Prowadzili wojny, skazywali na śmierć swoich bliskich, kazali wyłupywać oczy i wyrywać języki pokonanym wrogom. Ale zostali uznani za świętych. Za co?
Przez pierwsze stulecia średniowiecza nie prowadzono procesów kanonizacyjnych. O świętości zmarłego w dużej mierze decydowała wola ludu, który spontanicznie oddawał mu cześć, pielgrzymował do jego grobu, modlił się o dokonywane za jego pośrednictwem cuda. Jednocześnie lud nie spotykał królów, co najwyżej widywał ich z daleka. Wiedział o nich to, co usłyszał od księży, mnichów, świeckich panów i plotkarzy. Przekonanie prostych, niepiśmiennych ludzi o wyjątkowych walorach monarchy wymagało więc jedynie umiejętnej propagandy. A ponieważ wyniesienie przodka na ołtarze dodawało każdej dynastii prestiżu, umacniało jej pozycję polityczną i stawało się ważnym elementem tożsamości kształtujących się państw, panujący zabiegali o jak najszybszą kanonizację zmarłych poprzedników. Ostateczny głos należał jednak do Kościoła.
Przez długi czas decyzja o wpisaniu imienia zmarłego do wykazu świętych wymagała jedynie akceptacji lokalnego biskupa. W X stuleciu zaczął upowszechniać się pogląd, że to uprawnienie powinno przysługiwać wyłącznie papieżowi. Oficjalnie potwierdził to w 1173 r. papież Aleksander III, stwierdzając w dekrecie Audivimus, że bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej „nikt nie może być publicznie czczony jako święty, nawet jeśli przez niego działyby się cuda”.
Dla Kościoła najważniejsze było szerzenie i umacnianie chrześcijaństwa, strzeżenie czystości doktryny wiary oraz upowszechnianie wynikających z niej zasad moralnych. Świętymi ogłaszał zatem osoby, które wspierały go w tych działaniach i które mógł przedstawiać jako wzór do naśladowania.
Zasada ta dotyczyła również monarchów. Tyle że w ich przypadku równie ważny jak osobista pobożność był rachunek zysków i strat. O kanonizację nie zabiegał wszak zmarły, lecz jego żyjący następcy, od których zależała sytuacja Kościoła w danym kraju. Hierarchowie nie mogli ignorować ich żądań, więc czasem przymykali oko na niedoskonałości kandydata na świętego.
HELENA I KONSTANTYN
Kult świętych pojawił się jeszcze w starożytności. Sławę zdobyła wtedy m.in. św. Helena. Odbyła pielgrzymkę do Ziemi Świętej, odnalazła krzyż Jezusa, ufundowała około 30 kościołów. Wedle biskupa Euzebiusza z Cezarei, pierwszego historyka Kościoła, rozdawała biednym jałmużnę, troszczyła się o chorych, wykupywała wziętych do niewoli jeńców. Być może wpłynęła także na decyzję cesarza Konstantyna Wielkiego o wydaniu w 313 r. edyktu mediolańskiego, który zagwarantował chrześcijanom wolność wyznania. Dlatego, że była jego matką.
Nie wiadomo dokładnie gdzie i kiedy zmarła. Na polecenie Konstantyna jej ciało przewieziono do Rzymu i pochowano w specjalnym mauzoleum. Natychmiast pojawiły się opowieści o dokonujących się przy grobie cudach. Zaczął się rozwijać kult Heleny, szybko zatwierdzony przez Kościół. Nie dociekano przeszłości, np. istoty jej związku z Konstancjuszem, ojcem Konstantyna. Czy była żoną czy tylko konkubiną tego rzymskiego żołnierza, który zrobił błyskotliwą karierę od oficera do cezara?
Konstantyn Wielki też został uznany za świętego. Lecz tylko przez Kościół prawosławny. Zasługi Konstantyna dla chrześcijaństwa są niepodważalne, trudno jednak uznać go za wzór moralności. W 326 r. skazał na śmierć Kryspusa – swego syna z pierwszego małżeństwa. Kilka miesięcy później zlecił zabójstwo swej drugiej żony Fausty: zamknięto ją w łaźni parowej i nie wypuszczono, dopóki się nie udusiła. Dlaczego? Rzymscy historycy Aureliusz Wiktor i Zosimos przypuszczają, że Fausta – chcąc pozbyć się Kryspusa, by utorować drogę do tronu swoim synom – oskarżyła go przed cesarzem o próbę uwiedzenia. Porywczy Konstantyn natychmiast wymierzył mu karę, ale gdy ochłonął, to zrozumiał, że padł ofiarą intrygi. Zemścił się więc na żonie. Tak czy inaczej, sumienie władcy zaliczonego w poczet świętych obciąża śmierć dwóch najbliższych mu osób.
Trudno uznać za zbieg okoliczności, że to właśnie tuż po śmierci wnuka i synowej mająca już ponad 70 lat Helena udała się na swą słynną pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Według rzymskich historyków był to akt zadośćuczynienia za grzechy syna.
CHRZCICIELE NARODÓW
W Cesarstwie Rzymskim chrześcijaństwo szerzyli jego mieszkańcy. Poza granice imperium nieśli je misjonarze. Jedni działali wśród ludu, inni w pierwszej kolejności nawracali tych, którzy mogli ludowi narzucić nową religię. Ochrzczeni władcy powinni przekonywać poddanych osobistym przykładem, z reguły jednak stosowali prostszą, lecz skuteczniejszą metodę – przemoc.
Chan Bułgarów Borys I przyjął chrzest w 864 r. Dokładna data nie jest znana, ponieważ zrobił to bez rozgłosu, prawdopodobnie w nocy, by nie drażnić potężnych bojarów trwających przy wierze przodków. Gdy potem zbuntowali się przeciw narzucanej im religii, 52 przywódców rebelii kazał ściąć – wraz z całymi rodzinami. Po opanowaniu sytuacji złagodził rządy i tak ustabilizował państwo, że po 37 latach panowania bez obaw o przyszłość przekazał władzę synowi Włodzimierzowi. Resztę życia zamierzał poświęcić zbawieniu duszy i spędzić w klasztorze.
Jednak nie było mu to dane. Następca tronu zawiódł pokładane w nim nadzieje. Sprzymierzył się z „pogańską” opozycją i zaczął przywracać dawne wierzenia Zaniepokojony car Borys (po chrzcie zamienił pogański tytuł chana na słowiański odpowiednik cesarza) opuścił więc klasztorne mury. Zwołał wojsko, pokonał marnotrawnego syna i odebrał mu koronę. Na tronie osadził innego potomka – Symeona. A Włodzimierzowi kazał wyłupić oczy i zamknąć go na resztę życia w więzieniu. Po wykonaniu misji wrócił do monastyru. Jest czczony jako święty car Borys Chrzciciel. Znacznie mniej świątobliwe życie wiódł władca Rusi Kijowskiej wielki książę Włodzimierz. Miał co najmniej pięć żon i harem nałożnic, w walce o tron zabił własnego brata Jaropełka. Chrzest przyjął z wyrachowania, gdy zagrożony buntem możnowładców bizantyński cesarz Bazyli II poprosił go o pomoc, proponując w zamian rękę swojej siostry Anny. Warunkiem była zmiana wyznania, gdyż chrześcijańska księżniczka nie mogła wyjść za poganina. Włodzimierz docenił znaczenie oferty i chociaż jeszcze niedawno stawiał posągi słowiańskim bóstwom, teraz własnoręcznie je rąbał. Został ochrzczony w roku 988.
W staroruskim latopisie „Powieść lat minionych” (odpowiedniku łacińskich kronik) napisano, że okrutny i rozpustny książę stał się od tamtej chwili władcą dobrotliwym i łagodnym. Kościół prawosławny uznaje go za jednego z najważniejszych świętych, więc kronikarze wyretuszowali jego wizerunek. Bo nadal rządził żelazną ręką. Sprawnie ochrzcił swoich dworzan i mieszkańców Kijowa, każąc wszystkim zanurzyć się w wodach Dniepru. Za odmowę bezlitośnie karał. Podobnie jak za potajemne praktykowanie dawnej religii. Wojował także ze swymi krnąbrnymi i ambitnymi synami. Zmarł w czasie wyprawy przeciw jednemu z nich – Jarosławowi Mądremu.
Świętego, ani z charakteru, ani z wyglądu nie przypominał też Olaf II – król, który ochrzcił Norwegów. Za młodu należał do bandy wikingów plądrującej wybrzeża Anglii. Napadał na klasztory, mordował mnichów, łupił kościoły. W 1011 r. napadł na Londyn, rok później zajął Canterbury i wziął do niewoli najwyższego angielskiego dostojnika arcybiskupa Alphege’a. Za jego uwolnienie zażądał wysokiego okupu. Gdy król odmówił, kazał go ściąć. Alphege’a ogłoszono świętym męczennikiem, a Olaf schronił się u krewniaka w Normandii, gdzie po dwuletnim pobycie… sam przyjął chrzest. W 1015 r. z czterema biskupami wrócił do Norwegii, przepędził panoszących się po niej Duńczyków i ogłosił się królem. Natychmiast przystąpił do chrystianizacji poddanych. Zakazał bigamii, jedzenia mięsa w piątki i podczas Wielkiego Postu oraz kremacji zmarłych.
Za łamanie ustanowionych praw kazał wybijać zęby, ucinać języki i ręce, oślepiać, konfiskować majątki. Osobiście jeździł po kraju i rozbijał posągi skandynawskich bogów. Naraził się rodakom, poległ w bitwie z pogańskimi wojskami pod Siklestad. Chociaż walczył o cele czysto polityczne, Kościół uznał go za męczennika i kanonizował.
PROTEKTORZY WIARY
Wprowadzenie chrześcijaństwa nie oznaczało jeszcze, że nowa religia zatriumfuje. W wielu krajach, zwłaszcza środkowej Europy, wybuchały bunty określane jako reakcja pogańska. Ich stłumienie i zbudowanie sprawnej administracji kościelnej zależało od władzy świeckiej.
Czeski książę Wacław I musiał wypędzić ze stolicy rodzoną matkę Drahomirę, która jako regentka próbowała przywracać prasłowiańskie kulty. Odbudował zniszczone za jej rządów kościoły, ufundował romańską rotundę, na której fundamentach wyrosła praska katedra św. Wita. Według legendy był tak pobożny, że zachowywał się bardziej jak mnich niż władca. Osobiście uprawiał pszenicę i winorośl, z których wyrabiano opłatki i mszalne wino, umartwiał się chodząc boso po śniegu i nakładając włosiennicę pod monarsze szaty. Jego religijność wykorzystał wygnany wraz z matką brat Bolesław. Wiedząc, że Wacław nie odmówi udziału w żadnym ważnym obrzędzie, zaprosił go na uroczyste poświęcenie kościoła w Starym Bolesławcu. I tam nasłał na niego morderców. Chrześcijanie natychmiast zaczęli go czcić jako męczennika, co oficjalnie potwierdził w 973 r. biskup Pragi święty Wojciech. Podstępny Bolesław przejął władzę i – raczej przypadkowo niż intencjonalnie – bardziej niż Wacław przyczynił się do rozwoju chrześcijaństwa w środkowej Europie. Był bowiem ojcem Dobrawy, która została żoną Mieszka I.
Na Węgrzech z reakcją pogańską definitywnie rozprawił się pierwszy koronowany władca tego kraju Stefan I. Panowanie rozpoczął w 997 r. od pokonania swego wuja – wedle węgierskich zwyczajów prawowitego następcy tronu. Po koronacji w Boże Narodzenie 1000 r. przystąpił do organizowania struktur kościelnych. Utworzył arcybiskupstwo w Esztergom i 8 biskupstw, nakazał każdym dziesięciu wsiom zbudowanie kościoła. Jak wszyscy ówcześni władcy, bywał brutalny i wojowniczy. W polityce radził sobie znakomicie, gorzej układało mu się życie prywatne. Miał tylko jednego syna, który w 1031 r. zginął na polowaniu. Oznaczało to, że władzę po nim przejmie kuzyn Vazul (Bazyli), który zamiast na Rzym orientował się na Bizancjum. Dla Stefana było to nie do przyjęcia. Vazul nie zamierzał jednak rezygnować z korony. Związał się z antykrólewską opozycją, która przygotowywała zamach stanu. Plan się nie udał, a król okrutnie ukarał krewniaka – kazał go oślepić i wlać mu do uszu rozpuszczony ołów. Jego trzech synów skazał na banicję. W 1083 r. papież Grzegorz VII ogłosił Stefana I świętym. Hagiografowie zadbali, by okrutna zemsta na kuzynie nie psuła wizerunku kanonizowanego monarchy i winę za okaleczenie Vazula przerzucili na królewską małżonkę Gizelę.
Nie mniej gorliwym protektorem chrześcijaństwa był król Danii Kanut IV. Panowanie rozpoczął od złożenia na ołtarzu insygniów królewskich, co odczytano jako akt powierzenia państwa Bogu. Sprowadził do kraju cystersów i kilka innych zakonów, fundował nowe świątynie, bezwzględnie rozprawiał się z wszelkimi próbami reaktywowania dawnych kultów. Miał jednak również świeckie ambicje, marzyła mu się korona Anglii. W ramach przygotowań do wojny nałożył na poddanych wysokie podatki i sprowokował ich bunt. 10 lipca 1086 r. osamotniony schronił się z garstką ochroniarzy w kościele w Odense. Gdy stało się jasne, że napastnicy nie uszanują świętości miejsca, wyspowiadał się, przyjął komunię, klęknął przed ołtarzem i czekał na śmierć.
Już w następnym roku w kraju zapanowała susza i nastał głód. Odczytano to jako karę za królobójstwo. W 1095 r., jego brat Eryk I poprosił duńskich biskupów, by zwrócili się do papieża z prośbą o kanonizację Kanuta. Po sześciu latach prośba została spełniona przez Paschalisa II.
DOCENIENI RYCERZE CHRYSTUSA
Król Francji Ludwik IX Święty zorganizował aż dwie krucjaty. Nie trzeba było jednak wyruszać aż do Ziemi Świętej, by zasłużyć na aureolę walką z niewiernymi. Król Szwecji Eryk IX zorganizował w 1155 r. krucjatę, której celem było zajęcie i schrystianizowanie Finlandii. W misji miał go wspierać biskup Henryk z Uppsali. Wylądowali w okolicach miasta Turku, gdzie duchowny zaczął organizować zalążki Kościoła. Król przekonany o sukcesie wyprawy wrócił do kraju; biskup pozostał i pięć lat później został zamordowany. W tym samym czasie zginął również Eryk. Okoliczności jego śmierci nigdy nie wyjaśniono – tradycja przypisuje zabójstwo Duńczykom, którzy mieli szwedzkiego króla uprowadzić po mszy w święto Wniebowstąpienia i obciąć mu głowę. Z woli ludu uznano go więc za męczennika i wraz z biskupem Henrykiem wpisano do wykazu świętych.
Doczesne szczątki złożono w relikwiarzu katedry w Uppsali. W bardziej oficjalny sposób kanonizowano władcę Hiszpanii Ferdynanda III, który odbił z rąk muzułmanów Kordobę (1236), Murcję (1243), Sewillę (1248) i zmusił do złożenia hołdu lennego islamskiego emira Grenady. Wobec pokonanych nie miał litości, konfiskował ich majątki i wypędzał ze zdobytych miast. Przymykał oko na rabunki i gwałty. Muzułmanów z Kordoby upokorzył każąc im przenieść kosztowności z tamtejszego meczetu do katedry w Santiago de Compostela. W zdobytych miastach fundował kościoły, szpitale, przytułki dla nędzarzy. To rodziło legendę dobrego władcy troszczącego się o poddanych także po śmierci. Podtrzymywali ją duchowni z katedry w Sewilli, w której zgodnie z ostatnią wolą został pochowany. Raz w roku wystawiali zwłoki króla na widok publiczny, by każdy mógł się przekonać, że jego ciało nie ulega rozkładowi.
Mimo to Kościół długo powstrzymywał się z decyzją o kanonizacji. Dopiero w 1655 r. jego kult zatwierdził papież Aleksander VII, a w 1671 r. Klemens X uroczyście wyniósł go na ołtarze jako pierwszego hiszpańskiego monarchę.
SZLACHETNI IDEALIŚCI
W panteonie świętych znaleźli się również władcy, którzy unikali wojen, rządzili łagodnie, prowadzili się bardzo moralnie. Król Anglii Edgar zasłużył z tych powodów na przydomek Spokojny, a jego rządy (959–975 r.) nazwano „złotą erą epoki anglosaskiej” – czasów sprzed najazdu Normanów. Gdy biskup Dunstan skrytykował go za związek z kochanką, która urodziła mu nieślubną córkę, zgodnie z nakazaną przez niego pokutą odłożył na 7 lat swoją koronację. Dlatego, że nie chciał w państwie żadnych konfliktów, zwłaszcza z Kościołem.
Jego rodak Edward Wyznawca całą młodość spędził w Normandii, gdzie wraz z ojcem schronił się po najeździe Duńczyków. Na wygnaniu złożył dożywotnie śluby czystości. Bo był daleko w kolejce
do tronu i zamierzał zostać zakonnikiem. Wydarzenia potoczyły się jednak inaczej: kolejni pretendenci do korony umierali lub się wzajemnie wybijali i w 1041 roku Edwarda wezwano do Anglii. Rok później, bez walki o władzę, został obwołany królem. Rządził łagodnie, unikał konfliktów wewnętrznych. Jeszcze za życia władcy krążyły opowieści o jego religijności. Nic więc dziwnego, że gdy w 1066 r. umarł, lud natychmiast uznał go za świętego. A ponieważ za zgodą żony Edyty dotrzymał również ślubu czystości, podobnego zdania byli duchowni.
Wbrew pozorom czasy szlachetnych i idealistycznych władców wcale nie minęły. „Cesarz ma 30 lat, wygląda na 20, a myśli jakby miał 10” – powiedział cynicznie o swoim monarsze premier Austrii Ernst von Koerber sto lat temu. Ale Karol I Habsburg nie był naiwnym dzieckiem. Po objęciu władzy w listopadzie 1916 r. szukał sposobu zakończenia rzezi na frontach I wojny światowej. Zaproponował, by Niemcy oddały Francji Alzację i Lotaryngię, a Austro-Węgry dokonały ustępstw terytorialnych na rzecz Włoch, uznały niepodległość Serbii i przekształciły się w federację autonomicznych państw narodowych. Wszystkie strony konfliktu odrzuciły jego projekt. W tej sytuacji starał się przynajmniej ograniczyć skutki wojny, zaprotestował przeciw planom bombardowania Wenecji, nie zgodził się na użycie gazów bojowych.
Po zakończeniu walk, rozpadzie cesarstwa i ustanowieniu republiki, odmówił abdykacji. Zrzekł się jedynie „udziału w rządach” (czyli godził się na podobny status jak król Wielkiej Brytanii). Jednak już nikt nie chciał z nim negocjować. Skonfiskowano mu majątek, a gdy wyjechał do Szwajcarii, zabroniono mu powrotu do Austrii. Na Węgrzech zaś po nieudanej próbie odzyskania władzy został internowany i przekazany Anglikom. W listopadzie 1921 r. zwycięskie mocarstwa Ententy podjęły decyzję o wywiezieniu go z rodziną na Maderę. Tam po niespełna roku zmarł na zapalenie płuc. Jego pacyfistyczne przekonania i pobożność (na zesłaniu codziennie odmawiał różaniec) sprawiły, że już trzy lata po śmierci podjęto starania o ogłoszenie go świętym.
Przerwały je rządy nazistów. Proces beatyfikacyjny rozpoczęto znów dopiero w 1949 r. Wyniesienie na ołtarze władcy mocarstwa, które rozpętało wojnę światową, budziło jednak sporo wątpliwości. Rozwiał je dopiero Jan Paweł II, czyli Karol Wojtyła – którego podobno ochrzczono tym imieniem właśnie na cześć Habsburga. Beatyfikował cesarza w 2004 r. Lecz czy kiedykolwiek dojdzie do kanonizacji? Tym bardziej że w dzisiejszych czasach błogosławiony Karol I Habsburg raczej słabo wsłuchuje się w wołania o pokój na świecie…