Od lat jednak istnieje pomysł stworzenia źródła, które mogłoby dostarczać na Ziemię energię słoneczną przez 24 godziny na dobę. Otóż wystarczy panele słoneczne umieścić w przestrzeni kosmicznej, gdzie będą miały one stały dostęp do promieniowania słonecznego. Tak gromadzoną energię można by było przesyłać w postaci fal radiowych na Ziemię, gdzie byłaby ona ponownie zamieniana na energię elektryczną, która byłaby wprowadzana do sieci energetycznej. Teoretycznie, w ten sposób można by było zapewnić ludzkości dosłownie nieograniczoną ilość energii prosto z przestrzeni kosmicznej.
Czytaj także: Historyczna chwila dla fotowoltaiki. Energię przesłali z kosmosu
Do niedawna jednak taka technologia wydawała się leżeć poza naszym zasięgiem. Wielkimi krokami jednak zbliżamy się do czasów, w których faktycznie na orbicie okołoziemskiej powstanie pierwsza elektrownia słoneczna dostarczająca na Ziemię energię elektryczną. Zaledwie kilka miesięcy temu naukowcy z Caltech poinformowali, że po raz pierwszy udało im się przesłać z orbity i odebrać na Ziemi energię elektryczną w postaci fal radiowych. Za osiągnięcie to odpowiadają eksperci projektu Space Solar Power Demonstrator (SSPD-1). Warto jednak tutaj podkreślić, że w ramach projektu na Ziemię przesłano jedynie kilka miliwatów energii. Droga do zasilania całych miast i krajów jest jeszcze długa.
Islandia będzie pionierem energetyki kosmicznej?
Brytyjska firma Space Solar we współpracy z firmami Reykjavik Energy oraz Transition Labs poinformowały właśnie o planach wyniesienia na orbitę okołoziemską infrastruktury, która będzie w stanie już w okolicach 2030 roku przesyłać na Ziemię nawet energię elektryczną o mocy 30 MW. Pozwoli ona na zasilanie od 1500 do 3000 domów.
Według planów na orbicie zostaną umieszczone panele słoneczne, które będą stale gromadziły promieniowanie emitowane ze Słońca. Energia ta będzie przetwarzana następnie w fale radiowej określonej częstotliwości, które będą przesyłane w kierunku specjalnej stacji naziemnej, gdzie będą ponownie zamieniane na energię elektryczną.
Co ważne, cały system ma być skalowalny. Jeżeli zatem pierwszy etap się powiedzie, będzie można rozpocząć rozszerzanie konstrukcji o kolejne panele słoneczne, które będą generowały więcej energii.
Czytaj także: Ogniwa słoneczne z rekordową wydajnością. Spektakularny wynik na wyciągnięcie ręki
Badacze przyznają, że wyzwanie, które sami przed sobą postawili, będzie niewiarygodnie trudne w realizacji. Jakby nie patrzeć, planowana przez nich elektrownia kosmiczna będzie najmasywniejszym pojedynczym obiektem na orbicie, który nie jest stacją kosmiczną. Po rozłożeniu wszystkich paneli słonecznych obiekt ten faktycznie będzie dużo większy od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Pierwsza konstrukcja powinna rozpocząć przesyłanie energii na Ziemię do 2030 roku. Budowa rozszerzonej, pełnej wersji elektrowni natomiast powinna zakończyć się do 2036 roku. Wtedy na Ziemię miałyby już docierać energia elektryczna o mocy mierzonej w gigawatach.
Warto tutaj jeszcze raz podkreślić: na razie na Ziemię popłynęła jedynie energia o mocy miliwatów. Brytyjsko-islandzkie przedsięwzięcie planuje już za 5 lat przesyłać na Ziemię energię o mocy miliardy razy wyższej. Realizacja tego planu to zatem monstrualne wyzwanie.