Witaj w świecie wielkich pieniędzy, szybkich samochodów i przystojnych mężczyzn. Czym naprawdę kusi korporacja? Dorota, przechodząc z działu szkoleń do centrali dużej firmy konsultingowej, jak większość awansujących kobiet, nie spodziewała się samochodu, ale dostępu do większej wiedzy i sieci międzynarodowych kontaktów. Jej nowa rola polegała na koordynacji planowania pracy zespołów projektowych w doradztwie biznesowym. Ale też wykorzystuje na nowym stanowisku swoje kluczowe predyspozycje – determinację w działaniu, umiejętność współpracy, rozwiązywania problemów i funkcjonowania w tym samym czasie na kilku polach, nieustanną chęć sprawdzania się. Nie jest typem refleksyjnym, lecz aktywnym. Uwielbia działać. „Dlatego korporacja ją pociąga, wyzwala w niej adrenalinę” – wyjaśnia Anna Szymborska, psycholog, trener NLP.
Szczęście dla ekstrawertyków
Dorota twierdzi, że podobny model funkcjonowania stosuje już od podstawówki: jako uczennica szkoły sportowej miała wypełnione całe dni. Zajęcia lekkoatletyczne, językowe, potem jeszcze kółko teatralne. Wracała wieczorami z poczuciem dobrze spędzonego czasu. Do korporacji trafiła przypadkiem dzięki znajomym. Codzienny standard funkcjonowania zagranicznej firmy zachwycił wówczas pracownicę małego biura podróży, w którym spędziła trzy lata. Organizacja przyjazdów skandynawskich i brytyjskich turystów do Polski, bo tym się właśnie zajmowała, po jakimś czasie stała się rutyną, a Dorota stale potrzebowała wyzwań (w dzieciństwie jej idolkami nie były koleżanki z podwórka, idolem był starszy brat, z którym ćwiczyła kung-fu).
Poza tym widziała, że wszystkie aktywności można pogodzić – mama pielęgniarka pracowała w szpitalu na trzy zmiany. Mimo to w domu codziennie był obiad. W korporacji Dorota od pierwszych dni znalazła mentora – szefa działu, pochodzącego z Cypru. Był trochę jak guru, ale i jak ojciec. Ponieważ dział trzeba było stworzyć od podstaw, w Dorocie wyzwoliła się energia start-upowca. I jak przyznaje, dała się trochę poprowadzić. Poczuła, że cel firmy jest jej celem i świetnie się w tym odnalazła. Bo cieszy ją każdy sukces i utożsamia się z nim. „W korporacjach szczęście odnajdują ekstrawertycy, najczęściej ludzie mający wiele aktywności, zainteresowań, ale nie do końca sprecyzowanych” – mówi Anna Szymborska. „Takie osobowości cechuje duża elastyczność, dlatego umieją dopasować się do sztywnych struktur, co uważają za pewnego rodzaju zadanie, a nie pogwałcenie swojej niezależności”.
Czasami właśnie nadmiar zainteresowań utrudnia wybór jednej drogi. Tymczasem jednowymiarowość korporacji pozwala wielu ludziom znaleźć swój tor.
Anna Rawska-Kupczyńska z Hewlett-Packard w dzieciństwie chciała zostać archeologiem, ale ojciec elektronik przestrzegał, że po studiach archeologicznych czeka ją jedynie sprzedawanie gazet w kiosku. Myślała też o socjologii, architekturze wnętrz, o sztuce, zwyciężył jednak głos rozsądku – wybrała studium informatyczne, a następnie studia ekonomiczne na Wydziale Zarządzania i Marketingu SGH. Wtedy też trafiła do firmy programistycznej, gdzie w ramach projektu wspierania polskiego biznesu Amerykanie uczyli, na czym polega marketing. Złapała bakcyla.
„W marketingu odnalazłam wszystkie moje pasje – socjologię, bo marketing ma duży wpływ na masy, potrzebę realizacji artystycznej w przestrzeni – planowałam duże konferencje, przygotowywałam scenariusze promocji, tworzyłam pierwsze kampanie internetowe” – wspomina. Z tego zbioru najsilniejsza była miłość do nowych technologii. Dlatego kolejne kroki Anna Rawska skierowała do korporacji informatycznych, w 2002 roku do koncernu HP, gdzie od czterech lat odpowiada za marketing w sektorze usług dla przedsiębiorstw. Ale tak naprawdę zajmuje się też wieloma innymi sprawami. Odkryła w sobie energię aktywatora.
„Uwielbiam planować i inicjować nowe projekty oraz wprowadzać młodych ludzi do pracy, pokazywać im, jak działa korporacja, gdzie mają pytać, jak się szkolić” – mówi Anna Rawska. Pół roku temu stworzyła program „Kobiety HP Polska”. „Spotykamy się m.in. z trenerkami, z Patrycją Załóg, z Iwoną Majewską-Opiełką. Mamy pogadanki o pewności siebie, o tym, jak odnaleźć siebie i balans między życiem zawodowym i prywatnym. Robię to charytatywnie, z pasji” – mówi. Jako najstarsza z trójki rodzeństwa też planowała zadania dla braci.
Najstarsze dzieci w rodzinie
„Aktywni pracownicy korporacji to najczęściej najstarsze dzieci, które musiały młodszym organizować rzeczywistość i od wczesnych lat być samodzielne. Korporacje takie umiejętności cenią, a tacy ludzie świetnie odnajdują się ponownie w roli, tylko już na wyższym, zawodowym poziomie” – analizuje Anna Szymborska. „Są przy tym bardziej opiekuńczy, mniej rywalizujący”. Jak twierdzi Anna Rawska, bardziej niż na agresywnej karierze zależy jej na kreatywnych zadaniach i kontaktach, rozwoju własnym i rozwijaniu innych ludzi. To wciąż typowe podejście kobiet do biznesu, i choć liczba menedżerek zajmujących najwyższe szczeble rośnie, badania przeprowadzone przez Barbarę Annis i Roberta Greya, udostępnione w książce „Pracuj ze mną”, pokazują, że kobiety nadal na pierwszym miejscu stawiają raczej relacje niż osiągnięcie celu.
Nie pójdą do niego po trupach, nie chcą urazić innych. Zwłaszcza że korporacja uczy dyplomacji i technik rozmowy. Przyznaje to także Dorota Sprawnik. „Do wielkich firm trafiają często nietuzinkowe osobowości – agresywne, zdeterminowane. Umiejętność przetrwania w korporacyjnej dżungli to szkoła życia; potem dogadasz się już z każdym, jesteś w stanie bezboleśnie i umiejętnie rozwiązywać także prywatne problemy – to codzienne lekcje psychologii, komunikacji i negocjacji na żywym organizmie. I wcale nie muszą oznaczać inteligentnej walki” – dodaje. „Z wieloma ludźmi zawarłam znajomości na długie lata, to niezwykła zaleta pracy w takiej firmie”.
Profity z kontaktów
Kobiety menedżerki w dużej mierze cenią znajomości prywatne wyniesione z korporacji. Mężczyźni – głównie kontakty służbowe, tzw. międzynarodowy networking. „Zdecydowałem się pracować w korporacji, bo dzięki temu można było poznać ludzi z całego świata, mających wiedzę i doświadczenie wykraczające poza polskie realia, które w zderzeniu z zachodnim biznesem były bardzo ubogie” – wspomina Maciej Gołębiewski z funduszu Avestus Real Estate, który karierę zaczynał w latach 90. w międzynarodowych firmach nieruchomościowych DTZ i CBRE.
Kto doświadczył tych różnic i dostrzegł płynące z kontaktów profity, a był choć trochę ambitny, nie mógł znaleźć lepszego miejsca niż korporacja. Pracując w międzynarodowej firmie, ma się dostęp do nowej wiedzy, zanim jeszcze zostanie przetransferowana do polskich realiów. „Nie chodzi tylko o wiedzę stricte rynkową” – dodaje Mariusz Sprawnik z Sharpa. „Ale o umiejętność zapoznania się z tym, jak myślą inni ludzie w innych krajach, poznania ich doświadczeń, zwłaszcza gdy chcemy robić interesy poza Polską, co jest przydatne nie tylko podczas pracy w korporacji, ale będzie cenne potem, gdy będziemy chcieli otworzyć własny biznes” – zauważa. Wyjazdy zagraniczne są także przyjemnym i pożytecznym oderwaniem od codzienności. Choć obrazek biznesmena siedzącego wieczorem z laptopem w hotelowym barze w Bukareszcie, Dubaju czy Moskwie najczęściej napawa współczuciem, „latający menedżerowie” przyznają, że nie musi kryć się za tym samotność i nieszczęście. „Dla mnie to chwila wytchnienia” – mówi Janusz Naklicki z Oracle.
„Codziennie wstaję o 6.00 i do 23.00 jestem zawsze zajęty pracą, domem, trójką dzieci i psem. Gdy kończę spotkania za granicą i zostaję sam, mam czas na proste sprawy – mogę zaplanować wakacje, spać dwadzieścia minut dłużej” – dodaje. „Wychodzimy z jakiegoś rygoru codziennego tempa. Kilka godzin na lotnisku, obserwacja innych ludzi, rozmowy w innych językach, w innych kulturach pozwalają na złapanie dystansu – przestajemy być jednowymiarowym trybikiem w polskiej machinie narzekania i lenistwa, przesuwania papierów z jednej strony biurka na drugą” – podsumowuje Gołębiewski.
„Nie lubię zarządzania zza biurka” – przyznaje Mariusz Sprawnik. „Z mojego doświadczenia wynika, że tylko 30 proc. spraw da się załatwić w ten sposób, osobiste kontakty są najważ- niejsze. W małych lokalnych firmach możliwości wspierania sprzedaży są ograniczone. Dlatego istotną sprawą jest umiejętność nawiązywania i rozwijania dobrych długoterminowych relacji z klientami. Korporacje stwarzają wię- cej szans na realizację takich celów, pozwalając jednocześnie uczyć się i zdobywać nowe doświadczenia” – mówi Sprawnik.
Głodni wiedzy
„Szczęśliwi pracownicy korporacji to najczęściej ci, którzy chcą stale poznawać i uczyć się. Otwarci na innych i na wiedzę” – wyjaśnia Anna Szymborska. Często nawet podstawowe szkolenia z prezentacji czy sprzedaży wyzwalają w nich nową inicjatywę. Mariusz Sprawnik dzięki Akademii Zarządzania NLP ukończył socjologię (kurs zapewnił mu HP – pierwsza korporacja, w jakiej pracował). Przez lata fascynowały go tylko nowe technologie, ale dzięki treningom neurolingwistycznym poczuł, że warto dowiedzieć się wię- cej o ludziach i grupach społecznych. Dziś, jak twierdzi, nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów, gdziekolwiek się znajduje, czy to w życiu zawodowym, czy prywatnym. Zaobserwował natomiast, że większość kandydatów na sprzedawców ma z tym spory kłopot.
Korporacje uczą przełamywania barier psychologicznych i oferują dostęp do informacji. „Firma pozwala mi się rozwijać intelektualnie. To jest obcowanie na najwyższym poziomie z marketingiem produktu i komunikacją, inżynierią. To są najlepsze wzorce na tej planecie” – twierdzi Janusz Naklicki.
„Dzięki pracy na rynkach afrykańskich uczę się także czegoś nienamacalnego: optymizmu, akceptacji, spokoju w podejściu do wielu spraw”. Zanim Naklicki stał się szefem sprzedaży Oracle na Europę Centralną, Rosję, Afrykę i Bliski Wschód, kilka razy zmieniał firmy. Zawsze były to korporacje informatyczne, wszak, mężczyźnie trudno entuzjazmować się krojem skrzydełek w pampersie. Zawsze były to firmy amerykańskie. Szlify zdobywał w firmie komputerowej w Londynie, gdzie udało mu się wyjechać jeszcze w latach 80., ale doświadczenie po powrocie do kraju – w amerykańskich korporacjach, bo te, jak twierdzi, gwarantują nie tylko bezpieczeństwo finansowe, a także bezpieczeństwo pewnych zasad, kulturę organizacyjną, w której człowiek może poczuć się podmiotowo. „I wiadomo, że jak szef będzie gnębił pracownika, to ten może to gdzieś zgłosić” – śmieje się Naklicki.
Jego wprawdzie nikt nie gnębił, a on sam był kiedyś znany z organizowania porannych spotkań dla pracowników. Twierdzi, że przykręcanie śruby bywa potrzebne – nie każdy znajduje w sobie determinację do nieustannego działania i rozwoju. On je ciągle w sobie odkrywa, bo zwiększając obszar odpowiedzialności zawodowej, poszerza nie tylko horyzonty, ale i swój obszar wpływów.
„W Rwandzie, Zambii czy Zimbabwe, gdzie spotykam się z ministrem spraw wewnętrznych czy panią wiceprezydent, mam wrażenie, że mogę wpływać na duże obszary działalności tych krajów. Otwierając centrum kompetencyjne w Kenii i ośrodek szkoleniowy w Nigerii, mogę coś zmienić w życiu tych ludzi. I wcale nie muszę być politykiem” – dodaje. Pracownicy najwyższych szczebli mający więcej swobody mogą sobie pozwolić na wykorzystanie podróży służbowych w niestandardowy sposób.
Naklicki na wiele wyjazdów zabiera swoich synów, by wspólnie poznawali świat. Fotografuje wtedy przyrodę, kręci filmy. Po wyczerpujących spotkaniach z pracownikami podziwia Afrykę dla samej jej urody. Praca z klientami na Węgrzech pozwoliła Mariuszowi Sprawnikowi poznać nie tylko biznes, ale i kulturę winiarską tego kraju. „Dzięki HP zwiedziłam pół świata” – cieszy się Anna Rawska. „W zabieganym życiu na pewno nie znalazłabym czasu i przestrzeni na zaplanowanie takich podróży”. Przeciwnicy korporacji twierdzą, że lepiej zapłacić samemu za wyjazdy, ale szczęśliwe „korpoludki” odparowują: po co? – można i tak, i tak. „Gdy chciałem powłóczyć się z plecakiem, to znikałem na kilka tygodni” – mówi Gołębiewski. Na dobre z korporacji zniknął, gdy uznał, że schemat działania zaczyna się powtarzać. Za mało kreatywności, za dużo polityki. „Korporacje nie cenią kreatywności, ale zadaniowość – dlatego sprawdzają się w nich ludzie zorientowani na cel” – mówi Szymborska.
Mistrzowie biznesu
Wielkie firmy świetnie przygotowują do dalszego życia biznesowego. „W dużych światowych firmach miałem dostęp do wielu rynków, poznałem wiele osób i lokalnych zwyczajów, co dało mi podstawy do dalszego rozwoju zawodowego” – mówi Gołębiewski. Korporacja uczy planowania dalszych kroków w życiu zawodowym. Niektórym podkręca ambicje. Mariusz Sprawnik, choć najbardziej lubił piłkę nożną, piłkarzem zostać nie zamierzał. Z ciekawością obserwował ojca, który na początku lat 90. odnosił sukcesy, prowadząc własną firmę. Postanowił też wejść do biznesu. Przez lata doskonalił umiejętności sprzedażowe, teraz poznaje tajniki przejęć i fuzji. „Stabilna praca w korporacji pozwala na swobodne poszukiwanie tego, co w życiu zawodowym nas najbardziej kręci” – mówi Mariusz Sprawnik.
„Nie jestem mistrzem w żadnej dziedzinie, ale w każdej, która mnie interesuje, lubię osiągać wysoki poziom i nieustająco dążę, aby poziom mistrzowski pewnego dnia osiągnąć”. Dzięki wieloletnim dobrym zarobkom pracownicy korporacji mogą bezpiecznie planować biznes, bo nie tylko wiedzą jak, ale i mają odpowiedni budżet. Katarzyna Ożóg pięć lat pracowała w TP SA, tam poznała swoją wspólniczkę i w zagłębiu biurowców na warszawskiej Woli otworzyły bar sałatkowy i obiadowy. „Dzięki doświadczeniom z korporacji biznes nam się udał, bo wiedziałyśmy, co i jak w nim działa” – mówi Katarzyna Ożóg.
„Umiałyśmy robić biznesplan i liczyć składowe. Potrafiłyśmy policzyć cenę jednego listka sałaty i panierki do kotleta. Zastosowałyśmy podobne narzędzia kontroli biznesu jak w korporacjach. Pod koniec miesiąca sprawdzałyśmy wszystkie faktury, porównywały- śmy z całym przychodem. Na początku spędzałyśmy godziny nad rachunkami, teraz wszystko już liczy się automatycznie, mamy świetnie przeszkolony zespół” – cieszy się. Katarzyna nie zatrzymała się na dwóch knajpkach. Otworzyła hostel na warszawskiej Pradze, a niedługo będzie pracować nad hotelem butikowym w centrum stolicy. Anna Rawska marzy, by otworzyć galerię-kawiarnię z centrum edukacyjnym.
„Byłoby to miejsce, w którym ludzie poznają młodych artystów, ale uczą się także inwestowania w sztukę”. Dorota Sprawnik myśli o pensjonacie. Plany są, lecz niewielu decyduje się uruchomić własny biznes. Dlaczego? W korporacji za niezrealizowanie planów można nie dostać premii, mimo to nadal jest się w rodzinie z wartościową wizytówką i bezpieczną pensją z dodatkowymi benefitami. We własnym biznesie konsekwencje braku sukcesu są bardziej dotkliwe. Choć szczęśliwi pracownicy korporacji potrzebują wyzwań, wolą realizować ambicje w bezpiecznym stadzie. Nie ma jak samorozwój i wyzwania z poczuciem bezpieczeństwa.