętego i czerwonego, że przypominało wnętrze dojrzałej figi. Uprzykrzała życie nie tylko Europejczykom: z VII w. p.n.e. pochodzi chiński opis operacji, której poddał się jeden z władców cierpiący na zaawansowaną postać jaglicy. W czasach rzymskich jaglica stanowiła tak poważny problem zdrowotny, że jej opisy można znaleźć u wielu ówczesnych uczonych. Pod łacińską nazwą trachoma opisywał chorobę w I w. n.e. lekarz i farmakolog Pedanios Dioskurydes, zaś Aulus Cornelius Celsus, autor dzieła „De Medicina”, nazywał chorobę aspiritudo. Co więcej, w Imperium Romanum jaglica była problemem społecznym. Autor tekstu z Vindolandy, rzymskiego obozu ulokowanego na północnej granicy Brytanii, opisuje, że spośród 296 stacjonujących tam żołnierzy aż 31 nie mogło wypełniać obowiązków, a jedna trzecia była nie do końca sprawna z powodu „problemów z oczami”.
Wysoce zakaźna jaglica stopniowo znikała z Europy w XVII i XVIII wieku, kiedy poprawiły się standardy higieny. Jednak w XIX w. przywlekły ją wojska napoleońskie powracające z Egiptu. Na początku XX wieku Amerykanie, w obawie przed rozprzestrzenieniem się epidemii, kontrolowali pod kątem tej choroby emigrantów przybywających na Ellis Island. Nawet dzisiaj szacuje się, że jaglicą zarażonych jest ok. 40 mln osób na świecie.