Islandia, mimo że nie wskazuje na to nazwa, jest swoistą wyspą ognia. Od kilku miesięcy przekonują się o tym mieszkańcy półwyspu Reykjanes w południowo-zachodniej części kraju. W listopadzie 2023 roku doszło do ponownej erupcji szczelinowej w okolicach miasteczka Grindavik, którą poprzedzało przez kilka tygodni wiele drobnych trzęsień ziemi.
Czytaj też: Pod Kalifornią mruczy superwulkan. Wiemy, co się dzieje w jego wnętrzu
Islandzkie Biuro Meteorologiczne przewidziało taki scenariusz, dzięki czemu ewakuowano ludność Grindavik, zanim jeszcze pojawiła się lawa na powierzchni ziemi. Od pierwszej erupcji minęły już blisko trzy miesiące i od tamtego czasu doszło do trzech epizodów z tryskającą lawą. Najnowszy zaczął się 8 lutego br. i również charakteryzuje się niezwykłą spektakularnością.
W przypadku tego, co się dzieje obecnie w okolicach Grindavik, nie możemy mówić, że powstaje nowy wulkan w znaczeniu klasycznego stratowulkanu, ponieważ tak naprawdę nigdzie w tej okolicy nie występuje charakterystyczny stożek zbudowany ze skał magmowych. Na Islandii dochodzi do specyficznego rodzaju aktywności wulkanicznej, którą nazywa się erupcją szczelinową. Występuje ona przede wszystkim tutaj i ma bezpośredni związek z oceaniczną strefą ryftową, na której położona jest Islandia.
Wulkan na Islandii okazuje się być rekordowym w skali świata. Chodzi o ilość lawy
Lawa wydobywająca się ze szczelin skalnych może czynić to z ogromną mocą i bardzo szybko. Międzynarodowy zespół wulkanologów z Islandii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i Finlandii podjął się odważnego zadania obliczenia natężenia przepływu magmy pod Grindavik. Swoje wyniki opublikowali w Science i przynoszą one niemałe zaskoczenie.
Czytaj też: Magma wydostaje się aż z płaszcza Ziemi. Te wulkany wybuchają zupełnie inaczej, niż sądzono
Naukowcy analizowali pierwszy epizod erupcyjny z listopada 2023 roku. Przeprowadzili szereg obliczeń związanych z naprężeniami w skorupie ziemskiej, rozchodzeniem się fal sejsmicznych oraz zbadali zasięg podziemnej komory magmowa w formie 15-kilometrowego wału, która zaczęła się tworzyć pod półwyspem Reykjanes.
Szacunkowe szczytowe natężenie przepływu magmy wyniosło 7400 m3/s i jest ono o dwa, a niekiedy nawet trzy rzędy wielkości większe niż podczas erupcji w latach 2021, 2022 i 2023 w pobliskim obszarze Fagradalsfjall oraz podczas wydarzeń w Bárðarbunga w latach 2014–2015, kiedy to łącznie 2 km3 magmy zostały umieszczone częściowo w wale o długości 48 km – czytamy w artykule naukowym.
Czytaj też: Na Islandii powstał nowy wulkan. Pęknięcie w ziemi długie na trzy kilometry
Obliczona wartość szczytowego natężenia jest natomiast porównywalna do tej, jaką oszacowano dla erupcji szczelinowej Laki w latach 1783-84, kiedy to w ciągu dziewięciu miesięcy wydostało się 14,7 km3 lawy na obszar o powierzchni 565 km2. Była to największa w historii ilość lawy, jak wydostała się podczas jednej erupcji. To wydarzenie miało wówczas olbrzymi wpływ na chwilowe ochłodzenie klimatu na Islandii (o 5 st. C) i na półkuli północnej (o 1 st. C). Obecna erupcja w Grindavik zdaje się być równie rekordowa w skali świata i prawdopodobnie prędko się jeszcze nie skończy.